Wiele osób, które poczuły zbawienny wpływ psychoterapii na swoje życie uważa to doświadczenie za bezcenne. Ja także do nich należę. Ułudą jest oczywiście przekonanie, że terapeuta raz na zawsze rozwiąże wszystkie nasze problemy, że od tego momentu wszystko będzie się bezproblemowo układało – tak nigdy nie jest i nie będzie, bo nasze życie po prostu na tym nie polega. W pewnym sensie to ciągłe łapanie równowagi, w trakcie którego poznajemy kim tak naprawdę jesteśmy. Wiem jednak, że gdyby nie czas spędzony w terapii na przyglądaniu się sobie, to moje relacje nie miałyby tej cudnej głębi, którą posiadają, a w moim życiu dominowałyby obecnie ciemne barwy, zamiast całej ich palety. Wiem też, że z racji wykonywanego zawodu mam nawyk pracy nad sobą i w ten sposób przywilej postrzegania udziału w sesjach terapeutycznych jako coś naturalnego, co od czasu do czasu po prostu się robi, i co bardzo pomaga spojrzeć na to, co dzieje się w moim życiu z nowej perspektywy. Nie zawsze jednak korzystanie z terapii było w moim życiu takie proste i wiem, że dla wielu osób też takie nie jest. Poniżej spisałem kilka refleksji, które być może przydadzą się Wam w podjęciu bardziej świadomej decyzji co do wzięcia udziału w tej niesamowitej, momentami niełatwej podróży, w której częstokroć mamy szansę narodzić się na nowo.

„To jego wina!”

„Gdyby nie moja żona, gdyby nie mój psychopatyczny szef, wścibska koleżanka, egoistyczny ojciec…” – nie zrozumcie mnie źle: zgadzam się, że niektórzy ludzie bywają czasami „obiektywnie trudni” i odruch obwiniania ich za doświadczane przez nas trudności jest całkowicie naturalny. W zasadzie, dla znakomitej większości ludzi przez większość czasu – wręcz odruchowy (pół żartem, pół serio – szczególnie dotyczy to ludzi, z którymi jesteśmy w długoterminowych relacjach ;). „Dlaczego ja mam coś w sobie zmieniać? Niech on/ona to najpierw zrobi!” Problem polega na tym, że mamy bardzo ograniczony wpływ na to, co robią inni ludzie, a jeśli przez dłuższy czas czujemy się niekomfortowo, to znak, że jakaś sytuacja związana z nimi jest dla nas osobistym wyzwaniem i potrzebujemy zastanowić się nad sobą, nad tym co jest dla nas ważne, a być może spojrzeć na problem z innej perspektywy, skoro dotychczasowa go nie rozwiązuje. Oczywiście, że nie jest to łatwe – opanować złość, smutek, strach i samemu wziąć odpowiedzialność za tę część rzeczywistości, na którą mamy wpływ – ale jak najbardziej możliwe.

„Przecież ja już to wszystko wiem…”

„… muszę bardziej zadbać o siebie; przestać tyle pracować; być czasami nieco bardziej wyrozumiałym, czulszym; nic tutaj nowego nie wymyślimy…” Tylko ciekawe w takim razie dlaczego tak trudno się zmienić, zgodnie z tą wiedzą o sobie samym? Proces wprowadzania zmian w swoim życiu jest najczęściej bardzo złożony – są dni, że czujemy, że idziemy we właściwym kierunku, a w inne jesteśmy pełni zmęczenia, zwątpienia, że to coś da. Spotykamy się w tych momentach z siłą nawyków i historiami całych naszych dotychczasowych 30, 40, 50 i więcej lat życia. Te nawyki, historie ciągną nas z powrotem do naszych starych, ale znajomych schematów – proces wprowadzania zmian w swoim życiu jest jak przechodzenie przez próg do nowego pomieszczenia w domu będąc przywiązanym do długiej elastycznej gumy, która ściąga nas z powrotem jak już zaczynamy czuć się w miarę komfortowo po drugiej stronie. Trzeba wiele razy naciągać tę gumę, wiele razy przekroczyć próg, żeby w końcu się od niej uwolnić. Do tego zmiany, które wprowadzamy w swoim życiu często wywołują (przejściowe) negatywne reakcje w naszym otoczeniu, wśród bliskich nam osób – i jest to naturalne zjawisko. A więc niby znamy kierunek rejsu statkiem, ale nasze własne zwątpienie i inne nieświadome mechanizmy oraz reakcje innych ludzi znacznie zmniejszają szanse na to, że szybko dopłyniemy tam, gdzie byśmy chcieli.

„Tego jest tyle, że sam nie wiedziałbym od czego zacząć…”

W takiej sytuacji pamiętaj, że żaden psychoterapeuta nie będzie od Ciebie oczekiwać, że od razu będziesz wiedział za co się zabrać, co jest główną przyczyną Twoich problemów. To naturalne, że w trudnych momentach naszego życia gubi nam się sens i tracimy perspektywę. Psychoterapia na początkowych etapach często służy właśnie takiemu uświadomieniu sobie co jest ważne, a co jest najważniejsze i profesjonalny terapeuta będzie Ci na pewno w tej części podróży cierpliwie towarzyszył.

