Oczarowała mnie w tym roku „Krótka historia prawie wszystkiego” Billa Brysona. Od dziecka, kiedy zaczytywałem się w „Wiedzy i życie”, uwielbiam takie popularno-naukowe podróże przez światy  gwiazd, planet, kwarków, ewolucję życia i gatunku człowieka. Głęboko oddziałują na moją wyobraźnię: „Protony są tak małe, że w małej kropce nad literą „i” znajduje się ich około 500 000 000 000. Mniej więcej tyle samo sekund mieści pół miliona lat”. Jak kiedyś żyli ludzie? Co stanie się po wybuchu superwulkanu pod Parkiem Yellowstone? Jaki proces doprowadził do powstania życia z nieożywionej materii, a jaki do wyewoluowania myślącego, czującego, uduchowionego i świadomego samego siebie człowieka? To tylko niektóre fascynujące pytania, z którymi mierzenie się sprawia, że patrzę na otaczającą mnie rzeczywistość innymi oczami. Karmią mój umysł, który ma potrzebę rozumienia, porządkowania i nadawania związków przyczynowo-skutkowych nawet tam, gdzie być może nie powinno się ich szukać. Jednocześnie lektura tej książki to nieustająca lekcja pokory – siły natury mogą nas unicestwić w mgnieniu oka i wcale nie jesteśmy jako Homo sapiens sapiens szczytowym, celowym osiągnięciem ewolucji – raczej przypadkiem, wyłaniającym się ze splotu różnych okoliczności, ale też jak najbardziej pośrednim przystankiem w ciągłym procesie parcia „świata” gdzieś do przodu. Do tego Ziemia doskonale sobie poradzi z wymieraniem gatunków, które jej obecnie fundujemy, a którego apogeum zdaje się jeszcze przed nami.

Genialna podróż przez najważniejsze zagadnienia współczesnej nauki, okraszona sowicie wspaniałymi porównaniami, a także opisem trudnych niekiedy relacji między konkurującymi ze sobą grupami naukowców na drodze do epokowych odkryć. I podkreślająca często, że do wielu z nich doszło dzięki dziecięcej ciekawości świata i świeżemu spojrzeniu, któremu dopomógł czysty przypadek. No i, last but not least, książka szczególna – prezent od mojej żony z cudowną dedykacją z okazji 40. urodzin, „żeby były kontynuacją albo początkiem prawie wszystkiego”. Życie jest piękne – cieszmy się nim póki tu jesteśmy, bo po nim ciemnofioletowa tajemnica.

Maciej Gendek