Pat Ogden, twórczyni psychoterapii sensorimotorycznej, terapeutka traumy i moja wielka inspiracja, nazywa proces terapeutyczny “tańcem między ryzykiem i bezpieczeństwem”. Psychoanalityk Philip M. Bromberg twierdzi zaś, że w terapii powinniśmy się czuć się bezpiecznie, ale nie ZA BEZPIECZNIE. Tym, co sprzyja naszym terapeutycznym postępom jest bowiem pobudzenie emocjonalne, które nie jest ani za wysokie, ani za niskie. W zbyt wysokim pobudzeniu emocjonalnym możemy czuć się sparaliżowani, atakowani, przytłoczeni naszymi emocjami, myślami, wspomnieniami. Gdy zaś pobudzenie emocjonalne jest zbyt niskie rozleniwiamy się, za mocno intelektualizujemy lub zaczynamy się z naszym terapeutą bardziej kolegować niż pracować, a terapia przestaje być dla nas emocjonalnym wyzwaniem. Optimum jest zatem wyższe pobudzenie emocjonalne w trakcie sesji, ale nie tak wysokie, by uniemożliwiało nam uczestnictwo w terapii. To właśnie na granicy między optymalnym pobudzeniem a pobudzeniem zbyt dużym dzieje się największa terapeutyczna praca (i zmiana).

Trudno przecież o przezwyciężenie lęku panicznego, jeśli nie pozwolimy sobie wystawić się na nasze lęki. Nasz mózg nie wytworzy nowych połączeń między neuronami, jeśli nie zaktywizujemy ciała migdałowatego odpowiadającego za lęk (więcej o tym przeczytacie w doskonałej książce “Zalękniony mózg” autorstwa Catherine M. Pittman, Elizabeth M. Karle). Nie sposób będzie również rozpoznać, co opłakujemy naszym smutkiem, gdy nie zetkniemy się z tym właśnie uczuciem. Niemożliwe będzie poeksperymentowanie z konstruktywnymi sposobami reagowania na gniew, jeśli ten gniew zostanie podczas spotkań z terapeutą zablokowany… itd. itd. W terapii po prostu potrzebujemy niewygody, z której wyjdziemy o własnych siłach, poczujemy swoją sprawczość i zbudujemy dzięki zmierzeniem się z tym co trudne naszą nową siłę.

Ten artykuł ma Wam dać wskazówki, które pozwolą Wam bardziej w terapii ryzykować, eksponować się na trudne i doświadczać bólu, przed którym do tej pory uciekaliście. To będzie również tekst o tym, jak wykorzystać uważność jako sprzymierzeńca terapeutycznego i jak w swoją terapię wpleść założenia nurtu akceptacji i zaangażowania (nawet jeśli Wasz terapeuta pracuje w zupełnie innym paradygmacie).

