W życiu chodzi o coś więcej,

niż tylko o zwiększanie jego tempa.

Mahatma Gandhi

 

Czy Ty również masz poczucie, że życie pędzi, a Ty pędzisz wraz z nim? Może zastanawiasz się, jak jeszcze możesz przyśpieszyć, żeby się ze wszystkim wyrobić? Według badań TNS Polska aż 62% Polaków ma poczucie, że żyje w pośpiechu. Najbardziej odczuwają to ludzie w wieku 30 – 49 lat. W grupie tej ponad 70% czuje, że nieustannie się spieszy. Jednocześnie pośpiech jest pewnego rodzaju powodem do dumy „nie mogę, śpieszę się, mam dużo na głowie” mówimy i czujemy, że to dobrze o nas świadczy: jesteśmy zajęci, robimy ważne rzeczy, nie obijamy się. Nie jesteśmy przecież powolni, prawda? W końcu wszystko uda się z robić, jeśli tylko odpowiednio zaplanujemy swój czas, to kwestia optymalizacji i zarządzania swoim grafikiem. Czy aby na pewno?

 

Wolny, czyli jaki?

Co myślisz o człowieku, o którym usłyszysz, że „wolno myśli”? A o takim, który „wolno działa”? Wykonywanie jakieś czynności wolno jest w naszej kulturze tożsame z lenistwem, brakiem kompetencji lub sprawności. Mało kto szczyci się powolnością. Są tu rzecz jasna wyjątki – wiemy, że w precyzyjnej pracy pośpiech nie jest wskazany. Jednak nawet w tego rodzaju zajęciach z większym uznaniem patrzymy na tego, kto wykona pracę równie precyzyjnie, a przy tym szybciej niż inne osoby. Szybkość jest w cenie. Zdecydowanie chętniej powiemy o sobie: jestem szybki / szybka, niż jestem powolny / powolna. Nierzadko mamy wrażenie, że wykonywanie w pośpiechu kilku czynności równolegle, udowadnia, że jesteśmy wystarczająco sprawni, kompetentni i dobrzy w tym, co robimy. Czy tak jest rzeczywiście?

Czy warto pracować szybciej?

Jeśli zmierzymy pracę w jakimś krótkim wycinku czasu, to rzeczywiście możemy uznać, że ten, kto pracuje szybciej, jest bardziej wydajny. Perspektywę zmieniają jednak dane długoterminowe. Okazuje się bowiem, że osoby, które są przeciążone są także mniej wydajne. Jak myślisz, jaki wpływ na produktywność ma zmniejszenie czasu pracy? Wydaje się całkiem logiczne, że krótsza praca to gorsze efekty. Tymczasem badania temu przeczą. Toyota w swoim zakładzie w Göteborgu zmniejszyła dzienny wymiar pracy z 8 do 6 godzin. Wydaje się niemal pewne, że musiało to wpłynąć na spadek wyników, prawda? Otóż nie, spadła ilość urlopów na żądanie, wzrosło zadowolenie z pracy oraz… wydajność! Myślisz może, że wielkie koncerny stać na taki krok, podkręcą sobie wskaźnik w innym punkcie, ale w mniejszych firmach nie byłoby to już możliwe. Okazuje się jednak, że nie. Szwedzki startup Brath, zatrudniający 20 osób, również skrócił dzień pracy do 6 godzin. Tu również nastąpił wzrost efektywności pracy, który wyrównał „stratę” 2 godzin, a firma prężnie się rozwija i zwiększa wyniki z roku na rok.

Kiedy jesteśmy przeciążeni pracujemy gorzej, co siłą rzeczy odbija się na naszej wydajności. To złudzenie, że jesteśmy produktywni, kiedy dokręcamy śrubkę i pracujemy coraz szybciej. W pewnym momencie musi nastąpić załamanie. Osoby, które są przeciążone, dobrze to znają: kiedy mają w końcu spokojniejszą chwilę i mogą delikatnie odpuścić – chorują… Organizm domaga się odpoczynku, przeciążony przestaje dobrze funkcjonować. Zdarza się, że gnamy napędzani adrenaliną, a gdy nieco odpuszczamy, dociera do nas skala zniszczenia. To i tak pół biedy. Jeśli my się nie zatrzymamy, to zatrzyma nas nasze ciało. Jako konsultant biznesowy widziałam już nie raz w swojej pracy przedsiębiorcę, który zatrzymywał się dopiero w szpitalu. Ba, bywali i tacy, którzy nawet w szpitalnym łóżku odbierali służbowe telefony i odpisywali na maile, dopóki personel medyczny im nie zabronił i nie nakazał rodzinie zabrania laptopa oraz telefonu.

