W pierwszej części artykułu pisałam o tym, że aby się rozwijać, potrzebujemy znajdować się w tzw. strefie zielonej i że możemy świadomie dbać o to, aby tę strefę powiększać.

Co w takim razie robić, żeby jak najczęściej być w strefie zielonej? Na pewno warto się wysypiać, dbać o dobry odpoczynek, nie przeładowywać planów dnia do granic niemożliwości. Podpowiedzi przynosi również neurobiologia interpersonalna, która pokazuje, że jako ludzie wpływamy na siebie nawzajem. To, w jakich strefach są osoby obok nas wpływa na nas samych. Wniosek jest prosty: przebywanie z osobami, które są w strefie zielonej może nam pomóc wracać do tej strefy. Moją praktyką, którą stosuję od jakiegoś czasu, jest umawianie się na rozmowy telefoniczne z tzw. empathic buddies, czyli empatycznymi przyjaciółmi. Mam to szczęście, że mam takie osoby w gronie bliskich znajomych, a rozmowy z nimi nie raz pozwoliły mi wrócić do kontaktu ze sobą i równowagi, nawet w bardzo trudnych momentach.

Pomocne może okazać się także rozwijanie samoświadomości. Gdy znamy opisany w pierwszej części artykułu model, łatwiej jest nam wchodzić w strefę zieloną. Warto zadać sobie również pytania: Co przenosi mnie do strefy czerwonej i niebieskiej? Co pomaga mi z nich wyjść? Co dzieje się na chwilę przed „wpadnięciem” w te dwie strefy i jak mogę tego uniknąć w przyszłości?

Warto wspomnieć o tym, że pomiędzy strefą zieloną i żółtą możemy przechodzić świadomie. Dzieje się to gdy decydujemy się odpoczywać (przejście ze strefy zielonej do żółtej) oraz kiedy decydujemy się zakończyć odpoczynek i zabieramy się za jakieś działanie (wtedy przemieszczamy się ze strefy żółtej do zielonej). Przejścia pomiędzy pozostałymi strefami odbywają się nieświadomie. To nasz autonomiczny układ nerwowy podejmuje decyzję za nas i „przerzuca” nas do stref czerwonej i niebieskiej. W strefie czerwonej mobilizuje wszystkie zasoby do walki lub ucieczki (ang. fight/flight), stara się poradzić sobie z zagrożeniem (niezależnie od tego czy jest ono realne czy wyobrażone). W strefie niebieskiej włącza bezradność, tryb zamrożenia albo zamarcia (ang. freeze/immobilisation). W żadnej z nich nie ma szansy na rozwój, tutaj odbywa się walka o przetrwanie. Dopiero kiedy przejdziemy do strefy zielonej, mamy szansę na refleksję i uczenie się. Im częściej będziemy przebywać w strefie zielonej i żółtej, tym łatwiej będzie nam wracać w przyszłości do strefy zielonej, warto więc intencjonalnie dbać o te dwie strefy.

Jako ludzie różnimy się rozmiarami poszczególnych stref. Może być tak, że działanie, które dla jednej osoby jest w strefie zielonej, inną przerzuci do strefy czerwonej. Rozmiary tych stref i ich proporcje zmieniają się także z upływem czasu i naszymi doświadczeniami. Kiedy często bywamy w którejś ze stref, staje się ona łatwiej dostępna i poszerza się, a stawianie sobie nowych wyzwań i ich realizacja sprawia, że integrujemy je, powiększając tym samym daną strefę. Każdy z nas jest trochę inny, mamy różne temperamenty i preferencje, dlatego warto szukać swoich własnych rozwiązań i tego, co nas sprowadza do komfortu i równowagi.

Możecie zastanawiać się jak to wszystko ma się do rozwoju i przysłowiowego wychodzenia ze strefy komfortu. Tutaj z pomocą może przyjść nam drugi model – model komfortu / rozwoju / paniki (ang. the comfort / strech / panic model), opisujący proces uczenia się.

