Sny interesowały mnie od zawsze i były częścią mojego życia. Niezależnie od tego czy jako dziecko maszerowałem w nocy, przestraszony z miśkiem pod pachą do łóżka rodziców, bo znowu przyśnił mi się Kermit żaba z Muppet Show (którego z resztą po kilku latach w pewnym śnie pokonałem i już nigdy potem o nim nie śniłem), czy też teraz jako dorosły człowiek, psychoterapeuta pracuję ze snami swoimi oraz moich klientów. Były i są dla mnie światem tajemniczym i fascynującym. Namacalnym dowodem istnienia innej, równoległej rzeczywistości.

Przeczuwałem także, już od dziecka, że mają one związek z moim rozwojem. Pamiętam, jak w wieku 8-9 lat miałem sen, w którym patrzyłem na siebie samego z boku jak rozmawiam z kolegą, wymądrzając się nieco – ten sen uświadomił mi, że czasami zachowywałem się w taki sposób i umożliwił mi zrobienie pierwszego kroku na drodze do zmiany tego nieprzydatnego dla mnie i dla mojego otoczenia zachowania. W snach mogłem wykazywać się odwagą w przezwyciężaniu swojego strachu w spotkaniach z koszmarnymi postaciami: Kermitem o skórze ugotowanego kurczaka z rosołu, czarownicą oraz wojownikiem z bajek S-F. W tych konkretnych, przełomowych snach, kiedy to stawałem oko w oko z niebezpieczeństwami, i kiedy udawało mi się nie stchórzyć po raz kolejny, zawsze uwalniało się dużo pozytywnej energii – na przykład rozwijający się koszmar potrafił przekształcić się, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, w długi, senny „film fabularny”, w którym przeżywałem, ja-zwycięski, ja-bohaterski, niesamowite przygody na Dzikim Zachodzie (fascynowały mnie w tym czasie westerny) i budziłem się w wyśmienitym nastroju.

Teraz także doświadczam tego uczucia „picia wody z ożywczego zdroju” ilekroć uda mi się trafnie zinterpretować mój własny sen oraz doświadczam ogromnej satysfakcji, jeśli udaje się wspólnie popracować i odkryć znaczenie snu któregoś z moich klientów.

Z tych właśnie powodów z dużym zainteresowaniem podszedłem do lektury książki „Wielki sennik” Andreasa Baumgartena. Na początku byłem nieco sceptycznie nastawiony – rzadko korzystam przy interpretacji snów z senników, opierając się w większym stopniu na pracy z bieżącym doświadczeniem snu (swojego lub klienta) oraz zbierając raczej indywidualne skojarzenia do sennych symboli, aby lepiej zrozumieć znaczenie marzeń sennych – jest to sposób pracy ze snami charakterystyczny dla psychologii zorientowanej na proces. Po zakończonej lekturze uważam jednak, że książka ta jest bardzo przydatna dla tych, którzy snami i ich interpretacją się interesują, bądź też chcieliby się zainteresować – szczególnie z tego powodu, że zawiera w sobie w zasadzie jakby dwie książki. Jedną jest właśnie tytułowy sennik, leksykon – zawierający swoją drogą wiele ciekawych znaczeń różnych symboli, które, jeśli rozsądnie wykorzystywane, mogą stanowić interesujący punkt wyjścia do dalszych interpretacji. A drugą, 170-stronicowy przewodnik – wprowadzenie do fascynującej sztuki analizy własnych snów.

Przede wszystkim, na każdym kroku widać, że autor jest ekspertem w dziedzinie interpretacji snów. Z jednej strony, podaje bardzo dużo praktycznych wskazówek oraz prostych ćwiczeń dotyczących lepszego pamiętania (bardzo przydatne dla tych, którzy mówią, że nie mają albo nie pamiętają snów, a chcieliby zmienić ten stan rzeczy) oraz interpretacji marzeń sennych, a z drugiej strony, subtelnie podkreśla rolę intuicji, pokory, doświadczenia oraz ciekawości siebie w kontakcie z tak delikatną i specyficzną materią jaką są sny. Poświęca sporo miejsca „zasadom BHP” interpretacji snów – podaje przykłady sytuacji kiedy lepiej samemu ich nie interpretować, podkreśla w jaki sposób mądrze korzystać z leksykonu symboli, tak żeby nie opierać się na nim tylko i wyłącznie, bo to czasami w najlepszym wypadku spłyca, a często wręcz uniemożliwia prawidłową interpretację snu i zaprasza do fascynującej podróży w ten tajemniczy świat.

