Rzecz jasna, jak czytamy w licznych recenzjach, „Boyhood” jest filmem ukazującym proces dojrzewania. Przeglądamy się w nim, szczególnie my – urodzeni w latach 70-80-tych dość precyzyjnie – widzimy wiele naszych własnych historii, wiele produktów wzbudzających sentyment, ale i emocji, wrażeń, nastawień, niezwykle uniwersalnych. U jednych wzbudzają one rozrzewnienie, u innych opór, w zależności od tego, jak wyglądało nasze osobiste, prywatne dorastanie, ale nieobojętne jest i to, czy z tego czasu, nazywanego w psychologii moratorium, wyrośliśmy słabi, niepewni siebie i swoich dążeń, czy przeciwnie – świadomi swoich zasobów, zarówno tych własnych, jaki i płynących z otoczenia. W tym sensie „Boyhood” jest jednocześnie prostą i niesamowitą historią o każdym z nas i o życiu w ogóle, o ścieżkach, które wiodą nas do dorosłości, zarówno o wyjątkowych, jak i powtarzalnych wyzwaniach, małych i dużych przełomach, naturalnych dla naszego rozwoju kryzysach służących – przy pomyślnych wiatrach – dobrej sprawie.
„Boyhood” jest również filmem o wyzwaniach rozwojowych dorosłości. Kiedy śledzimy losy rodziców głównego bohatera widzimy zarówno chwile ich życiowej dumy, jak i upadków, wyzwań rodzicielstwa i kryzysu związanego z opuszczeniem domu przez dorosłe dzieci. Widzimy też niepokój związany z pustym domem, z niepewnym scenariuszem dalszego życia – życia dla siebie, dla własnej sprawy, obserwując dzieje dorosłych dzieci z oddalenia i godząc się lub nie na ich samodzielnie popełniane błędy i odnoszone sukcesy.
Wszystko to, jak mówi nam psychologia rozwoju człowieka, jest całkowicie naturalne, zgodne z oczekiwanym biegiem rzeczy. Większość z nas na kolejnych etapach życia mierzy się z podobnymi wyzwaniami. Radzimy sobie z nimi różnie, z większym lub mniejszym trudem, jednak są one rozwojowe – co oznacza, że dzięki nim rośniemy, rozwijamy się, przechodzimy do kolejnego etapu życiowej historii bogatsi o nową wiedzę o sobie, nowe umiejętności i siłę.
Czasami jednak coś dzieje się nie tak. Nie tak jakbyśmy oczekiwali, nie tak jak marzyliśmy, nie tak jak mają inne dzieci w klasie. W filmie „Boyhood” wiele jest historii niepunktualnych, czyli takich, które zdarzyły się zbyt wcześnie lub zbyt późno, za punkt wyjścia przyjmując tu typowe historie rodzinne, zgodne ze społecznymi oczekiwaniami. Rodzice Masona, głównego bohatera, rozwodzą się bowiem niemal tuż po przyjściu na świat dwójki dzieci, ojciec wraca do budowania relacji z nimi, kiedy te są w wieku wczesnoszkolnym, matka próbuje stworzyć i sobie i dzieciom nową rodzinę kilkukrotnie z niezadowalającym nikogo skutkiem. Niby nic takiego, scenariusz jakich wiele, a jednak warto przyjrzeć się bliżej, co tu się tak naprawdę dzieje i dlaczego jednak, „Boyhood” pozostawia nadzieję na przetrwanie rodzinnych opresji bez trwalszych urazów.
Rodzina Masona, jak wspomniałam, rozpadła się. Matka i ojciec żyją osobno, wiele lat nie widzieli się i poza regularnie płaconymi alimentami nie utrzymywali kontaktu. Na pytanie małych dzieci, które chcą wiedzieć, jak to jest w ich rodzinie z miłością, matka odpowiada jednak, że kocha ich ojca, ale czasami to nie wystarcza, żeby żyć razem. To ważny komunikat, nie ze względu na takie czy inne uczucie, ale na pozytywny przekaz kierowany do dzieci na temat ich ojca. Dzięki niemu mogą one dowiedzieć się, że istnieje różnica między nastawieniem do osoby oraz do jej zachowania. Dzięki temu również, nie wygasa w dzieciach ciekawość i pewna otwartość na ojca, który po latach pojawi się w ich życiu. Dzięki uczciwej komunikacji z kolei, nie wzrastają w poczuciu winy, że rodzina rozpadła się za ich przyczyną.
