Koniec końców wiedziałam, że choćbym nie wiem jak się szorowała, choćbym poparzyła sobie skórę, wydłubała oczy, choćbym ogłuchła, choćbym zmieniła sposób mówienia i strój, i nawet nazwisko, zawsze będę we mnie widzieli brudaskę.
fragment książki

Kończyłam czytać „Niemkę” Armanda Lucasa Correi ze łzami w oczach. Można powiedzieć, że przeżyłam swojego rodzaju katharsis – tak głęboko poruszyła mną ta opowieść. I na tyle głęboko, że nie potrafię jej opisać w sposób formalny, trzymając się sztywno norm.

Losy głównej bohaterki śledziłam z napięciem. Bardzo chciałam, żeby jej historia miała szczęśliwy finał, ale podskórnie czułam, że to niemożliwe. I choć wiernie towarzyszyłam Hannie w jej przeżyciach, to się z nią nie identyfikowałam. Zbyt dużo nas dzieliło: czas, miejsce, doświadczenie. Pomimo tych różnic wciąż zdolna byłam do empatii. Poczułam się odrzucona, samotna i niespełniona. Przepełnił mnie żal i bezsilność. Te emocje nie pozwoliły, aby lektura „Niemki” była po prostu umysłowym relaksem.

Słowo „relaks” jest zresztą pewną niestosownością, bowiem kontekst nie pozwala na czytanie powieści z przyjemnością. Punktem odniesienia dla fabuły stały się prawdziwe wydarzenia. Są to fakty niechciane, ukrywane i powszechnie nieznane. Przyznaję, sama dotąd nie wiedziałam o dramatycznych losach pasażerów statku „St. Louis”. O tym, że rejs do Hawany był nie tylko przepustką do wolności, ale przede wszystkim szansą na przeżycie. Opowieść o niechcianych uchodźcach uświadomiła mi, że historia niezmiennie zatacza koło. Nietrudno bowiem dostrzec w losach Hanny i jej współpasażerów analogię do czasów obecnych – czyli do kwestii przyjmowania uchodźców m.in. z Syrii przez inne kraje.

„Niemka” Armanda Lucasa Correi jest świadectwem najprostszej życiowej prawdy – najważniejszy jest człowiek. Wszystko się od niego zaczyna i na nim kończy. W kluczowych i fundamentalnych sprawach różnica poglądów, odmienny temperament, wiara w innego boga nie powinny mieć znaczenia. Bo jeśli nawet dzieli nas kultura, to natura jest tym, co nas łączy. Dzięki niej człowiek może porozumiewać się językiem emocji. Jesteśmy zatem w stanie zrozumieć to, co wspólne dla każdego: cierpienie, tęsknotę, bezsilność, miłość czy przywiązanie.

Nie chcę odkrywać wszystkich kart (wszak nie chodzi o to, żeby napisać streszczenie), powieść zawiera o wiele więcej wątków takich, jak kwestia żydowska, relacja matka-córka, utrata ojca, dojrzewanie itd. Mnie jednak najbardziej uderzył problem tułaczki, odrzucenia, utraty dawnego życia i dlatego o nim wspominam i rozmyślam.

Opowieść ta z całą pewnością ma walor emocjonalny. Nie pozwala tkwić w przeświadczeniu, że „ta sprawa mnie nie dotyczy”. Skłania do refleksji, wyobrażenia siebie samego w podobnej sytuacji. „Niemka” zostawia w sercu ślad. W moim zostawiła.

Estera Zoc-Firlik

Armanda Lucas Correa „Niemka”, wydawnictwo Czarna Owca