„Czuję się pusta, smutna, nie mam siły wstać z łóżka, a co dopiero myśleć o psychoterapii…”

Jeśli obniżony nastrój trwa już długo i mocno zaczyna odkształcać rzeczywistość, to myśl o wzięciu telefonu i umówieniu się na sesję rzeczywiście może wydawać się równie przytłaczająca jak przygotowania do wyprawy na Mount Everest – rozważ wtedy spotkanie z psychiatrą. Może on przepisać środki farmakologiczne, które (po tym jak zaczną działać) co prawda nie rozwiążą Twoich problemów, ale mogą na tyle złagodzić objawy, że dalsza praca nad nimi w psychoterapii stanie się stopniowo możliwa. Psychoterapeuci różnie podchodzą do pracy terapeutycznej z klientami, którzy przyjmują leki – większość dopuszcza jednak przejściowo taką możliwość o ile jest kontakt z klientem, a on / ona ma kontakt ze swoimi uczuciami.

„Nie chcę do tego wracać. Chcę jak najszybciej o tym zapomnieć i iść do przodu”

Problem polega na tym, że jeżeli o pewnych sytuacjach nie da się przez dłuższy czas zapomnieć, to albo uczucia z nimi związane nadal w nas zalegają i/lub te trudne doświadczenia są dla nas zbyt ważne, kryją w sobie jakąś bardzo ważną informację co do dalszego kierunku naszego rozwoju. Taka sytuacja jest bardzo częsta wśród osób rozważających podjęcie psychoterapii i jednocześnie naprawdę trudna do zaakceptowania – czujemy się wtedy tak, jakbyśmy to nie my sami decydowali o tym co się z nami dzieje. Korzyści z psychoterapii polegają właśnie  na tym, że z wielu z tych nieświadomych mechanizmów możemy zacząć sobie zdawać sprawę („Dlaczego moje myśli krążą ciągle wokół tego wydarzenia? Dlaczego nagle się rozpłakałem, ciągle się boję? – przecież to już tyle lat minęło”) i dopiero spotkania z psychoterapeutą pomagają nam je zobaczyć i w pełni zrozumieć, doświadczyć. Nasza psychika w pewnym sensie funkcjonuje niezależnie od tego co my chcemy, a czego nie chcemy; nasze widzimisię nie ma tu większego znaczenia. Może tu chodzić o bardzo różne sytuacje – konflikty z ludźmi; decyzje, które kiedyś podjęliśmy i których żałujemy, ale także o wiele trudnych, często wręcz tragicznych sytuacji losowych albo dotyczących naszej osobistej historii. Jeśli chodzi o te ostatnie, o spędzanie czasu na sesjach psychoterapii z trudnymi sytuacjami z dzieciństwa, to uważam, że nie zawsze jest to konieczne i bardzo zależy od oczekiwań klienta oraz postępów w pracy nad sobą (więcej na ten temat w innym artykule mojego autorstwa tutaj).

W tym kontekście wiele innych powodów wydaje się często wymówkami:

– „Takie spotkania są dla mnie zbyt drogie. Nie stać mnie na to” – rozważ wtedy ile byłbyś / byłabyś w stanie poświęcić pieniędzy, żeby tylko poczuć się lepiej, żyć w szczęśliwych relacjach; te spotkania czasami dosłownie ratują życie lub ratują szczęście – nie wiem czy w tym kontekście cena za nie jest wygórowana. Poza tym istnieje możliwość bezpłatnych spotkań z niektórymi specjalistami, a ponadto wielu psychoterapeutów jest skłonnych rozważyć zniżkowe stawki, jeśli tylko widzą, że komuś naprawdę zależy na spotkaniach.

– „Nie mam na to wystarczająco wolnego czasu” – co jest ważne, a co ważniejsze w Twoim życiu? A może ciągłe zabieganie i brak momentów na zatrzymanie się i refleksję samo w sobie jest problemem?

– „Jeszcze nie teraz, jeszcze spróbuję sam sobie poradzić” – jasne, tylko czy ten moment kiedykolwiek nadejdzie? Na pewno wraz ze wzrostem ciśnienia, poczucia bezradności i cierpienia rosną szanse na nasze zgłoszenie się na psychoterapię, tylko czy warto do tego doprowadzać? Oczywiście jest to też generalnie problem naszej kultury i czasów, w których żyjemy, że trudno jest nam przyznawać się przed samym sobą oraz innymi ludźmi do słabości, do tego, że czasami sobie nie radzimy – cena, którą za to płacimy jest niekiedy ogromna: cierpienie w samotności bez nadziei na poprawę naszego stanu.

– „Psychoterapeuta pomyśli sobie, że jestem kiepskim mężem, matką, synem…” – pamiętaj, że psychoterapeuta nie ocenia, tylko jest skupiony na pracy z Tobą nad problemem, który zgłaszasz i nad tym, w jaki unikalny dla siebie sposób go doświadczasz, żeby Ci w mądry sposób pomóc. On / ona też nie jest idealnym ojcem, mężem, ani idealną córką, matką…

– „Nie spotkałem jeszcze właściwej osoby” – próbuj spotkań z różnymi specjalistami, masz do tego prawo; tak samo jak do rezygnowania po kilku sesjach, jeśli masz poczucie, że „nie nadajecie na tych samych falach”. To rzeczywiście ważne, żeby do towarzyszenia w tej podróży odnaleźć kogoś, z kim czujesz się komfortowo, ale bez próbowania na pewno do tego nie dojdzie.

Maciej Gendek