Nauka nie zawsze jest tak obiektywnym
narzędziem, za jakie uchodzi.
fragment książki

Codziennie wielokrotnie wysłuchuję w gabinecie tej samej opowieści, której nadałam roboczy tytuł “życie i cała reszta”. Co godzinę jednak dekoracje tej opowieści zmieniają się, na scenę – wraz z nowym klientem psychoterapii – wchodzą zupełnie inne postaci, w swoich mentalnych walizkach dźwigają inne zasoby i inne trudności, didaskalia zmieniają ton z depresyjnego na zalękniony, momentami agresywny, rozmarzony, bywa że i dumny i szczęśliwy. Inne są też tej opowieści podtytuły. Bywają dramatyczne jak “Przegrałem swoje życie”, poszukujące “Nie wiem, co nie działa”, jak i te bardzo zdeterminowane “Będę działał/a do skutku, aż to się nie zmieni”. Zdarza nam się podczas psychoterapii dopisać nowy rozdział starej opowieści, czasami zaś starą opowieści napisać prawie na nowo.

Im dłużej jednak pracuję w swojej pracy, tym bardziej upewniam się, że nie byłoby psychoterapii bez uszanowania różnorodności. I bez prostej prawdy, że nie ma jednego scenariusza [wystarczająco] dobrze przeżytego życia i że każdy jest inny. I aby psychoterapia miała sens, to zmiana wypływać musi ze środka opowieści klienta. A nie tego, jak to widziałby psychoterapeuta swoimi oczami, korzystając ze swoich – nawet najlepszych na świecie – zasobów, najsilniej ugruntowanych przekonań i dobrych intencji.

Tę różnorodność jednak nie zawsze szanują programy studiów, czy podręczniki dla przyszłych psychologów. Wiele z nich zakłada, że naszymi klientami będą tylko osoby heteroseksualne, białe, władające naszym pierwszym językiem, zdrowe somatycznie. I nie ma co winić za to programów studiów [przynajmniej nie zupełnie]. Żeby pracować w zawodach pomocowych, trzeba bowiem – według mnie – być erudytą. Sama tylko psychoterapia nie obejdzie się bez takich dziedzin jak medycyna [i to nie tylko psychiatria], pedagogika, socjologia, kulturoznawstwo, prawo, a nawet, co jest dla mnie coraz bardziej jasne po lekturze książki takiej jak “LGB. Zdrowie psychiczne i seksualne” – historia i etyka.

Doceniam tym bardziej książki, które szanują interdyscyplinarność mojej dziedziny i zachęcają mnie do dalszych studiów. Monografia “LGB. Zdrowie psychiczne i seksualne” to według mnie must-read każdego psychologa, seksuologa czy psychiatry. To też wzór dla innych opracowań tematycznych tego typu.

To też książka, dzięki której po raz kolejny mogłam przemyśleć koncepcję “normalności”. Refleksja nad tym, czy dane zachowanie czy nie spełnia jej wymogi jest ze mną od początku mojej psychoterapeutycznej pracy. Zagościła jednak na dobre w mojej głowie od czasu stażu na oddziale psychiatrii. Do dziś nie mam wewnętrznej jasności, czy kobieta, której największym marzeniem było zostać księdzem przejawiała cechy psychopatologii czy raczej wojującego feminizmu. “LGB. Zdrowie psychiczne i seksualne” rozprawia się z pojęciem normalności na polu zachowań seksualnych, uzupełniając rozważania nad nią – przeróżnymi [czasami sprzecznymi] definicjami “zdrowia psychicznego”. Bardzo mocno jest ze mną zdanie z jednego z pierwszych rozdziałów książki: Niewidzialność heteroseksualności jest zatem jednym z najsilniejszych fundamentów “heteronormatywy”, w której heteroseksualna oczywistość jest niedostrzegalna.

“LGB. Zdrowie psychiczne i seksualne” nie da się czytać bez wstydu za naszą cywilizację, która dopiero niedawno wypisała homoseksualizm z najważniejszych inwentarzy zaburzeń psychicznych. A i tak dla niektórych psychologów i psychoterapeutów homoseksualizm jest pretekstem do terapii, zwanej w okrutny sposób “naprawczą”. To jednak nie tylko książka ukazująca historię naszego ludzkiego podejścia do nieheteroseksualności, ale też zbiór najnowszych badań w tej dziedzinie.

To również zauważenie, że kontekst, w jakim funkcjonują osoby LGB ma ogromny wpływ na ich funkcjonowanie psychiczne. W społeczeństwie takim jak nasze, gdzie homoseksualiści są powszechnie traktowani z lekceważeniem i pogardą – nie mówiąc już o wrogości – byłoby naprawdę zadziwiające, gdyby znaczna ich część nie cierpiała z powodu zaburzeń obrazu siebie czy poczucia braku szczęścia, związanego ze społecznym naznaczeniem. Jeśli więc pojawi się u nich neurotyzm, to zupełnie nieuzasadnione i nieadekwatne jest traktowanie go jako właściwości homoseksualności – czytamy w książce.

Czytajcie więc, dokształcajcie się, otwierajcie na różnorodność, doświadczajcie. Bez tego trudno będzie Wam nie tylko być dobrymi psychoterapeutami, trudno będzie Wam w ogóle wytrwać w tym zawodzie.

Życzę Wam wspaniałego asystowania różnorodności Waszych klientów.

LGB. Zdrowie psychiczne i seksualne [2016]. Pod red. Roberta Kowalczyka, Remigiusza Jarosława Tritta, Zbigniewa Lwa-Starowicza. Warszawa: PZWL.

Książka do kupienia tutaj.