Jest wiele wybitnych książek, których nigdy nie przeczytam. I wierzcie mi, że to bardzo realny powód do smutku, gdy jest się mną. Rynek księgarski tak przyśpieszył, że nie starczyłoby mi życia na przeczytanie wspaniałych lektur, wydanych w przeciągu ostatnich 12 miesięcy. A przecież to tempo wcale nie zmaleje i każdy kolejny rok przyniesie kolejne czytelnicze perły. By zatem smutek osoby, która nigdy nie zdoła przeczytać tego, co by chciała, minimalizować, nie chodzę już do księgarni (prawie!). Nie czytam blogów czytelniczych. Nie otwieram prasy branżowej. Nie zaglądam na fanpage’e innych terapeutów. Jestem czytelniczą ascetką. Dbam o higienę głowy, która już wie, że nie pozna wszystkiego na tym świecie, co ją ciekawi. A chce mieć w tej głowie wystarczająco miejsca na to, na co chce resztę życia poświęcić. Od dwóch lat staram się czytać psychologicznie (bo poza-psychologicznie też przecież czytam, aktualnie biografię Michała Anioła) tylko to, co związane z psychoterapeutyczną pracą z ciałem, neurobiologią interpersonalną, terapią traumy i terapiami kontekstualnymi.

I dobrze mi z tym nie-czytaniem całej psychologicznej reszty. Selekcja tego, co chcę włożyć do swojej głowy, a co decyduję się oddalić (mimo że najpewniej jest bardzo wartościowe i ciekawe), przypomina mi stale o pięknie decydowania się na to, jakim życiem chcę żyć. I wiem, że ważną częścią tego życia są książki. Ale nie wszystkie książki i nie tylko książki. Bo poza czytaniem, bardzo lubię też całą piękną resztę życia :).

Zajrzyjcie, co mnie ostatnio poruszyło (lub nauczyło) i jakie książki wybrałam i polecam (w kolejce czeka do opisania jakiś tuzin kolejnych… :)).

Guy Meadows (2014), The Sleep Book. How to Sleep Well Every Night. The Orion Publishing Group.

 

There are no quick fixes or magic pills.
[…]

There are no two people in the world who have the same night’s sleep, nor will you experience the same night’s sleep twice. There will always be variations and wakings in each night. Nor is there such thing as a perfect night’s sleep.
fragmenty książki

Najpierw obejrzałam Guya Meadowsa mówiącego o bezsenności na youtube’ie, a minutę później już zamawiałam na Amazonie jego książkę o tej samej tematyce. To książka dla tych, których klasyczne metody radzenia sobie z bezsennością zawiodły. Dla tych, którzy próbowali już wszystkiego, a ich problemy ze snem wcale nie zmalały, a  może i pogłębiły się. To pozycja obowiązkowa dla osób uzależnionych od leków nasennych, od alkoholu w funkcji usypiacza i dla tych, których rytuały związane z zasypianiem zaczynają na długie godziny przed godziną pójścia spać. Innymi słowy to książka dla tych, którzy swoją bezsenność umieścili na piedestale, podporządkowując jej całe swoje życie. Jest to też równocześnie pozycja dla wszystkich zainteresowanych terapią akceptacji i zaangażowania. Z ćwiczeń zawartych w tej książce korzystam szeroko, również w terapiach, które zupełnie nic nie mają wspólnego z zaburzeniami snu. I cicho liczę na to, że może jakieś wydawnictwo w Polsce Guya Meadowsa na polski przetłumaczy :). To również świetny podręcznik mojej ukochanej terapii akceptacji i zaangażowania.

Lubię tę książkę za klarowne wyjaśnienia (również na poziomie neurobiologii), jak bardzo nasze sposoby rozwiązywania problemu jakim jest bezsenność, mogą ten problem wzmacniać. Również za to, że pozwala zrozumieć, dlaczego relaksacja może zabijać sen (i senność), a akceptacja tego, że doświadczamy bezsenności może przynieść jej złagodzenie. Ale chyba najbardziej cenię ją za to, że napisał ją człowiek, który sam zmagał się z bezsennością (pomimo tego, że sam zawodowo zajmował się pomaganiem osobom z tym właśnie problemem), a na terapię ACT trafił jako już na ostatnią dla siebie deskę ratunku. I zadziałało :).

Catherine M. Pittman, Elizabeth M. Karle (2018), Zalękniony mózg. Jak dzięki sile neuronauki pokonać zaburzenia lękowe, ataki paniki i zamartwianie się. WUJ.

