Dzieje mojego życia pokażą, iż wszystkie nauki otrzymałem w bezpośrednim przekazie guru – uczeń.

W czasie podróży często byłem proszony o organizowanie odosobnień dla mieszkańców okręgu. Podczas takich szesnastodniowych lub dłuższych praktyk uczestnicy pościli, śpiewali i modlili się. Dieta była bardzo surowa: pierwszego dnia głodówka od południa i nakaz milczenia z krótką przerwą na odpoczynek. Następnego dnia nie wolno było przyjmować jedzenia ani picia i należało zachować absolutną ciszę, nie licząc śpiewów. Ten dwudniowy schemat obowiązywał przez całe odosobnienie.

fragment książki

Podróż samolotem, samochodem czy innym mechanicznym środkiem transportu to całkowite odcięcie się od wszystkiego, co symbolizuje Tybet. Tam szybkie przemieszczanie nie oznacza prawdziwego podróżowania, bo obniża jakość przeżyć. Pozbawia czegoś magicznego, czego doświadcza się podczas wędrówki obcując z naturą, dostrzegając szczegóły, będąc skupionym i uważnym.  Tak samo musiałam podejść do lektury tej książki – wysiąść na chwilę z pędzącego ekspresu i wjechać na bocznicę. „Urodzony w Tybecie” to piesza wyprawa przez kulturę prostoty, ogromnego przywiązania do tradycji, gdzie sednem intelektualnych aspiracji są buddyjskie ideały.

Chӧgyam Trungpa jako mały chłopiec został rozpoznany jako jedenaste wcielenie Trungpy Tulku – inkarnacji tybetańskich lamów, którzy przewodzili klasztorom Surmang. Zanim w wieku kilkunastu lat został opatem, pod okiem duchownych nauczycieli i swoich guru przeszedł wszechstronny trening: studiował buddyjskie nauki, praktykował medytację, uczył się rytualnego tańca, który był duchowym ćwiczeniem wzmacniającym uważność i prowadził rozmaite rytuały. Jako bardzo młody człowiek, musiał sprostać ogromnym oczekiwaniom w związku z pełnioną rolą i szybko dojrzeć do podejmowania decyzji mających wpływ na funkcjonowanie klasztoru oraz innych ludzi, zwracających się do niego po duchową poradę.

Ta dojrzałość i wytrwałość przydała się również podczas ucieczki z Tybetu do Indii, dokąd próbowały się przedostać tysiące uchodźców po inwazji i reperkusjach ze strony komunistycznych Chin. Wspomnienia autora o kilkumiesięcznej przeprawie przez Himalaje to z jednej strony opis zmagań ze swoimi słabościami i przeciwnościami natury, a z drugiej nadzieja i przeświadczenie o karmie, jako wrodzonej sprawiedliwości za wcześniejsze czyny i działania. Doświadczenie ciężkiej podróży, miało dla jej uczestników duchowy charakter i pokazało, jaką siłę można czerpać będąc zwróconym ku swojemu wnętrzu.

Taki trening pokory mógł mieć też wpływ na to, jak wyglądało spotkanie Chӧgyama Trungy z krajami Zachodu. Stypendium w Wielkiej Brytanii i późniejszy pobyt w Stanach Zjednoczonych, gdzie nauczał dharmy, wspomina jako doświadczenie, które go wzbogaciło i zarazem wyzwoliło. Prostota stylu życia, które wiódł w Tybecie, odebrane wykształcenie i rygorystyczny trening, okazały się mocną podstawą do odnalezienia się w różnych kulturach, do których podchodził z zaciekawieniem i szacunkiem. Wspominał: „Nie opuszcza mnie poczucie wdzięczności dla moich tybetańskich nauczycieli, doceniam też tybetańską mądrość, którą mi przekazali, począwszy od tego, jak rozbić namiot, a skończywszy na osiągnięciu przebudzenia”. To tak, jakby boso szedł przez świat.

Przewijający się w książce motyw wędrówki może być dla czytelnika opisem sposobu zdobywania życiowego doświadczenia. Taką podróżą jest czas dorastania, przeprawa przez góry i ucieczka z kraju, czy wyprawa i zanurzenie się w innej kulturze. Homo viator żyje przecież w każdym z nas.

Autorka: Joanna Duda

Opis: Od wielu lat kieruję projektami z zakresu rozwoju zasobów ludzkich i systemów motywacyjnych. Obecnie pracuję w dziale HR w dużej korporacji, w której zajmuję się obszarem benefitów dla pracowników. Jestem mamą Magdy i Michała, moich ukochanych nauczycieli uważności. Książki potrafią mnie całkowicie pochłonąć, a szczególnie bliska jest mi literatura czeska

Książkę możesz znaleźć TUTAJ.