Jestem studentką własnego żalu, a on jest wymagającym,
ale sprawiedliwym nauczycielem, którego przekaz
na temat empatii i współczucia stanowi kluczowy
element życia całym sercem.
fragment książki

Ze zdumieniem odkrywam, że każda czytana ostatnio książka jest o mnie. Miejsc wspólnych, w których łączy się moje doświadczenie z tym opisanym w literaturze, przybywa. To zarazem niepokojące, bo przecież czytam o rzeczach trudnych, jak i kojące – bo… przecież doświadczam rzeczy trudnych, o których ktoś wcześniej ode mnie napisał.

A więc Brene’ Brown napisała książkę o mnie.

Dobitnie uzmysłowiłam sobie te słowa, gdy rozmawiałam przez telefon z moim znajomym. Po jego rytualnym “co słychać”? nastąpiła moja, już zupełnie nierytualna opowieść. To nie był spokojny czas. To był czas mojego osobistego cierpienia. Moja odpowiedź na jego pytanie “co słychać?” była krótka, ale uczciwa. “To dobrze” usłyszałam znienacka po drugiej stronie telefonu.

TO DOBRZE? – upewniłam się. Bo zupełnie nie było dobrze. Najpewniej jednak nasza kultura nie zaopatrzyła nas w sposoby odpowiedzenia na czyjąś trudną opowieść. Zwłaszcza jeśli osoba, która ją opowiada tkwi w niej po uszy.

Zdecydowanie wolimy, kiedy opowieści o upadku i podnoszeniu się z niego mają inspirujący wydźwięk i są starannie ocenzurowane – napisała Brene’ Brown w “Rosnąc w siłę”. […] kiedy zdobywamy się na odwagę, by pokazać się przed zakończeniem procesu zdrowienia, ludzie na wszelki wypadek odwracają wzrok. Lub mówią machinalnie “To dobrze” – chciałam dopisać na marginesie książki.  

Brene’ Brown opowiedziała nam poprzez “Rosnąc w siłę” o tym, jak wiele dobrego dzieje się dla nas, gdy dzieje nam się coś złego. O ile oczywiście pozwolimy, by to złe zmieniło nas na lepsze. O tym, że siła i słabość to w gruncie rzeczy jedno i to samo. Że opowiedzenie się po jednej ze stron tej dychotomii blokuje nasze osobiste, wewnętrzne wzrastanie.

“Rosnąc w siłę” to  też inspirujący traktat o potędze opowiadanych samym sobie opowieści. O odwadze i ciekawości samych siebie. O zanurzaniu się w swoich emocjach. O odpowiedzi na pytanie: “w jaki sposób moje doświadczenia tworzą mnie takiego jakim jestem?”. O filozofii zen [choć Brene’ nie posługuje się w książce  słowem “zen” ani razu].

Brene’ nie tylko opisuje, zostawia nas też z zestawem narzędzi, które możemy wcielić w swoje życie tu i teraz. Uwielbiam jej “oddychanie do kwadratu” [4 sekundy na wdech, 4 sekundy wstrzymania, 4 sekundy wydechu i kolejne 4 na wstrzymanie], które możemy wykorzystać, gdy przytłaczają nas emocje [zamiast tłumić je, gromadzić w ciele lub rozładowywać na innych]. Kocham jej pytania [Czego jeszcze muszę się dowiedzieć o sobie i co w sobie zrozumieć? Co kryje się za moją reakcją? Co tak naprawdę czuję? Jaką rolę w tym odgrywam?]. I jeszcze to wyjątkowe zdanie: Różnica między waszymi zmyśleniami na temat rzeczywistości a prawdą odkrywaną podczas zmagań jest siedliskiem mądrości.

Życzę Wam dobrych spotkań Waszego życia z tym, opisanym przez Brene’. Dla mnie zawsze wychodzi z nich coś unikalnego.

Brene’ Brown, Rosnąc w siłę, Wydawnictwo Laurum.

Książka do kupienia tutaj [warta jest każdej wydanej na nią złotówki]

Recenzję “Darów niedoskonałości” Brene’ Brown, napisaną przez moją inspeeriową koleżankę i psychoterapeutkę Katarzynę Rawską znajdziecie tutaj.