Tak jak katalizator w sposób ciągły chłodzi powietrze domu, ty musisz studzić swoje ciało migdałowate.
[…]

Kiedy nieustannie myślimy o negatywnym zdarzeniu, nasza emocjonalna reakcja na nie się wydłuża, co oznacza, że negatywne uczucia trwają wtedy dłużej, niż gdybyśmy poświęcili im mniej uwagi.
[…]

Ludzie doświadczeni w uważnej medytacji nie zmieniają reakcji ciała migdałowatego; zwalniają tylko korę mózgu z angażowania się w te reakcje.
fragmenty książki

Jeśli cierpisz na zaburzenie lękowe i miałbyś w tym roku przeczytać jedną jedyną książkę na ten temat, to niech to będzie ta. Mówię serio! Ta książka uratuje Twoje życie. Znajdziesz w niej naukowe wyjaśnienia Twoich lęków i program wsparcia Twojego mózgu, który tak często i tak intensywnie się boi. Przeczytasz w niej o lękach zapamiętywanych w ciele migdałowatym (“prastarej, pierwotnej strukturze, która przypomina ciała migdałowate wszystkich innych zwierząt”) i lękach rejestrowanych w korze nowej. Dowiesz się, że lęki zapamiętywane w ciele migdałowatym są kojarzone z coraz to nowymi bodźcami (bez żadnej logicznej struktury tego zapamiętywania) i że praktycznie wszystko może być wyzwalaczem naszego lęku. Nauczysz się rozpoznawać lęki produkowane przez lewą półkulę mózgu i prawą. Dowiesz się też, dlaczego ekspozycja na lęk jest doskonałym treningiem ciała migdałowatego (i bez niej trudno będzie się tego lęku pozbyć) i że uciekanie z sytuacji budzącej napięcie (zanim poczujemy w niej ulgę), nauczy nasz mózg, że ucieczka jest dobrym rozwiązaniem. Bardzo, bardzo mocno polecam tę pozycję łączącą neurobiologię interpersonalną z rzetelną wiedzą psychoterapeutyczną (są w niej nawet koncepty terapii akceptacji i zaangażowania!).

Rick Hanson (2018), Szczęśliwy mózg. Sopot: GWP.

Kiedy po raz ostatni przystanąłeś choćby na dziesięć sekund, żeby poczuć i przyjąć jedną z pozytywnych sytuacji, które się wydarzyły w trakcie nawet najbardziej zabieganego dnia? Jeśli nie poświęcasz choć kilku chwil na to, by w tym doświadczeniu się zatrzymać, to ono znika niczym wiatr pośród drzew, miłe przez moment, lecz w dłuższej perspektywie bezwartościowe.
[…]

Zbyt długie zatrzymywanie się na negatywnym doświadczeniu przypomina bieganie po piekle – z każdym okrążeniem wydeptuje coraz głębsze ślady.
fragmenty książki

Na tę książkę trafiłam, gdy przygotowywałam się do wykładu z psychologii pozytywnej dla Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu. I gdy już wpadła w moje ręce, wsiąkłam w jej przesłanie na dobre. Okazało się, że to właśnie Rick Hanson jest autorem chwytliwego w świecie terapii akceptacji i zaangażowania sformułowania, że nasz umysł jest jak rzep na doświadczenia negatywne, a teflon na te pozytywne. A zalecenia Hansona bardzo współgrają z tym, co robię w terapii, korzystając w niej z technik akceptacji i zaangażowania właśnie, uważności i pracy z ciałem. Pokochałam książkę “Szczęśliwy mózg” szczególnie za koncept “naburmuszonego ciała migdałowatego”, czyli takiego, które jest nadwrażliwe na bodźce budzące lęk i “szczęśliwego ciała migdałowatego”, czyli tego, które poddane zostało pozytywnemu treningowi i uwrażliwione zostało na wychwytywanie to, co dobre (czyli – słowami Hansona – “chłonięcie tego, co dobre”). Mocno zostałam też przy jego opisach chronicznego trybu pobudzenia, które w XXI wieku na porządku dziennym serwujemy swojemu ciału (i głowie). Hanson nazywa ten stan „przewlekłą wewnętrzną bezdomnością”. Mogę spokojnie napisać, że “Szczęśliwy mózg” to lektura, która nauczy Was zamieszkiwać Wasze wewnętrzne przestrzenie i je w przepiękny sposób umeblować.