  1. Pozwól sobie się do terapii przygotować i po terapii o niej pomyśleć. Stres, czy zdążę na wyznaczoną godzinę lub czy po sesji uda mi się bez problemu dotrzeć na spotkanie bywa świetnym odciągaczem od tego, co trudne w terapii. Podobnie wtedy, gdy na spotkanie z terapeutą pędzimy i prosto z niego wpadamy w wir dalszych zadań. Przyjdź zatem np. na terapię na pieszo, skupiając się na swoim ciele, stawianych krokach i swoim oddechu. Po sesji posiedź moment na ławce w parku lub kilka minut w samochodzie. Wyłącz multimedia. Odłóż rozmowy na chwilę po sesji. Niech ważne myśli i emocje staną się częścią Ciebie zanim zdążysz je rozgonić instagramem, facebookiem lub telefonem do opiekunki.
  2. Słuchaj swojego ciała podczas terapii. Napisałam już w tym temacie setki słów – zajrzyj więc najpierw tu i tu i tu. Obserwuj, kiedy Twoje ciało w trakcie sesji napina się (a może nawet boli?) i rozluźnia, kiedy doświadcza niemocy, a kiedy witalności. Przekierowuj regularnie uwagę na swój oddech i zobacz, jaką on ma opowieść o tym, co się dzieje w terapii. Dostrzeż postawę Twojego ciała podczas sesji i tego, co mówi Ci ona o Tobie i o aktualnym wątku terapeutycznym. Odnotuj też, jak czujesz się przed i po terapii. Może dopada Cię wilczy głód, a może o wiele dłuższy sen? Tylko dostrzegając te sygnały możesz odkryć, czy mają jakiś związek z terapią i jaki on jest.
  3. Zauważ momenty rozkojarzenia i opowiedz o nich terapeucie. Gubienie wątku terapii, zamyślanie się, pochłonięcie tematami niezwiązanymi z sesją może (choć nie musi!)  być ucieczką od tego, co trudne dla Ciebie. Bywa też, że nie pamiętasz nic z tego, co wydarzyło się w terapii tydzień wcześniej lub łapiesz się na opowiadaniu tej samej historii kolejny raz. Umysł lubi to, co znane i to, co bezpieczne i będzie robił wszystko, by nie narazić Cię na niewygodę emocjonalną. Nasze umysły tak po prostu mają. Przywracaj łagodnie swoją uwagę podczas terapii do tego, co dzieje się tu i teraz. I tak za każdym razem, gdy uwaga odpłynie. I jeszcze raz, i jeszcze… Sesja terapeutyczna bywa wspaniałą medytacją, trenuj się w tej niezwykłej umiejętności.
  4. Nie pędź w terapii. Mów i działaj wolniej. Słowa pozwalają nam uciec od tego, co niewygodne, a im więcej słów i szybciej wypowiedziane, tym pewniejsza ucieczka (“To w sumie nie takie aż ważne i czy może już moglibyśmy porozmawiać o czymś przyjemniejszym? Bo przydarzyła mi się ostatnio taka oto niespodzianka…”). Spowolnij w terapii nie tylko swoje słowa, ale i oddech, ruchy, gesty, decyzje. I eksploruj, co się dla Ciebie w tym wolniejszym tempie wydarza.
  5. Mów o tym, czego doświadczasz w terapii właśnie W TYM MOMENCIE. Wielu z nas wydaje się, że proces terapeutyczny to snucie opowieści o przeszłości, której żałujemy albo przyszłości, której się boimy. Tymczasem najważniejsze w terapii jest to, co trudne teraz (no dobrze, może nie mogę tego powiedzieć o wszystkich terapiach świata, są pewnie takie, które będą się skupiać na Twojej przeszłości. Ale nawet jeśli, to spróbuj poeksperymentować i chociaż na kilka minut podczas sesji skupić się, co pojawia się właśnie teraz). Opowiedz o tym, jak Tobie jest na sesji, jakie myśli produkuje na temat terapii Twój umysł (i z którymi się mocno skleiłeś, a którym pozwoliłeś odpłynąć), jakie emocje pojawiają się teraz w Twoim ciele, jak do tego momentu dostraja się Twoje ciało.
  6. Nie wierz we wszystko, co mówi Ci Twój umysł. Obserwuj swoje myśli, ale do żadnej nie przywiązuj się za mocno. Możliwe, że część myśli odpłynie, jeśli przestaniesz z nimi dyskutować lub ich unikać. Zauważ, jak stare są Twoje myśli (szczególnie te najbardziej przeszkadzające) i czy mówią Ci coś nowego o tym, jak mógłbyś rozwiązać swój problem (może zupełnie nie?).
  7. Pozwól sobie na milczenie w terapii. Jeśli dzieje się w Tobie coś ważnego, czego nie potrafisz nazwać, pozwól sobie na pozostanie z tym, co dzieje się w Tobie. Nie musisz tego od razu zamykać w literach. Pozwól sobie mniej wiedzieć, a więcej czuć. Celebruj wyłonienie wszystkiego, co nowe (i nieznane) w terapii.
  8. Gdy terapia staje się bardzo ciężka, zapytaj się, po co na niej jesteś. Najpewniej nie jest możliwe podążanie w kierunku życia, którym chciałbyś żyć bez napotkania po drodze bólu. Posiedź z tym bólem, pozwól mu być Twoim przewodnikiem. Zaakceptuj trudne emocje i angażuj się w to, co dla Ciebie ważne.

Życzę Ci wiele twórczej niewygody w terapii. I zostawiam Cię na koniec z wyjątkowym wierszem Rumiego, najwybitniejszego sufickiego poety.

Dom Gościnny

Całe to bycie człowiekiem jest jak dom gościnny.

Każdego ranka nowe przyjazdy.

Radość, przygnębienie, nikczemność,

jakiś przebłysk świadomości jawi się jako niespodziewany gość.

Witaj i podejmuj wszystkich przybyłych!

Nawet gdy to zgraja smutków, które gwałtownie wymiatają z Twojego domu wszystkie stojące w nim meble

Wtedy też każdego gościa traktuj godnie.

Być może niesie Ci oczyszczenie,

i robi miejsce na nowe szczęście.

Czarna myśl, poczucie wstydu, złośliwość,

Witaj je w drzwiach ze śmiechem,

I zapraszaj do środka.

Bądź wdzięczny, że przychodzą

bo wszystkie zostały wysłane z góry,

by Cię prowadzić.

 

<3

Sabina Sadecka

 

PS I taka mała infografika z głównymi ideami tekstu, może będzie dla Was pomocna.