„(…) nasza terapia musi obejmować pomaganie ludziom w pozostaniu w swoim ciele i zrozumieniu tych cielesnych doznań. I z pewnością nie jest to coś, z czym którakolwiek z tradycyjnych psychoterapii, w których wszyscy się szkoliliśmy, radziłaby sobie bardzo dobrze”.

Bessel van der Kolk

Wydawało mi się kiedyś, że rozmowy psychoterapeutyczne dotyczą psychiki, a nie cielesności. Szybko jednak przekonałam się, jak bardzo moje przypuszczenie mija się z prawdą. „Lęk odbiera mi oddech, powoduje zawroty głowy”, „Przez tę depresję nie mam na nic siły”, „Widzę moją zmarłą mamę, choć wiem, że jej nie ma” – te cielesne, zmysłowe doznania często są na tyle problematyczne, że stanowią powody pojawienia się klientów w moim gabinecie (niejednokrotnie po szeregu badań medycznych). I choć rozumiem, że te cielesne dolegliwości są dużym ciężarem i źródłem cierpienia klientów, to jednocześnie zachowuję dla tych dolegliwości odrobinę wdzięczności i staram się myśleć o nich w kategoriach szans – bo one zapraszają do zatrzymania się (często dosłownie) i przyjrzenia się temu, co „nie gra”, co wymaga zmiany. Wtedy przypominają mi się słowa Very Hähnlein, która na warsztacie z psychosomatyki mówiła, że to jest trochę tak, jakby głowa delegowała ciało do przekazania jakiejś ważnej, choć niewidocznej na pierwszym planie, informacji, np. „Ta relacja nie jest dla Ciebie dobra”, „Za dużo pracujesz”, albo „To dobry czas, by zająć się sprawami, które na lata odłożyłeś”. Nie ustawiam się więc do walki z ciałem (choć klienci często tego właśnie chcą, mówiąc „Spraw, by te dolegliwości zniknęły”) – przecież walka z ciałem to walka z samym sobą! Zwracam się raczej w stronę szukania tej ważnej informacji i, powołując się na mądrość ciała, pytam: co Twoje ciało mówi do Ciebie?  Czego chce dla Ciebie? Do czego Cię zaprasza? O co walczy dla Ciebie? Na czym polega jego mądrość? I  dużo dobrego dzieje się, gdy klienci zdecydują się zwrócić w stronę swoich ciał, słuchać ich, uwzględniać odczucia z nich płynące, traktować je jako równoprawną (obok umysłu) część siebie. „Teraz już będę słuchał mojego ciała, bo ono jest bardzo gadatliwe i zdarza mu się mówić niegłupie rzeczy” – to słowa klienta.

