Kiedy w końcu stanie się to, co najgorsze, pojawia się coś w rodzaju chłodnego spokoju. Wszystko groźnie cichnie.
fragment książki

 

W chwilach, kiedy zastanawiam się jak wieloma przypadkowymi, dziwnymi i irracjonalnymi myślami jestem bombardowany każdego dnia, przypomina mi się zdanie wypowiedziane przez Anthony’ego de Mello (najprawdopodobniej jest to przysłowie arabskie), że Natura deszczu jest zawsze taka sama, pozwala rosnąć cierniom na bagnach, jak i kwiatom w ogrodach. No właśnie! Jakoś jest tak, że chwasty zawsze mają się lepiej, niż piękne, delikatne kwiaty. Mogą wytrzymać znacznie dłużej bez sprzyjających warunków i kiedy już piękne kwiaty dawno obumarły, bo natura lub człowiek nie zatroszczyli się o nie, chwasty przy najbliższej sposobności potrafią wystrzelić w powietrze! Tak niewiele im trzeba, aby nagle z marnego, zdawałoby się, obumarłego nasienia, pokazały się swemu otoczeniu w pełnej krasie i rozpoczęły swoją niszczycielską misję, którą m.in. jest „zagłuszanie” innych, piękniejszych roślin. Czy nie dzieje się tak czasami z naszymi myślami, szczególnie tymi niechcianymi, które wywołują w nas niemiłe emocje? Czy nie dzieje się podobnie z naszymi demonami przeszłości – wspomnieniami, które chcielibyśmy całkowicie wymazać z pamięci? Te się, jednak, mają dobrze. Potrafią latami być zahibernowane i wystarczy czasami jedno wydarzenie, niespodziewane spotkanie, czasami myśl lub obraz, czy też jakikolwiek inny „wyzwalacz”, aby się przebudziły.  Będąc w takim nastroju i dysponując, z racji wakacji, nadwyżką „swobodnego czasu”, trafiłem na książkę „Echo morderstwa” Christi Daugherty. Jest to pierwszy tom serii z reporterką kryminalną Harper McClain – w roli głównej. Doświadczenie przebywania w towarzystwie Harper mogę porównać do przejażdżki emocjonalnym rollercoaster’em, podczas której cały czas się sprawdza, czy pasy są dobrze zapięte. Czyli jest bardzo dynamicznie, częste zmiany kierunków jazdy, niespodziewane przemieszczania środków ciężkości, ale podobnie, jak w przypadku jazdy rollercoasterem, kończy się jazda, po której trochę szumi w głowie, ale także kończy się zabawa, a we wspomnieniach pozostaje ślad, że się dobrze bawiliśmy.

Harper McClain – główna bohaterka powieści, to młoda, ambitna i bardzo zdolna reporterka kryminalna, pracująca w jednej z gazet w Savannah. Aby zdobyć materiał na pierwszą stronę gazety, praktycznie zawsze działa brawurowo, niejednokrotnie na granicy prawa, całkowicie zawierzając swojej intuicji i to czasami kosztem rozsądku. To wszystko w połączeniu z wielkim uporem, dobrymi relacjami w policji i przekonaniem o swojej racji, powoduje, że Harper jest bardzo skuteczna w swoich działaniach, a rozpędzając się w pogoni za „wiadomością dnia”, doprowadza do sytuacji zagrożenia swojego życia. Poznawanie Harper na kolejnych stronach, to jak czytanie składu trzymanego w ręku koktajlu Mołotowa wiedząc, że lada moment będzie nam dane poznanie siły jego rażenia. Harper to niepokorna dusza, uciekająca w pracę zawodową, pędząca przez życie, nie starając się go doświadczać szczególnie tam, gdzie najbardziej boli, gdyż ma do niego żal, że zbyt wcześnie i zbyt mocno ją doświadczyło. Dlatego bardzo dokładnie i ostrożnie wybiera to, co jej życie oferuje, starając się żyć tak, aby zagłuszać, albo raczej nie rozbudzać tego, co drzemie w ciemnościach przeszłości. Następuje jednak dzień, kiedy te demony przybierają na sile, powracają. W ramach poszukiwań „nośnego” tematu do swojej gazety, trafia na miejsce brutalnej zbrodni, której wiele szczegółów i okoliczności przypomina jej przeżytą osobistą tragedię sprzed lat. Upór Harper i chęć rozwiązania zagadki za wszelką cenę, powodują, że jej życie zawodowe i osobiste zaczynają się komplikować, pojawiają się osoby, które nie pałają do niej sympatią, a tuż przed samym finałem, Harper ma wrażenie, że nie jest już w stanie panować nad swoim życiem, że straciła wszystko w co wierzyła i tych nielicznych, których chciała mieć przy sobie. W finale mamy do czynienia z emocjonalnym tyglem w wersji dla lubiących duże prędkości. Naciski od pracodawcy, który cały czas oczekuje na „nośny” materiał, z drugiej strony pomimo dobrych relacji z policją, jest wyraźna granica, do której Harper może się posunąć w poszukiwaniu nowych informacji i przekroczenie jej może się przyczynić do szybkiego zakończenia jej kariery i zadeptania rozwijającego się właśnie uczucia. Dochodzi do sytuacji, w której ma się wrażenie, że Harper z otwartym ogniem znajduje się w magazynie fajerwerków i nie bardzo jej zależy na zachowaniu bezpieczeństwa. Chociaż finał jest mocno „filmowy” i jedynie chwilami zaskakujący, to jednocześnie staje się początkiem kolejnego tomu. Nie ujmuje to nic z urody książki.

