On ciągle jeździ na moim rowerze. On, czyli Egon.
Mieszkamy tu, mama i ja.
I jeszcze Daniel, no i ten, który zabiera mi rower.
fragment książki

 

Tak zaczyna się wydana przez Wydawnictwo Zakamarki książka „Doris ma dość”. Autorka, Pija Lindenbaum, umiejętnie wprowadza czytelnika w akcję – prostymi na pozór zdaniami przekazuje nam wiele dość istotnych informacji.

Przede wszystkim, warto zwrócić uwagę na pierwszoosobową formę narracji. Zwiastuje ona emocjonalność i bezpośredni przekaz. Świat, który zobaczymy, to rzeczywistość widziana oczami dziecka. Wspomniana wcześniej uczuciowość wybrzmiewa już w pierwszym zdaniu: „On ciągle jeździ na moim rowerze” – ileż tu żalu i pretensji! Użycie zaimka osobowego „on” jako określenie sprawcy wskazuje na niechęć małego narratora. Ale ta antypatia nie jest spowodowana wyłącznie bezprawnym korzystaniem z czyjejś własności, ma ona głębsze podłoże. Kiedy czytamy: „Mieszkamy tu, mama i ja. I jeszcze Daniel, no i ten, który zabiera mi rower”, domyślamy się z jakiego typu rodziną mamy do czynienia. Daniel to zapewne partner mamy, a Egon to po prostu jego syn.

Z kolejnych słów tego wywodu dowiadujemy się, że narratorem jest dziewczynka. To właśnie tytułowa Doris. Pytanie zatem czego ma dość? Czy tego, że on, Egon, ciągle jeździ jej rowerem? Nie, chodzi o coś więcej. Doris czuje się lekceważona! Nie dość, że przerwano jej ważne zadanie (miała zbudować drogę) i zmuszono do ubrania wizytowej sukienki, to jeszcze musi odstawić rower, na którym jeździł Egon!

Poczucie krzywdy narasta w dziewczynce i kiedy osiąga apogeum postanawia, że ucieknie z domu. Wyrusza w podróż do miejsca, którego nie zna, gdzie można chodzić w takim ubraniu, jakim się chce i wszystko jest gratis. Wędruje niezłomnie, napotykając po drodze znajome osoby, które zwracają uwagę na jej przykrótki strój marynarski. Doris ignoruje przytyki i kontynuuje swoją podróż. Im dłużej idzie tym dłuższe stają się jej włosy, którymi może się otulić, kiedy robi się jej zimno.

Wędrówka zdaje się nie mieć końca, aż do chwili, kiedy pod dziewczynką zarywa się most i wpada do rowu. Opuszczona i zrezygnowana woła o pomoc, lecz nikt jej nie słyszy. Nagle, myśl o Egonie, który zapewne przywłaszczy sobie jej rower, dodaje jej sił. Z impetem wybiega z dołu, po czym postanawia wrócić do domu. Powrót nie przynosi jednak ulgi, a wręcz wywołuje złość, ponieważ nikt nie dostrzegł jej nieobecności. Czerwone włosy i równie płomienny strój marynarski dziewczynki symbolizują jej stan emocjonalny. Czy rodzina przestanie w końcu ją lekceważyć? Koniecznie sprawdźcie sami!

Z całą pewnością docenicie z jaką prostotą Pija Lindenbaum uchwyciła złożoną problematykę rodzin patchworkowych. To dobra lektura dla całej familii, ale znacznie ważniejsze wydaje mi się, żeby trafiła w ręce rodziców – pozwala ona bowiem dostrzec emocje dziecka. Pomimo ograniczonych możliwości komunikacyjnych świat przeżyć wewnętrznych naszych maluchów jest przecież przebogaty. Lektura „Doris ma dość” tę prostą prawdę Wam uświadomi. A jeśli, na dodatek, Wasza rodzina ma podobną strukturę jak ta z książki – pomoże zainicjować rozmowę.

Estera Zoc-Firlik

Pija Lindenbaum, „Doris ma dość”, wydawnictwo Zakamarki

 

l