Nostalgia może być niebezpieczną rozrywką i może wzmacniać
uczucie rezygnacji lub bezsilności po upadku.
Brene Brown, Rosnąc w siłę
Pierwsza sesja psychoterapii to najczęściej moment na rozmowę o tym, co chce się w toku psychoterapii zyskać. „Chcę mieć w końcu normalne małżeństwo“, „Marzę o spokoju“, „Nie chcę być taka pusta w środku“, „Chcę zrozumieć…“., „Przyszedłem tu, by się nauczyć rozmawiać z moim tatą/wyrażać swoje zdanie głośno/dbać o siebie, a nie tylko o innych“. „Chcę być bardziej asertywny/niezależny/pewny siebie…“.
Trochę tak, jak gdyby efekt psychoterapii miał być prezentem, który da się samemu sobie, rozpakuje i ustawi obok tego, co tam wewnątrz nas jest.
Zdarza się jednak, że w naszym wnętrzu panuje taki bałagan, że trudno w nim ten nasz prezent odnaleźć. Czasami też okazuje się, że ten prezent nie do końca pasuje nam do wystroju reszty. Może jest w kolorze jaskrawo żółtym i nijak współgra z naszymi wewnętrznymi szarościami. A może też po prostu w tym naszym wnętrzu się nie mieści.
I wtedy dopiero zaczyna się prawdziwa psychoterapeutyczna praca. Okazuje się, że aby coś zmienić, nie tylko musimy zyskać, ale i coś stracić. By doszło do integracji tego, czego nauczyliśmy się w toku psychoterapii, musimy nie tylko przywitać nowe, ale i pożegnać stare. Aby dogadać się z ojcem, muszę pozwolić odejść urazie do niego. Gdy stanę się bardziej asertywna, mogę się narazić na utratę znajomych, do tej pory mocno korzystających z mojej uległości. I kto wie, może nie uzyskam spokoju w życiu, jeśli nie pożegnam się z pomysłem na karierę na uczelni…
Wielokrotnie obserwuję, jak przywiązanie do rzeczy, które nam nie służą stoi na przeszkodzie dotarcia do tego, gdzie chcemy dojść.
Nie pisałabym o tym z takim przekonaniem, gdybym sama wielokrotnie nie miotała się między biegunem znanego [i niesłużącego mi], a nieznanego, ale bardziej użytecznego.
Życzę Wam dużo odwagi w żegnaniu się i odważnym życiu!
Sabina Sadecka