Zakochałam się w swoim terapeucie – co robić? Podnieca mnie moja terapeutka – czy coś jest ze mną nie tak?

Wszystko w porządku. Takie uczucia pojawiają się u klientów bardzo często, to normalne. Żeby praca nad sobą w psychoterapii była możliwa potrzeba przecież dużo zaufania, intymności, rozmów o uczuciach oraz postrzegania psychoterapeuty jako tego mądrzejszego, bardziej doświadczonego, kogoś od kogo możemy w pewnym sensie, chociaż zabrzmi to bardzo górnolotnie, „uczyć się jak żyć” – inaczej psychoterapia nie ma sensu. Do tego trafiamy na sesje często właśnie dlatego, że nasze relacje z najbliższymi ludźmi przechodzą kryzys lub się rozpadają. Samotność jest częstym tematem do pracy. Poza tym, niezależnie od tego czy pracujecie w podejściu psychoanalizy czy nie – relacja terapeutyczna (podobnie jak nasze bliskie, intymne relacje) na poziomie emocjonalnym naprawdę przypomina relację z rodzicami – a stąd do zakochania już tylko jeden krok. Nie ma się w związku z tym co dziwić, że w tak bliskim kontakcie mogą pojawić się różne uczucia – przecież swojej emocjonalności oraz atrakcyjności jako kobieta czy mężczyzna nie odwieszamy jak kurtki na wieszaku przed wejściem do gabinetu. Nie robi tego klient, nie robi tego także psychoterapeuta.

Nie musimy się bać tych uczuć. Najlepiej o tym wprost porozmawiać z psychoterapeutą – może to być bardzo ważny i potrzebny temat do pracy. Często przecież decydujemy się na terapię właśnie dlatego, że chcemy poczuć się bardziej atrakcyjni i pracować nad naszymi wyobrażeniami, marzeniami o byciu w szczęśliwych związkach, ale też nad lękami, które często im towarzyszą – np. obawą, że w takiej sytuacji zostaniemy skrzywdzeni, wykorzystani tak jak to się już zdarzało w przeszłości. To świetna okazja, aby w bezpiecznej atmosferze zwiększyć naszą świadomość w tych obszarach – po to oczywiście, żeby koniec końców poszukać zastosowania tych zmian w codziennym życiu. Jeśli trudno jest wam poruszyć ten temat to na pewno warto zastanowić się nad tym co dzieje się w waszej relacji z psychoterapeutą: Czy naprawdę mu ufacie? Czy czujecie się w niej bezpieczni? Czy czujecie, że terapeuta jest autentyczny w relacji z wami? Jeśli nie jesteście pewni pozytywnej odpowiedzi, na którekolwiek z tych pytań, to dobrze przemyśleć dwie rzeczy – po pierwsze, co takiego z waszej strony musiałoby się jeszcze zadziać, żeby wasza relacja rozwinęła się w tym kierunku? Po drugie, czy ten właśnie terapeuta jest kimś, kogo świadomie wybieracie na podróż w zmianie swojego życia – jeśli nie, to można z nim wprost porozmawiać o tym co wam w nim nie odpowiada, które zachowania wam nie pasują, przeszkadzają albo po prostu rozważyć zmianę specjalisty. Naprawdę szkoda czasu i pieniędzy, jeśli na terapii z jakiegoś powodu trudno pracować nad tym co na bieżąco w nas samych, w środku, się dzieje.

Oczywiście w bezpiecznym i przydatnym dla klienta przejściu przez ten proces duże znaczenie ma także postawa terapeuty. Przede wszystkim, jest on odpowiedzialny za postawienie wyraźnej granicy: jedno to się sobie podobać, być dla siebie atrakcyjnym (tak! – terapeutom także czasami podobają się ich klienci) i badać ten temat, a czym innym jest skonsumowanie w jakiejś formie fizycznego kontaktu tej atrakcyjności. Terapeuta musi wysłać jasny komunikat: „Nawet jeśli się sobie podobamy, to tutaj, w gabinecie, nie dojdzie do żadnego kontaktu o charakterze seksualnym ani emocjonalnego zaangażowania wykraczającego poza ramy terapii . Jesteś dla mnie ważna/-y jako klientka / klient – tylko tyle i aż tyle”. Podobnie jak w życiu – odczuwamy przecież często przyjemność z tego, że się innym podobamy i nie musi to od razu oznaczać, że chcemy z nimi wskoczyć do łóżka czy też angażować się emocjonalnie. A jeśli to psychoterapeuta zakocha się w swoim kliencie, to znak, że musi jak najszybciej lecieć na superwizję oraz najpewniej popracować nad sobą we własnej terapii, inaczej zagraża relacji terapeutycznej, która jest przecież skupiona na odkrywaniu i zaspokajaniu potrzeb klienta, a nie terapeuty. Jakiekolwiek kontakty seksualne z klientami w trakcie trwania oraz po ustaniu terapii (bezterminowo lub przez co najmniej 2 lata w zależności od kodeksu etycznego, którego przestrzega psychoterapeuta) są kategorycznie zabronione; podobnie niedopuszczalne jest wysyłanie przez terapeutę jakichkolwiek sygnałów, świadczących o tym, że życzyłby sobie, żeby relacja z klientem szła w tym kierunku, np. proponowanie prywatnych spotkań „na kawę” poza regularnymi sesjami. Takie zachowania  zagrażają nie tylko aktualnie dziejącemu się procesowi terapeutycznemu, ale mogą także zniweczyć pracę, która do tej pory została wykonana.

Pracę z tematem uczuć w relacji z klientem ułatwia także naturalne zachowanie terapeuty. Słysząc od klienta czy klientki, że mu się podoba dobrze, żeby także jakoś szczerze odpowiedział, w zależności od tego co czuje np. mówiąc, że mu miło, że dziękuje, że jest mu przyjemnie, że klientka też mu się podoba. Chodzi o to, żeby autentycznie, relacyjnie odpowiedzieć, ale nie skupiać nadmiernie uwagi na sobie tylko jak najszybciej znowu zacząć zajmować się tym, co dla klienta dzieje się w związku z tą sytuacją. Może także pogratulować odwagi, która jest potrzebna do takiego wyznania. Na pewno zachowując się w ten sposób pomoże stworzyć naturalną, przyjazną atmosferę do dalszej rozmowy. Rozmowy, która może doprowadzić do tego, że wzajemne zaufanie i komfort w terapii się pogłębi i umożliwi przytulenie tych najbardziej bolesnych kawałków duszy – po to, żeby jeszcze bardziej otworzyć serce na własne potrzeby, lepiej siebie poznać i żyć szczęśliwie poza ścianami gabinetu.

Maciej Gendek