W filmie nie obserwujemy życia rodziny bezpośrednio po kryzysie rozwodu. Jesteśmy już kawałek dalej, kiedy emocje są wyciszone, kiedy każde z małżonków od kilku lat żyje osobno. Widzimy matkę godzącą rolę rodzicielską z zawodową, poszukującą dla siebie i dzieci najlepszych rozwiązań. Wiąże się to z częstymi przeprowadzkami, ze zmianami środowiska, szkół, towarzyszy zabaw. Ze zrozumiałym sprzeciwem dzieci, które zmęczone są ciągłymi pożegnaniami, na które nie mają wpływu.
I choć porozwodowe życie z różnych powodów jest trudne dla każdego z członków rodziny, to jednak warto zastanowić się nad istnieniem, być może, korzystnych stron takiej sytuacji i poszukać zasobów, z jakich korzystać mogą dzieci wzrastające w rodzinie patchworkowej.
Podstawową cechą takiej rodziny jest różnorodność: stylu życia i przyzwyczajeń rodziny matki i ojca, sposobu komunikacji w każdym z domów, różnorodność zasad i wartości, rytuałów, zabawy, tempa życia, ulubionych form spędzania czasu. Przy uważnym kontakcie pomiędzy każdym z rodziców i dziećmi z takiej różnorodności może wyniknąć wiele dobrego. Dodajmy, że nawet jeśli w jednym domów nie dzieje się najlepiej, to dzieci mają szansę wybrać te zachowania, które będą dla nich najkorzystniejsze w danej chwili.
W sytuacji kiedy i matka i ojciec darzą swoje dzieci miłością i szacunkiem, poszukują nierutynowego, aktualnego, uczciwego kontaktu z nimi, troszczą się o ich potrzeby, a dodatkowo wprowadzają do ich życia nowe dorosłe osoby – jak w przypadku partnerki ojca – które dołączają do grona osób im życzliwych, można wtedy śmiało powiedzieć, że dzieciom przybywa zarówno dobrych dorosłych, jak i wsparcia społecznego i modeli do naśladowania. W filmie „Boyhood” widzimy wiele takich szans, wiele też antyprzykładów, jak choćby nieudany związek matki z mężczyzną nadużywającym alkoholu. Także i z tej sytuacji dzieci mogą wyciągnąć lekcję, że warto dbać o swoje granice i nie pozwolić nikomu się krzywdzić – tak też zachowuje się matka.
I choć sytuacja rozwodu, zarówno dla dzieci, jak i dla dorosłych jest doświadczeniem trudnym, burzącym dotychczasowy świat, wywołującym chaos, rozpacz i konieczność przewartościowania wielu spraw, to jednak dojrzałość rodziców i ich kolejne związki mogą być dla dzieci szansą na wzbogacenie ich życia o nowe możliwości rozwoju i czerpanie zasobów z kolejnych dobrych relacji.
Virginia Satir, mając na uwadze rodziny, jak je nazywa, „mieszane”, pisała:Jeżeli uczestniczysz teraz w procesie budowania rodziny mieszanej lub tworzysz rodzinę z jednym rodzicem, dopuść do siebie myśl, że ta rodzina może być wspaniała. Twój dom może się stać najwspanialszym miejscem na ziemi. Masz do wyboru wiele możliwości i technik, by go takim uczynić.
Pomyśl o tym, co musisz zrobić, jako o wyzwaniu, a potem stań się entuzjastycznym wywiadowcą i eksperymentatorem
Historia rodziny Masona pokazuje nam, że choć rozwód kończy historię rodziny w znanym dotąd kształcie, to bywa też szansą na stworzenie rodziny nowej, nie zawsze niepełnej, a bywa i przecież, że przepełnionej uwagą, szacunkiem i miłością.
Maria Sitarska