Cena za pośpiech

Dalajlama, zapytany o to, co go najbardziej zadziwia w ludzkości, odpowiedział: „Człowiek. Ponieważ poświęca swoje zdrowie, by zarabiać pieniądze. Następnie poświęca pieniądze, by odzyskać zdrowie. Oprócz tego jest tak zaniepokojony swoją przyszłością, że nie cieszy się z teraźniejszości. W rezultacie nie żyje ani w teraźniejszości, ani w przyszłości. Żyje tak, jakby nigdy nie miał umrzeć, po czym umiera, tak naprawdę nie żyjąc.

Nie chodzi tu więc tylko o produktywność. Ważniejsze jest raczej to, jak spędzamy swoje życie. Czy masz czas dla siebie, dla swoich bliskich, na swoje pasje? Czy masz chwilę, aby zastanowić się do czego zmierzasz i czy jesteś szczęśliwy/a? Zdarza się, że w tej pogoni za bliżej nieokreślonym sukcesem, to pośpiech jest celem samym w sobie, bo już dawno straciliśmy z oczu za czym tak biegniemy.

Co zamiast pośpiechu?

Celebruj powolność, szczególnie tam, gdzie sprawia Ci to przyjemność. A przynajmniej zaprzyjaźnij się ze swoim wewnętrznym żółwikiem i pozwól mu czasem przejąć stery. Poza tym:

  1. Zwolnij – w biegu nie jesteś w kontakcie ze sobą i światem, umyka Ci wiele ważnych rzeczy.
  2. Określ swoje priorytety – nie trać czasu na błahostki i nie przywiązuj dużej wagi do mało istotnych spraw. Jest wiele ważnych rzeczy wartych Twojej uwagi, szkoda Twojej energii na te nieistotne.
  3. Zadbaj o swoje relacje z innymi – znajdź czas dla bliskich i przyjaciół, pielęgnuj wartościowe, głębokie relacje. Nie chodzi o zdawkowe kontakty, a o czas na pogłębianie relacji.
  4. Zadbaj o siebie – o zdrowe jedzenie, które będziesz celebrować, o dobry sen, a także o zbalansowany rozwój, znajdź czas na swoje pasje. W końcu wszyscy dążymy do szczęścia, a czym ono jest, jeśli nie możliwością życia w zgodzie ze swoimi potrzebami?
  5. Żyj świadomie – przyjrzyj się, co sprawia Ci przyjemność, naucz się rozpoznawać swoje emocje i informacje, które niosą. Nie pozwól, aby presja otoczenia wymusiła na Tobie życie wbrew sobie.

 

Pożegnania słów kilka

Ten tekst jest dla mnie bardzo osobisty, bo sama bardzo gnałam w tym roku. Złudzenie, że można wszystko, jeśli się tylko odpowiednio dobrze zaplanuje czas, dopadło także i mnie. Mój grafik pęka w szwach, a na horyzoncie nadal widać sporo pracy. W najbliższym czasie czeka mnie rozpoczęcie pracy z kolejnymi firmami, a do tego dochodzi praca nad doktoratem i przygotowanie projektów w programie MBA. Przyjrzałam się uważnie swoim aktywnościom, aby określić, na czym się skupić w kolejnych miesiącach, a z czego zrezygnować. Z tej analizy wyłoniła się decyzja o rozstaniu z pisaniem dla portalu opsychologii, o której piszę z trudem, bo to kawałek pięknej historii – w świetnej, inspirującej przestrzeni i ze wspaniałym zespołem.

Dziękuję za wszystkie ciepłe słowa, które do mnie trafiły przy okazji różnych artykułów i projektów. Choć znikam z grona osób publikujących teksty, zostaję jednak w gronie miłośników tego wspaniałego miejsca. Miejsca, które z piękną wnikliwością pielęgnuje uważność, świadomość i zdrową powolność, której sobie i Wam również życzę.

 

Agnieszka Woś-Szymanowska