W tym modelu również wyróżniono trzy strefy. Strefa komfortu to strefa, w której – zgodnie z jej nazwą – czujemy się komfortowo, bezpiecznie. To, co się dzieje jest nam znajome i przewidywalne. Odbywa się tu mało uczenia się, gdyż nie ma wyzwań. Może tu być też trochę nudno. Strefa rozwoju to strefa znajdująca się pomiędzy strefą komfortu oraz strefą paniki. To miejsce, w której sytuacja czy działania są nowe, jeszcze nieznane. Możemy czuć dyskomfort – na tyle mały, że jesteśmy w stanie poradzić sobie z tą sytuacją. To strefa, w której odbywa się największy rozwój. Poszerzamy w niej swoje możliwości i dzięki temu możemy powiększyć swoją strefę komfortu. Z kolei w strefie paniki odczuwamy spory dyskomfort. Na tyle duży, że staje się on przytłaczający. W tej strefie doświadczamy lęku i stresu, a uczenie staje się niemożliwe. Może pojawić się tu reakcja „walcz albo uciekaj” lub wycofanie, znane nam już z wcześniej opisywanej strefy czerwonej i niebieskiej.

Gdy wyobrażam sobie te dwa modele nałożone na siebie, widzę to tak, że strefa rozwoju w modelu Ryana i Markovej jest tam gdzie strefa zielona u Siegala i Bryson. To ten moment, gdy podejmujemy nowe wyzwania. Kiedy robimy coś, do czego nie jesteśmy w pełni przygotowani. Kiedy wybieramy odwagę zamiast komfortu. Kiedy czujemy ekscytację, a jednocześnie obawy i lekki dyskomfort. Może pojawić się też lęk związany z tym, że robimy coś nowego i nieznanego. To tak jakbyśmy jedną nogą stali w strefie zielonej, a drugą wysuwali delikatnie w kierunku strefy czerwonej, nadal na tyle bezpiecznie i stabilnie opierając się w strefie zielonej, że nie wpadamy w panikę i nie zaczynamy działać z poziomu mózgu gadziego. Nasz mózg się „nie rozłącza”, mamy dostęp do kory nowej. Takim działaniem poszerzamy swoją strefę rozwoju / strefę zieloną, tym samym zmniejszając obszar strefy czerwonej / strefy paniki.

Coś, czego często brakuje mi w artykułach i wpisach o wychodzeniu ze strefy komfortu, to informacja o tym, że aby się rozwijać, mamy wyjść z niej tylko do najbliżej położonej strefy rozwoju. A nie – jak wskazywałyby grafiki – wyskakiwać gdzieś bardzo daleko od strefy komfortu i narażać się na zbyt duże wyzwania, przy których stres dla układu nerwowego byłby tak ogromny, że „przerzuciłby” nas do strefy czerwonej albo niebieskiej.

Często też w opisach strefy komfortu mylnie umiejscawiane jest to, czego doświadczamy w strefie niebieskiej – zamrożenie, wycofanie, odcięcie się. Kiedy znajdziemy się w tym stanie, dobrze jest zadbać o swój komfort, o swoje potrzeby i o powrót do strefy zielonej albo żółtej, a nie podejmować nowe wyzwania, przekraczać swoje granice i jeszcze bardziej oddalać się od strefy komfortu.

Dlatego zachęcam Was do stawiania sobie wyzwań na miarę swoich możliwości. Do stawiania małych kroków i sprawdzania jak Wam jest w tym „nowym i nieznanym” zanim postawicie kolejne. Do świętowania i doceniania swoich sukcesów, wyciągania wniosków z porażek i regeneracji i odpoczynku pomiędzy kolejnymi wyzwaniami. I do pamiętania o tym, że w niektórych obszarach życia jesteśmy w stanie rozwijać się szybko, pędząc niczym pociąg TGV, a w innych jesteśmy niczym drzewa i rośniemy naprawdę powoli. I że wtedy kiedy jesteśmy w dużym dyskomforcie, bardziej potrzebny może nam być powrót do strefy komfortu niż oddalanie się od niej.

Źródła wiedzy i inspiracji, dzięki którym powstał ten artykuł:

  1. Zajęcia w Szkole Trenerów Komunikacji Opartej na Empatii.
  2. „Co się dzieje za kurtyną? Warsztat o neurobiologii i empatii” prowadzony przez Martę Kułagę.
  3. Warsztat Alicji Dzierżak o samoregulacji, poprowadzony podczas Polskiego Festiwalu NVC.
  4. Webinar Agnieszki Stein i Gosi Stańczyk o strefach regulacji.
  5. Książka „The Yes Brain. Mózg na tak” Daniela J. Siegela i Tiny Payne Bryson (to książka o kształtowaniu ciekawości, odporności psychicznej i odwagi u dzieci, a opisane tam mechanizmy można z łatwością odnieść do dorosłych).
  6. Artykuł The comfort, strech, panic model Ryana i Markovej.

Źródło zdjęcia: Sebastien March, Unsplash

Karolina Buszkiewicz