Kiedy zrozumiałam, że, moje myśli
nie zawsze mają dla mnie uzasadnienie,
to była dla mnie rewelacja.

cytat z książki

Współczucie dla siebie jest zdrowsze
niż poczucie własnej wartości.

j.w.

Dopóki nie przeczytałam tej książki, nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo świat biznesu i coachingu inspiruje się psychoterapią. I to nie nieco już przykurzonymi podstawami: świadomość-nieświadomość, ego-superego, kateksje-dekateksje, ale  – względnymi – świeżynkami. Jest w książce Cabane sporo o uważności [nawet o medytacji!], są też inspiracje z nurtów terapii poznawczo-behawioralnej trzeciej fali [cytowany i polecany jest sam Steven Hayes i jego wspaniałe „W pułapce myśli“], jest o neuronach lustrzanych i o tym, jak wzmacniać połączenia między korą mózgową a naszym mózgiem emocjonalnym. A to przecież nie podręcznik psychoterapii, a poradnik skierowany raczej dla biznesu [choć lekturę książki Cabane polecam każdemu].

Lektura „Mitu charyzmy“ uświadomiła mi też, jak wiele negatywnych konotacji łączyłam automatycznie z terminem „charyzma“.  Gdy kończyłam czytać książkę Cabane zaczęłam jednak charyzmę u innych bardzo cenić i – o dziwo! – odnajdywać ją z dumą w samej siebie. Zwłaszcza, gdy jasna stała się dla mnie jej definicja. Cabane określa bowiem charyzmę jako mieszankę obecności* [bycia tu i teraz],  mocy i życzliwości. Nasza reakcja na połączenie mocy i życzliwości – pisze Cabane – jest bardzo głęboko zakorzeniona. Reagujemy na te wartości podobnie jak na tłuszcz i cukier. Nasi przodkowie utrzymywali się przy życiu, ponieważ bardzo pozytywnie reagowali na te dwa składniki pokarmu, które gwarantowały im przetrwanie, a zarazem były trudno dostępne w naturalnym środowisku. Podobnie zatem ludzie wokół nas będą chcieli kontaktu z nami, jeśli tym, co ich z naszej strony spotka będzie i życzliwość i emanująca z nas moc.

Osobiście bardzo ważny okazał się dla mnie rozdział o tym, jak możemy naszą charyzmę przedawkować. Myślę, że to szczególnie istotne dla osób, które mogą być odbierane jako charyzmatyczni coachowie, psychoterapeuci, nauczyciele, lekarze, szczególnie jeśli styl charyzmy, jaki przypadł im w udziale to charyzma dobroci**. Efekty ich wpływu na inne osoby mogą być wtedy nieprzewidywalne. Po latach zdałam sobie sprawę, że uczucie przebywania w bezpiecznym kokonie [który to wytwarza się np. między charyzmatycznym doradcą, a jego klientem] ma jeszcze inne skutki uboczne – tak o tym pisze Cabane. Czasem, nieświadomie, ludzie czują się tak bezpieczni i silni, że grozi im spotkanie z własnymi demonami, a na taką konfrontację nie są gotowi. Wyzwanie tego rodzaju stanowi jedną z niedogodności towarzyszących charyzmie dobroci i uwagi. Cabane opisuje też negatywne konsekwencje charyzmy dla osoby, która ją posiada.  Ten rozdział powinien przeczytać każdy lider i każdy, bez wyjątku, celebryta.

Autorka rozprawia się też ze złą passą charyzmy: Marshall Goldsmith uznaje charyzmę za atut podobny na przykład do inteligencji: „Jeśli zmierzasz w dobrym kierunku, dotrzesz tam szybciej. Zły cel także osiągniesz szybciej dzięki charyzmie. To jest zaleta, a nie polisa ubezpieczeniowa.

Lubię takie książki – mądre, dotykające wielu płaszczyzn, i nieco filozoficzne i pełne użytecznych technik zarazem. Do następnego, pani Cabane!

Olivia Fox Cabane [2015], Mit charyzmy. Poznań: Rebis.

Książkę możesz nabyć tutaj.

* Wyniki niezwykle intrygujących badań – czytamy w książce – wskazują, że można być charyzmatycznym introwertykiem.

** Cabane wyróżnia charyzmę dobroci, autorytetu i uwagi.