Stuart Shanker (2016), Self-Reg. Jak pomóc dziecku (i sobie) nie dać się stresowi i żyć pełnią możliwości. Mamania

Najważniejszym rodzajem świadomości, jaki dziecko musi wykształcić,
jest świadomość tego, jak to jest odczuwać spokój.
[…]

Nikt nie przyspiesza do setki w sekundę – od spokoju do furii.
[…]

Często w ogóle nie chodzi o słowa. Zamiast tego wystarczy otoczyć dziecko ramionami, delikatnie dotknąć albo pomasować plecy. Po prostu utulić dziecko. To jest właśnie sedno empatii – czysta komunikacja prawopółkulowa, w której damy dziecku odczuć, że nie opuszczamy go w  potrzebie.
fragmenty książki

Już dokładnie nie pamiętam, jak myślałam o emocjach przed przeczytaniem tej książki. Teraz koncepcja samoregulacji wydaje się tak oczywista, tak zdroworozsądkowa, tak kompletna i użyteczna w pracy (nad sobą i w pracy terapeutycznej). Możliwe, że rozwój i praca nad sobą kojarzyły mi się wcześniej z samokontrolą (i w ogóle kontrola jako taką). Tymczasem dzięki tej książce wiem, że dojrzewanie i rozwój są o czymś zupełnie innym. Ich synonimem jest samoregulacja, czyli słuchanie siebie (i słuchanie innych), wyciszanie się (a nie narzucanie sobie), dbanie o siebie (a nie tylko wymaganie od siebie). Uwielbiam tę książkę za to, jak rozprawia się z ideą niegrzecznych dzieci (i niegrzecznych ludzi w ogóle). Autor stawia sprawę jasno: nie ma niegrzecznych dzieci, są tylko takie, o których regulację nie zadbano wystarczająco (i które w efekcie nie potrafią się same autoregulować). I zachwycił mnie również “Self-Regu” rozdział o nastolatkach i ich mózgu (“Mózg adolescenta przypomina samochód rajdowy Formuły 1 bez doświadczonego kierowcy za kółkiem. Nie słucha instruktora, a  jego boczne lusterka nie działają.”). Stuart Shanker napisał przepiękną książkę, z której korzystają niezliczone rzesze moich znajomych-psychoterapeutów, psychologów, coachów i rodziców. Skorzystajcie z niej i Wy :).

Michal Schwartz, Strażnicy mózgu. Neuroimmunologia – nowa nauka, dzięki której nasze mózgi będą zdrowsze i sprawniejsze. Kielce: Charaktery. 

Najkrócej mówiąc, twierdzę, że układ odpornościowy […] jest kluczowym
czynnikiem, utrzymującym nasz mózg w dobrej kondycji.
[…]

Dlaczego nasza sprawność intelektualna zależy
od komórek, które nie są częścią mózgu?
fragmenty książki

Przed sięgnięciem po “Strażników mózgu” nie wiedziałam nawet, że taka dziedzina jak neuroimmunologia w ogóle istnieje. Nic też nie wiedziałam o profesor Michal Schwartz, izraelskiej naukowczyni, która uczyniła z badań sposobów regeneracji uszkodzonych neuronów i powiązań między układem immunologicznym a nerwowym dzieło swojego życia. Michal Schwartz ma za sobą kilkanaście lat przełomowych badań, u zarania których postawiła sobie pytanie: “jak to możliwe, że mózg – jako jedyny w naszym ciele – nie korzysta z wsparcia układu odpornościowego”?. Ta myśl wydała się autorce wysoce paradoksalna. I choć paradygmat naukowy rozłączał układ nerwowy i immunologiczny, zespołowi badaczy skupionemu wokół Michal Schwartz udało się wykazać, że istnieje silne i wieloaspektowe powiązanie między tymi układami. Lubię tę książkę za jej inspirujący rozdział o depresji i nazwanie układu odpornościowego naszym naturalnym antydepresantem. Za porównanie rozwoju chorób neurodegeneracyjnych (takich jak stwardnienie zanikowe boczne czy choroba Alzheimera) do rozwoju guzów. Za neuroimmunologiczne wyjaśnienie pogorszenia się zdolności poznawczych kobiet w ciąży (które na szczęście szybko po ciąży mija!). I za nadzieję jaką daje osobom z uszkodzeniami rdzenia kręgowego. Przeczytajcie koniecznie książkę tej wywrotowej i nieugiętej naukowiec. I dbajcie o swoją fizyczną odporność, to ona leży u podłoża naszej inteligencji, pamięci i psychologicznej odporności.

***

Tyle dobrego dla Was na dziś. Zajrzyjcie też do pierwszego mojego artykułu z tego cyklu. Może przeoczyliście też moją recenzję wspaniałej książki o narcyzach wydanej przez GWP, koniecznie nadróbcie. I zajrzyjcie do nas za czas jakiś, mam jeszcze kilkanaście wybitnych pozycji do zrecenzowania dla Was.

Sabina Sadecka