Codziennie zajmuje nas mnóstwo spraw, które magazynują się w naszych ociężałych barkach i rozepchanych głowach. Gromadzą się w mięśniach napinając je i w płucach pozostawiając coraz mniej miejsca na tlen i spłycając nasz oddech. Mogłabym w tym miejscu zacząć wychwalać minimalizm, ale nie mam na myśli „mało”, ponieważ jest to określenie nieprecyzyjne i może być rozumiane bardzo subiektywnie. Raczej „tyle, ile ja potrzebuję” czyli moje własne „w sam raz”. Wymaga to samoobserwacji na wielu poziomach: poznawczym, emocjonalnym i somatycznym. To, czemu warto się przyglądać, jeśli ma się na uwadze swoją higienę psychiczną, to na ile sprawy, które otwieram, również domykam. Otwieram okno, by przewietrzyć pomieszczenie. Każdy z nas może potrzebować różnej ilości powietrza, żeby swobodnie oddychać, poczuć się lepiej, dodać sobie energii. Jednak jeżeli pozostawimy zbyt wiele otwartych okien może powstać przeciąg, który nie dość, że narobi solidnego bałaganu w naszym pomieszczeniu, to jeszcze podwieje nam nerki. Nie taka była intencja otwierania okien.

Co może być taką sprawą, takim oknem? Wszystko, co uruchamia w nas emocje, z czym wiążą się nasze potrzeby – słowem, to, co jest dla nas ważne. Możemy nazwać je figurą, czyli czymś, co w danym momencie jest dla nas najistotniejsze, świadomie bądź nie. Jak pryzmat może tkwić tuż przed oczami, nie będąc sam w sobie widziany, wpływać na widzenie rzeczywistości wokół.

Ważne też by rozróżnić takie domknięcie od potrzeby domknięcia poznawczego, która wiąże się raczej z potrzebą przewidywalności, kontroli, poszukiwaniem jednoznacznych odpowiedzi na rodzące się pytania, które dają poczucie bezpieczeństwa, natomiast ich brak – lęk. Domknięcie figury mówi natomiast o procesie świadomej samoregulacji. Zauważamy naszą niedokończoną sprawę, reakcje jakie w nas wywołuje, emocje i ich doznania fizjologiczne, jesteśmy w stanie ją nazwać, wiemy czym jest i umiemy powiązać jej doświadczenie z jej treścią. Następnie mobilizujemy, przygotowujemy energię do działania z nią związanego, także poznawczo planujemy, by móc wreszcie podjąć działanie i zrobić to w pełnej świadomości, tego co robię i po co. Później natomiast muszę wycofać tę energię, aby móc zająć się innymi sprawami, poświęcić im swoją uwagę. Możecie wyobrazić sobie to na zasadzie rysowanej figury koła, gdzie każdy etap samoregulacji jest kolejnym jej fragmentem i gdzie doprowadzamy linię ołówka do początku, gdzie zaczynaliśmy rysować zamykamy koło. Niedomknięcie figury to zatrzymanie procesu rysowania, zawieszenie dłoni w powietrzu. Tam, gdzie jedno się kończy, jest możliwe rozpoczęcie kolejnego. Może to dotyczyć tak konkretnych spraw do wykonania, jak i emocji, które nie wyrażone i nie puszczone, będą kumulować się w postaci napięcia, powracać w myślach.

Domykanie takiej figury różni się od potrzeby domknięcia poznawczego także tym, że domykamy na tyle, na ile jest to możliwe i w sposobach na to jesteśmy kreatywni i elastyczni. Nie trzymamy się kurczowo jednego sposobu, do którego się przywiązaliśmy. To kierowanie uwagą i energią między wnętrzem a otoczeniem. To proces mówiący o naszym zaangażowaniu, aktywności, twórczości, braniu za siebie odpowiedzialności w danych okolicznościach, których jesteśmy świadomi.

I w tym momencie zatrzymuję się na własnej trudności z domknięciem – przy takim temacie artykułu poszukuję idealnej klamry i każde domknięcie wydaje się niewystarczające, zawieszam więc działanie i powracam do etapu mobilizacji energii. Przeżuwam w głowie słowa, szukam synonimów, inspiracji cytatami, żongluję nimi, kiedy powoli powinnam je już odkładać na swoje miejsce. Aż pomocne okazuje się spojrzenie do wewnątrz, zauważenie i nazwanie tego, co się tam znajduje, czyli mojego zatrzymania w działaniu, lęku przed niespełnianiem oczekiwań moich i czytelników. Ale nie zatrzymuję się w tym punkcie. To, co z tym dalej robię to mniej lub bardziej sprawnie składam w zdania i robię to w kontakcie ze sobą, ze swoimi myślami o byciu nieperfekcyjną autorką artykułu i z moim niepokojem. Pozostaje mi tylko zakończyć, wycofując się i pozwalając domkniętej figurze odpłynąć jak chmurka.

Elwira Wawrzyniak