Pokochać kogoś za to jak pisze. Chcieć wyjść z kimś na kawę, po przeczytaniu jednego rozdziału jego książki. To zdarza się w mojej głowie. Ubóstwiam niektórych pisarzy, nie za to, że piszą NAJLEPIEJ (choć uważam, że są najlepsi), ale za to, że to, co piszą sprawia, że się śmieję w głos, płaczę, odbudowuję w sobie nadzieję, rozumiem więcej, rozumiem lepiej.

Gdyby to tylko ode mnie zależało na tej pisarskiej kawie znalazłby się Abe Kobo (po „Kobiecie z wydm“), John Steinbeck („Na wschód od Edenu“ poruszyło mnie bardzo w latach nastoletnich), Wojciech Tochman (zakochanie po reportażu „Schodów się nie pali“ i tym drugim o mężczyźnie, który traci tożsamość). Byłby tam też oczywiście Stefan Themerson (za wszystko, WSZYSTKO!). Agata Tuszyńska (od kiedy poznałam jej biografię Wiery Gran). I Patti Smith („Poniedziałkowe dzieci“!). Fiodor Dostojewski (po lekturze „Idioty“). Z psychoterapeutów na pewno Dan Siegel (bo – „Psychowzroczność“) i Irvin Yalom („Kat miłości!). I jeszcze Francuz – Christophe Andre‘ (mogłabym czytać bez końca). Itd. itd.

Od miesiąca do tego stolika kawowego zaprosiłabym też Kelly McGonigal, autorkę książki „Siła woli” i trenerkę uczącą na Uniwersytecie Stanforda trudnej sztuki samodyscypliny. Podziwiałabym skrycie – sącząc kawę – jej erudycję, śmiałabym się z jej anegdotek, notowała terapeutyczne ćwiczenia, którymi sypie jak z rękawa. A na koniec pewnie podziękowałabym jej za to, że chciało jej się opisać – tak prosto i tak wyczerpująco – sposób, w jaki możemy zmienić działanie swojego mózgu i… całe swoje życie.

Kawa się pewnie nie wydarzy. Ale dziękuję Ci, Kelly, tak czy owak. Dużo dobrego się dzięki Twojej książce wydarzyło. Przyznaję, początkowo myślałam, że w żółtej okładce kryje się pseudopsychologiczny bełkot, rodem ze sceny goszczącej kiepskich mówców motywacyjnych. Dziękuję Ci, że było to coś zupełnie przeciwnego. Wartościowe badania, sprawdzone techniki i Twój komentarz, który sprawiał, że czułam się, jakbym słuchała Ciebie na jednym z Twoich warsztatów.

Miesiąc z Twoją książką był miesiącem dobrych zdarzeń i wartościowych rozmów. Polecałam Twoją książkę wielu klientom mojej psychoterapii, którzy chcieliby jeść mniej, jeść lepiej, pracować efektywniej lub pozbyć się obniżonego nastroju. Dzieliłam się wynikami cytowanych przez Ciebie badań ze swoimi studentami. Stworzyłam na bazie Twojej książki scenariusz warsztatu dla młodzieży. Zrewidowałam znacznie swój pogląd na terapię uzależnień. Po raz kolejny przekonałam się do technik uważności i medytacji. Twój wywód o różnicach między dopaminą a serotoniną zapamiętam do końca życia. I w końcu zrozumiałam, czemu tak bardzo zmęczona wychodzę z centrum handlowego (i nie, nie chodzi tylko o nadmiar bodźców).

Wzięłam sobie z Twojej książki więcej niż mogłam przypuszczać. Wyciszyłam się. Na trudne maile odpowiadam dopiero po 10 minutach ochłonięcia (co ciekawe, wtedy już jednak w ogóle na nie nie odpowiadam). Zaczęłam ćwiczyć, zaczynając od 3 minut dziennie i rozszerzając to z czasem do całkiem sporej dawki ruchu (wcześniej w ogóle nie zawracałabym sobie tymi 3 minutami głowy). Spaceruję (spacerowałam zawsze, ale od czasów lektury „Siły woli“, wiem, że dobrze traktując swoje ciało, wpływam bezpośrednio na moje emocjonalne i intelektualne zasoby. I uwielbiam i ochoczo praktykuję Twoje „ćwiczenie wśród zieleni“.

Dziękuję.

I za ten film, w którym opisałaś jak dobrze jest się stresować też dziękuję.

Od miesiąca jestem Twoją wierną fanką, Kelly.

K. McGonigal (2012), Siła woli. Wykorzystaj samokontrolę i osiągaj więcej. Gliwice: Wyd. Helion.

Autorką recenzji jest Sabina Sadecka, psycholożka i psychoterapeutka.