Różnorakie przekonania i mity na temat miłości rodzą się już w dzieciństwie, a kształtują w dorosłym życiu pod wpływem kultury, religii i medialnych przekazów. Każdy podkłada inną treść pod to słowo (…). Ta, której zawsze najbardziej nam brakuje, to miłość bezwarunkowa. Miłość bezwarunkowa to bardziej stan, zdolność, niż emocja. To poczucie własnego bogactwa i gotowość do obdarowywania nim innych bez oczekiwania czegokolwiek w zamian. Miłość bezwarunkowa nie służy budowaniu związków, nie ma roszczeń, nie zabiera wolności, oznacza też przyjmowanie drugiego człowieka takim, jaki jest, bez osądów. Dlatego jest bardziej stanem niż osobą, bo nie ma obiektu – w równym stopniu kochamy bliźnich jak i siebie.
fragment książki

Dorosłe Dziewczynki z Rodzin Dysfunkcyjnych – zacznijmy może od definicji, bo już na samym początku lektury zjeżyłam się nieco w niezgodzie na nadawanie takich etykiet. Na szczęście, problem ten zauważa również autorka, Eugenia Herzyk (psychoterapeutka), wspominając o możliwych skutkach rozpowszechnienia i stosowania na szeroką skalę terminu DDA (Dorosłe Dziecko z rodziny Alkoholowej). Niemniej, terminu DDD używa, choć nie stygmatyzuje: podkreśla, że każda z nas miała w mniejszym lub większym stopniu właśnie takie dzieciństwo, bo trudno o warunki idealne, a idealni ludzie (rodzice) nie istnieją. I takie nieidealne dzieciństwo sprawia, że umiejętne zarządzanie emocjami staje się problemem. W różnych obszarach i w różnym stopniu.

Autorka opisuje trudności w zarządzaniu czterema emocjami/stanami emocjonalnymi. Są to: lęk, popęd seksualny, złość oraz smutek. Każdy z nich powstaje na skutek deficytów w różnych obszarach rozwojowych: poczucia bezpieczeństwa, poczucia kobiecości, poczucia własnej wartości i bezwarunkowej miłości. Każdemu z wymienionych obszarów poświęca osobny rozdział, omawiając przejawy braków w tym zakresie i możliwe sposoby nauki bezpiecznego radzenia sobie z emocjami.

W trakcie lektury co kilka stron łapałam się na myśli, że to książka o ekstremach. Bo autorka wprowadza kolejny podział i kolejne etykiety: na kobietę podporządkowaną i dominującą (przypisując im odpowiednio Wzór Zachowania C i Wzór Zachowania A*), a zachowania tychże kobiet znajdują się zwykle na przeciwległych końcach pewnego kontinuum. Nie miałam w sobie na to zgody. Jednakże, i tutaj autorka „tłumaczy się” z tego zabiegu pisząc, że to przerysowania i obrazy w krzywym zwierciadle użyte dla stworzenia przejrzystego wizerunku obu typów Dorosłych Dziewczynek. Mimo wszystko jednak myślę, że nieco łatwiej byłoby nam utożsamić się z opisywanymi postawami, gdyby uwzględnione zostały wszystkie odcienie szarości, znajdujące się pomiędzy czernią i bielą – bo przecież nosimy w sobie tyle historii, że nie sposób dać się tak jednoznacznie zaszufladkować.

Szczególnie istotnym rozdziałem był dla mnie ten o złości – o tym, jak ważne jest, by pozwolić sobie na jej przepływ, nie odcinać, nie tłumić i nie zamieniać na inne emocje (na przykład smutek – znacie pewnie kobiety płaczące ze złości?). Złość wyznacza i chroni nasze granice. Informuje nas, że zostały przekroczone. Niestety, często jako dziewczynki dostajemy lekcję, że „złość piękności szkodzi” (to nawet dwie lekcje w jednym – druga mówi o tym, że powinnyśmy być piękne). Więc przestajemy się złościć, pozbawiając się cennych informacji płynących z doświadczania tej (i każdej innej) emocji.

W końcowym rozdziale Herzyk opisuje pokrótce metody, które uznaje za skuteczne w psychoterapii kobiet pragnących nauczyć się zarządzać emocjami i zyskać bezwarunkowe poczucie bezpieczeństwa, bezwarunkowe poczucie kobiecości, bezwarunkowe poczucie własnej wartości i bezwarunkową miłość. Wspomina też o tym, na co warto być uważnym przy wyborze terapeuty/tki i już w trakcie procesu psychoterapii – ostrzega przed nadużyciami i manipulacjami, co jest niezwykle ważną wiedzą, a o czym niewtajemniczona w tajniki psychoterapii potencjalna klientka może nie mieć pojęcia. W końcowych akapitach, zachęcając do zgłębiania samoświadomości poprzez lekturę książek psychologicznych, autorka zapisuje zdanie, które bardzo mnie ucieszyło i zmieniło odbiór tej książki: „starajcie się traktować to, co piszą autorzy jako ich prawdę, a nie prawdę absolutną. Bierzcie z nich (z książek) to, co wydaje się Wam przydatne, odrzucajcie treści, z którymi się nie zgadzacie. Dotyczy to także książki, którą właśnie czytacie”.

Dziękuję, autorko, że dajesz wolność. Odrzucam więc etykietowanie i czarno-białe portrety, a zabieram uważność na warunkowość miłości, kobiecości, poczucia bezpieczeństwa i własnej wartości. I krótką wiadomość do każdej z nas: złośćmy się, drogie kobiety. Bo to brak złości przeszkodzi nam w życiu takim, jakiego byśmy chciały.

Natalia Stasiowska

Eugenia Herzyk, Dorosłe Dziewczynki z rodzin Dysfunkcyjnych, Novae Res