Książka porusza wiele interesujących wątków – mnie na przykład bardzo zainteresował rozdział dotyczący „zadawania” (samemu sobie) marzeń sennych, aby uzyskać z podświadomości odpowiedzi na dręczące nas pytania i móc łatwiej rozwiązywać konkretne konflikty i problemy. Mam w tym temacie własne doświadczenia – kiedyś sen podpowiedział mi, w symbolicznej formie, gdzie szukać zgubionych kluczyków do samochodu i rzeczywiście tam były!

Autor ujął mnie także bardzo dojrzałym i otwartym, a jednocześnie rzeczowym, konkretnym podejściem do kontrowersyjnego tematu snów proroczych, których dużo ludzi doświadcza w różnych okresach swojego życia. Rozważył różne ich wytłumaczenia – na przykład samospełniające się przepowiednie, kiedy to nieświadomie działamy w taki sposób, żeby sen sam się urzeczywistnił. Inna sytuacja to, według niego, obecność podświadomych przeczuć, które wyrażają się w snach, a w których, być może, już na wiele lat przed zaistnieniem konkretnych wydarzeń zawarta jest wskazówka co do tego, w jaki sposób się potoczą. A następnie pisze: „Powyższe hipotezy nie wyjaśniają natomiast takich przeczuć, które z całą pewnością nie opierają się na żadnych podświadomie zarejestrowanych informacjach. (…) Być może w tym wyjątkowym stanie, jakim jest marzenie senne, rzeczywiście opuszczamy obecny czas i przestrzeń, by dotrzeć do innego wymiaru i stamtąd zajrzeć w przyszłość, jak twierdzi się w ezoteryce. Jest to jednak, przynajmniej na razie, czysta spekulacja, w którą można wierzyć, ale której nie sposób udowodnić”. Jak dla mnie, bomba! Bo uważam, że interpretując sny bardzo ważne jest, żeby z jednej strony pozwolić głowie bujać w chmurach (polegać na intuicji, wyobrażeniach, otworzyć się na różne podświadome skojarzenia), z drugiej jednak trzeba umieć twardo stać nogami na ziemi – regularnie ćwiczyć, sprawdzać różne interpretacje swoich snów, nie dawać się zbyt łatwo uwieść temu światu i tylko na jego odpowiedziach polegać.

Książka ta zawiera wiele technik pomocnych w tym, żeby, tak jak to było w moim śnie z dzieciństwa, w którym „zadzierałem nosa”, być w stanie czasami stanąć obok i spojrzeć na swój sen, czyli tak naprawdę na siebie samego z innej perspektywy, bo tylko wtedy możemy odkryć na swój temat coś nowego, ważnego, coś, co pozwoli nam od tego momentu (jeśli wprowadzimy zgodnie z tą nową wiedzą zmiany do swojego postępowania na co dzień) żyć w poczuciu większej równowagi i wewnętrznego spokoju. A jest to sztuka niełatwa, bo analizować swoje sny jest zwykle trudniej niż sny innych ludzi. Dzieje się tak dlatego, że sny najczęściej celowo prowadzą nas w obszary, których podświadomie unikamy, boimy się, nie chcemy tam zaglądać, co jest nam jednak potrzebne do harmonijnego rozwoju i, zwyczajnie, do osiągnięcia w życiu poczucia prawdziwego, głębokiego szczęścia. To dlatego Carl Gustav Jung, twórca psychologii analitycznej, mistrz interpretacji snów, często ubolewał, że nie ma jakiegoś innego niż on sam „Junga”, który pomógłby mu zinterpretować jego własne sny, podobnie jak on sam był nieocenioną pomocą w analizie snów swoich klientów.

Praca ze snami jest dla mnie podróżą bohatera, którym każdy i każda z nas jest, tylko że często pozostaje w nas nie do końca odkryty i w związku z tym nie do końca wykorzystany w życiu. Książka „Wielki sennik” jest mapą i przewodnikiem po tym nieznanym terytorium. To podróż, w którą wysyła nas życie, w pewnym sensie czy tego chcemy, czy też nie. Podobnie jak Kopernik usunął naszą planetę z centrum wszechświata, tak praca ze snami uświadamia nam, że to nie do końca my sami rządzimy w naszym wnętrzu, w naszej psychice, i że często cierpienie w życiu wynika właśnie z niewystarczająco uważnego i pokornego wsłuchania się w nasze najgłębsze, nieświadome potrzeby i marzenia, które znajdują swoje odbicie właśnie w snach.

A więc… cała naprzód ku nowej przygodzie?!

Maciej Gendek