Choć ciało i jego reakcje zawsze są obecne w procesie terapeutycznym, to sprawy ciała nabierają szczególnego znaczenia w terapii osób, które doświadczyły zdarzeń określanych jako traumatyczne. „Podczas leczenia traumy jest niezwykle istotne, aby poświęcić uwagę ciału i umysłowi; jedno bez drugiego nie istnieje”. I o tym właśnie jest książka „Ciało pamięta” Babette Rothschild. Ta książka jest ze mną od bardzo dawna i właściwie czytam ją cały czas. Książka jest podzielona na dwie główne części – teoretyczną i praktyczną. Z części teoretycznej dowiemy się, że o traumie można mówić w sytuacji otarcia się o śmierć – swoją lub czyjąś. Jednak nie wszystkie osoby, które mają takie doświadczenia, reagują na nie zespołem stresu pourazowego (PTSD) – doświadcza go około 20% osób (tym, co chroni, jest m. in. poczucie sprawstwa w czasie trwania zdarzenia oraz wsparcie społeczne po zakończeniu zdarzenia). O czynnikach ochronnych więcej w recenzji innej książki  – „Niezniszczalni. Rozwój po traumie” – która wkrótce pojawi się na portalu opsychologii.pl. Wracając jednak do książki „Ciało pamięta”, autorka zwraca uwagę na kwestie diagnostyczne i wskazuje na niuanse terapeutyczne w zależności od kontekstu traumy: czy było to zdarzenie jednorazowe, czy powtarzalne? Czy było to zdarzenie przypadkowe, czy celowo zaplanowane? Czy sprawcą był człowiek, czy siły przyrody (np. trzęsienie ziemi)? Odpowiedzi na te pytania mają dla rozwoju zespołu stresu pourazowego (lub jego braku) i dla terapeutycznej pracy dalekosiężne konsekwencje. W części teoretycznej autorka wyjaśnia także psychofizjologię traumy, a więc to, jak ciało reaguje w silnym stresie, by się ochronić. Poznajemy więc budowę układu nerwowego i jego działanie w stresie. Dowiadujemy się co nieco o emocjach, które przecież manifestują się w ciele właśnie i (zgodnie z koncepcją Damasio) to sygnały z ciała pozwalają nam dowiedzieć się, jaką emocję odczuwamy i w oparciu o tę wiedzę, możemy przewidywać konsekwencje swoich działań i podejmować decyzje. Poznajemy także mechanizmy działania pamięci. Poznajemy specyfikę odczuwania emocji i funkcjonowania pamięci w traumie i po traumie. Dowiadujemy się, jak wiele jest połączeń między mózgiem i „resztą ciała” i jak bardzo nieuprawnione jest odrzucanie ciała lub umysłu, nadając wartość tylko jednemu z nich, oraz jak wiele dobrego może wynikać z ich integracji.  Wreszcie, Babette Rothschild pisze o mechanizmie dysocjacji i o tym, co w PTSD jest tak problematyczne dla klientów – o flashbackach. Dowiadujemy się na przykład, że w czasie trwania zdarzenia traumatycznego praca hipokampa (struktura układu limbicznego, odpowiedzialna m. in. za tworzenie chronologicznych wspomnień) jest wytłumiona przez działanie kortyzolu (hormon stresu), natomiast ciało migdałowate (również struktura układu limbicznego, aktywna w sytuacji zagrożenia, odpowiada za tworzenie niechronologicznych wspomnień) jest stale aktywne i popycha do jednej z możliwych reakcji: walki, ucieczki lub zmrożenia. To z kolei wiąże się z często niepełną świadomą pamięcią zdarzenia traumatycznego, ale pełną nieświadomą pamięcią – pamięcią ciała. Zdarzenie traumatyczne zostaje więc zapamiętane przez ciało, ale nie przez umysł, i ta pamięć doświadczenia ma charakter zdysocjowany. Zjawisko dysocjacji to odłączenie jakiegoś komponentu doświadczenia. W modelu SIBAM opracowanym przez Petera Levine’a kompletne wspomnienie doświadczenia zawiera następujące elementy: doznanie, afekt, wyobrażenie, zachowanie i znaczenie. W wyniku traumy, cześć z nich (te najbardziej przerażające) jest wyłączona, zdysocjowana. „(…) Traumatyczne wspomnienia ulegają dysocjacji, unosząc się swobodnie w czasie. Nieproszone narzucają się teraźniejszości w formie flashbacków”. Flashbacki to momenty, w których, mimo tego, że traumatyczne zdarzenie się skończyło (często wiele lat temu), osoba, która doświadczyła traumy, może mieć poczucie, że znów jest w środku zdarzeń traumatycznych. Flashbacki „składają się ze zmysłowych doświadczeń towarzyszących przerażającym zdarzeniom, odtwarzanych z takim realizmem i intensywnością, że trudno je odróżnić od aktualnej rzeczywistości”.  Flashbacki mogą zostać aktywowane m. in. przez zdarzenia zewnętrzne skojarzone z traumą bądź wewnętrzne, np. ułożenie ciała. Z tej teoretycznej wiedzy wynika sposób pomagania klientom w radzeniu sobie z flashbackami i w ponownym, ostrożnym włączaniu zdysocjowanych elementów do świadomości.