Chociaż sięgając po nią, miałem wrażenie, że jest to kolejny kryminał na wakacje, coś z serii „czytadeł” dla poszukujących „szybkiej” lektury w wolnej chwili, to jednak Christi Daugherty poprzez osobę Harper McClain, jej życie i doświadczenia, oferuje czytelnikowi coś jeszcze. Co to jest? Są to nie tyle doświadczenia z życie głównej bohaterki, która stara się żyć „tu i teraz”, ale to, w jaki sposób stara się za wszelką cenę zapomnieć o swojej przeszłości i jakim kosztem ta walka się odbywa. Zdawałoby się, że jest możliwe zablokowanie tego, co wydarzyło się w przeszłości, ale „to” powraca nagle. Niczym „echo” dawnych wydarzeń i to bardzo wzmocnione, a to już nie pozwala jej spokojnie żyć. Wie, że jakość jej dalszego życia zależy od tego, czy dojdzie do prawdy i pozna odpowiedzi na pytania, które nie dają jej spokoju od lat. Zadane pytania, muszą znaleźć swoje odpowiedzi, wtedy nastaje spokój, jakiego szukała Harper. Podejmuje decyzję, że pomimo wielkiego niebezpieczeństwa nie cofnie się przed poznaniem prawdy i jak sama mówi:
Po latach skrupulatnego unikania własnej przeszłości teraz nie miałam wyboru. Musiałam się w niej zanurzyć. Życie jest cierpliwe, chociaż ograniczone w czasie, ale Harper gdzieś podświadomie wyczuwała, że przyjdzie taki moment, że powróci demon przeszłości, jako uśpione echo, wzmocnione przez nagłe wydarzenie, którego była świadkiem. Podświadomie to zawsze czuła. Nadszedł więc czas na szperanie w przeszłości:

Z pomocą Billy’ego (przyjaciela) zniosła ze strychu pudła z rodzinnymi dokumentami i pamiątkami i porozkładała je na podłodze w dużym pokoju. Nie było tego dużo – w sumie osiem kartonów. Ale patrząc na nie, czuła się nieswojo. Były jak małe bomby zegarowe. Ile takich bomb zegarowych, mniejszych, większych, mamy poukrywanych w rożnych pudełkach naszego życia? Każde kolejne pudełko z pamiątkami rodzinnymi, koperta z listem sprzed lat, zdjęcie z zapomnianych wydarzeń? Tego właśnie się obawia Harper, że są to kolejne małe bomby zegarowe, których „uwolnienie” może wywołać wybuch kolejnych, może większych, a skutkiem mogą być kolejne rany, a nie tak upragnione ukojenie i spokój.

Zaletami książki są z pewnością proste, dynamiczne dialogi, utrzymana w szybkim tempie akcja i dosadność języka, jak także bardzo skrupulatnie opisana osobowość głównej bohaterki. Są fragmenty w książce, które zmuszają do większej refleksji, jak chociażby ten, w którym Harper stwierdza, że: czasem nie wiesz, że żyjesz w ciemności, dopóki ktoś nie zapali światła. Taką chwilą, kiedy pojawiło się „światło” w pełnym nerwowości życiu Harper, było spotkanie z przyjacielem sprzed lat, Lukiem i podobnie jak wszystkie wątki w książce, ten także rozwija się z nadmierną prędkością, co staje się przyczyną kolejnych zawirowań w jej życiu, ale ona wie jedno, że warto było zwrócić uwagę na to uczucie, gdyż: czuła się tak, jakby ostrożnie odkrywali się nawzajem. Jakby otwierali drzwi, których od lat nie wolno im było otwierać, i zaglądali do środka, a to obojgu dawało poczucie bezpieczeństwa i pozwalało im się zatrzymać na chwilę i zaczerpnąć głębszy oddech przed kolejnym „nieznanym”. Z pewnością istnieje wiele ciekawszych kryminałów o bardziej zawiłej i mniej przewidywalnej fabule, ale czytając ten właśnie, odniosłem wrażenie, że nie jest najlepszym sposobem na demony z przeszłości czekanie aż się przebudzą, gdyż „kiedy w końcu stanie się to, co najgorsze, pojawia się coś w rodzaju chłodnego spokoju. Wszystko groźnie cichnie.” Może nie warto czekać, skoro tylko kwestią czasu jest ich przebudzenie? Wiele pytań, które męczą Harper, nie znalazły swoich odpowiedzi, tak więc po kolejne tomy chętnie sięgnę.

Paweł Morawski

Christi Daugherty, Echo morderstwa, wydawnictwo Czarna Owca, 2018 

 

 

Tagi: Echo Morderstwa, Czarna Owca, Paweł Morawski, recenzje, Christi Daugherty