Chyba każdy z nas woli mieć więcej niż mniej, woli być silny niż słaby. Mocno podkreśla to także nasza kultura – bądź bardziej asertywny, stawiaj sobie ambitne cele, nie poddawaj się! Nie ma w tym, oczywiście, nic złego. I jednocześnie, skupiając się tylko i wyłącznie na rozwoju naszych silnych stron możemy łatwo przeoczyć wiele alternatywnych sposobów reagowania w trudnych sytuacjach, które mogą być często bardziej efektywne, a polegać właśnie na wyrażaniu własnych słabości.
- POPŁACZ – POCZUJESZ SIĘ LEPIEJ
Udawanie przed samym sobą, że „nic takiego złego się nie dzieje” kosztuje nas często mnóstwo sił. Wypłakanie się często głęboko relaksuje i uspokaja. Jeśli trzeba to zrobić więcej niż raz, to znak, że dużo smutku się nazbierało. Jeśli ktoś ciągle płacze i to nie pomaga, to znaczy, że rozwiązania trzeba szukać gdzie indziej, ale pamiętaj – żeby zobaczyć światełko w tunelu, trzeba najpierw do niego wejść.
- OKAZJA DO PODŁADOWANIA BATERII
Odpuszczanie sobie, bycie słabym, pobłażliwym w stosunku do siebie samego to często znak, że trzeba po prostu złapać oddech, że coś w życiu nas przerasta lub jest zwyczajnie dużym wyzwaniem i trzeba mu sprostać „na raty” – wie to każdy, kto pracuje nad sobą, wprowadza nowe sposoby reagowania w trudnych sytuacjach z ludźmi – dobrze wtedy, od czasu do czasu, sobie odpuszczać, żeby po jakimś czasie poczuć jak wraca energia i ochota do życia, i znowu chce się z nieudawaną przyjemnością „wziąć byka za rogi”. Bez tego prosta droga do wypalenia.
- WIADOMO NAD CZYM PRACOWAĆ
Najważniejszym, pierwszym krokiem do zmiany pewnych zachowań w nas samych jest szczere przyjrzenie się swoim słabościom. Jeśli cały czas myślimy, że jesteśmy doskonali, to nic się w nas nie zmieni. Świadomość kierunku pracy z kolei potrafi zdziałać cuda – zdajemy sobie wtedy sprawę z tego, że możemy napotkać trudności, nie zniechęcamy się tak łatwo w uczeniu się nowych sposobów postępowania w życiu oraz jesteśmy cierpliwi wiedząc, że, jak w każdej wyprawie w nieznane, czasami będziemy w niej robić dwa kroki na przód, a czasami krok do tyłu.
- KOREKTA KURSU ŻYCIOWEGO
Tylko dopuszczając do siebie poczucie porażki oraz wiążące się z nim uczucia takie jak smutek, strach mamy szanse zobaczyć, że coś w naszym życiu jest nie tak. Bez tego możemy mozolnie wspinać się po szczeblach kariery, tylko po to, żeby pod koniec życia stwierdzić, że nasza drabina stoi przy niewłaściwym murze.
- WIĘKSZE SZANSE NA TO, ŻE INNI NAM POMOGĄ
Gdy skrzętnie ukrywamy swoje słabości inni mogą naprawdę nie zauważyć, że potrzebujemy wsparcia. W końcu świetnie radzimy sobie z pracą, odwożeniem dzieci do przedszkola i prowadzeniem domu jednocześnie. Przypomnij sobie małe dziecko, które jest bezradne i płacze, bo nie potrafi sobie jeszcze samo zawiązać butów, chociaż bardzo mu na tym zależy – aż chce się je wziąć na ręce i przytulić. Warto czasami pokazać „miękki brzuszek”, żeby ktoś mógł go czule pogłaskać.
- ZDANIE SIĘ NA INNYCH
Wzbudzenie u innych ludzi odruchu pomocy to dopiero pierwszy krok. Dla wielu z nas prawdziwą sztuką jest pozostać prawdziwie, głęboko otwartym na wsparcie przez dłuższy czas, gdy świat wali nam się na głowę. Poddaj się, oddaj kierownicę i skul się w fotelu pasażera, jeśli trzeba. Pozwól rodzinie zająć się Twoimi dziećmi, długami oraz wszelkimi innymi codziennymi sprawami, w trakcie gdy Ty jesteś w szpitalu. Niech wybiorą metodę leczenia, ośrodek i zapłacą za Twoje leczenie. Tego właśnie od Ciebie oczekują – żebyś w tym czasie skupił/-a się tylko na sobie.
- LEPSZE RELACJE Z DZIEĆMI
Jednym z częstych powodów problemów w relacji z dziećmi jest nasze, nieświadome, obsesyjne przywiązanie do tego, że to my jesteśmy ci silniejsi, że to my kontrolujemy sytuację i powinniśmy decydować o tym co/kiedy robimy – w 95% przypadków to prawda, ale te 5% które możemy łatwo przeoczyć czyni wielką różnicę. Wyobraźcie sobie, że dzieci też uwielbiają czuć siłę; poczuć, że z nami naprawdę, a nie na niby, wygrywają – to bardzo naturalne i potrzebne w ich rozwoju. Pytanie tylko czy my będziemy w stanie pokazać im autentyczny smutek kiedy nasi dorastający synowie biją się od rana do wieczora, żeby mogli szczerze i zwyczajnie pomartwić się o mamę, która już nie daje rady (i nie robi tego, żeby ich w jakikolwiek sposób zmanipulować). Często zadziała to o wiele lepiej niż rozpaczliwe złoszczenie się – dzieci od razu wyczuwają w takich momentach, że tak naprawdę tracimy kontrolę nad sytuacją, tylko nie chcemy się do tego przyznać.
- WIĘCEJ EMPATII DLA CIERPIENIA INNYCH LUDZI
Kto raz doświadczy w życiu cierpienia, ten zwykle lepiej będzie później rozumiał ludzi w podobnej sytuacji. Dużo daje wtedy zwykłe, empatyczne wysłuchanie i pobycie z drugą osobą, zamiast nerwowego udzielania rad, o które nikt nas nie prosi.
- KTOŚ ZREFLEKTUJE SIĘ CO NAM ROBI…
Często w najbliższych relacjach nie dajemy sobie prawa do pokazywania cierpienia – kiedy ktoś bliski robi nam coś, co nas krzywdzi raczej zamykamy się w sobie lub ryczymy jak zraniona lwica i walimy na oślep doprowadzając do eskalacji agresji. Zamiast tego przypomnijcie sobie sytuację kiedy pokazaliście w autentyczny sposób jak bardzo wam przykro – często pozwala to drugiej stronie zorientować się co zrobiła i jej postępowanie łagodnieje.
- … I PRZEPROSI
Nie zawsze jest to możliwe, nie każdego na to stać, ale bez pokazania, że nas boli szanse są o wiele mniejsze.
Powodzenia!