W praktycznej części dowiemy się jak mądrze udzielać pomocy psychologicznej osobom, które traumy doświadczyły. „Przede wszystkim nie szkodzić” – tak brzmi tytuł jednego z rozdziałów. Bo, jak się okazuje, zaszkodzenie klientom (poprzez nieświadome i niecelowe stworzenie okoliczności do retraumatyzacji), którzy doświadczyli traumy jest o wiele prostsze, niż klientom, którzy w swoich terapiach pracują nad innymi kwestiami. I o tym, na co być uważnym, by nie zaszkodzić, Babette Rothschild sporo pisze. Dużą trudnością, z którą zmagają się osoby doświadczające zespołu stresu pourazowego, jest wysokie wyjściowe pobudzenie autonomicznego układu nerwowego. Bardzo użyteczne są wskazówki dotyczące obniżania poziomu pobudzenia. Autorka bardzo obrazowo o tym pisze, np. „Nie możesz wyjechać autem na drogę, dopóki nie nauczysz się hamować” – podobnie jest w terapii: trudno w ogóle dotykać zdarzeń traumatycznych, jeśli pobudzenie nie jest kontrolowalne (odnosząc się do porównania do jazdy samochodem – jeśli klient nie nauczył się hamować) i jeśli jakikolwiek poziom bezpieczeństwa (zarówno w relacji terapeutycznej, jak i w życiu klienta) nie istnieje. W książce znajdziemy podpowiedzi, jak w opowieściach o traumatycznych doświadczeniach klientów szukać ziaren zasobów, sił, ochrony siebie, radzenia sobie – bo one zawsze są obecne, choć często w ukryciu. Autorka podaje też mnóstwo przykładów konkretnych interwencji terapeutycznych do wykorzystania w pracy od zaraz.

Poza trudną, lecz podaną w przystępnej formie wiedzą, autorka zaprasza czytelnika także do doświadczania – zachęca do kierowania się ku własnemu ciału, śledzeniu sygnałów z niego płynących, badaniu ich. To pokazuje psychologom i psychoterapeutom ważną prawdę o pomaganiu: uczestniczymy w tym procesie „w całości”, zarówno umysłem, jak i ciałem – i dla  skuteczności swojej pracy, ale także dla ochrony siebie, należy i reakcje umysłu, i ciała, stale poznawać.

Obie części – teoretyczna i praktyczna – dopełniają się nawzajem i stanowią kompletną całość. Podobnie jak umył i ciało!

„Ciało pamięta” to jest tak naprawdę piękna opowieść. O tym, jak wiele mądrości tkwi w ciele i jak sygnały z ciała rozszyfrowywać, żeby stały się drogowskazami, a nie jedynie przeszkodami, których należy się pozbywać. To też opowieść o tym, jak pomagać klientom, którzy stracili grunt pod nogami, ponownie ten grunt odnaleźć, poczuć się lepiej, pewniej we własnej skórze i w swoim ciele odszukać sprzymierzeńca. To też opowieść o tym, jak poprzez zrozumienie własnego ciała szukać zrozumienia dla własnej historii, porządkować ją, układać w chronologiczną całość, ubogacać i wreszcie – odkładać na półkę przeszłości, by żyć tu i teraz. Właśnie dlatego w terapii myślę o tym, co podpowiada ciało, jak o szansie – bo te podpowiedzi (jakkolwiek bolesne i trudne), odpowiednio wysłuchane i potraktowane, mogą stać się zalążkiem rozwoju, tzw. wzrostu potraumatycznego, o którym więcej wkrótce, w kontekście wspominanej już książki „Niezniszczalni. Rozwój po traumie” Michaeli Haas.

Dodam, że treść książki nie jest osadzona w żadnym podejściu teoretycznym do psychoterapii i stanowi raczej materiał do wykorzystania w różnych podejściach. Autorka powołuje się na czołowych badaczy traumy – van der Kolka, Levine’a, Schore’a, Yehudę. Jednocześnie, z dużą ostrożnością pisze o tym, co jeszcze pewne nie jest, czego jeszcze nie wiadomo. Serdecznie polecam książkę psychologom i psychoterapeutom – nawet (szczególnie!) jeśli wydaje się, że nie spotykacie klientów (dorosłych i dzieci) zmagających się ze doświadczeniami traumatycznymi. Ta książka z pewnością rzuci nowe światło na Waszą pracę. Dla mnie jej treść stanowi nieustanną inspirację.

Katarzyna Rawska