Nie zostawiaj nic dla śmierci – tylko doszczętnie spalony zamek.
Nikos Kazantzakis

Jeśli ktoś raz zajmie miejsce w naszym sercu, to zostanie już w nim na zawsze.

fragment książki

Wbrew wszystkim recenzjom, które znalazłam w internecie, w pierwszym zdaniu mojej – piszę, że to książka O ŻYCIU, a nie o umieraniu. O życiu pełnią życia. O znajdowaniu jego sensu. O nadawaniu mu znaczenia. Może to zadziwić – ale książka Marty Guśniowskiej, „Smacznego, proszę Wilka” to utwór głęboko egzystencjalny. Znalazłam w niej mojego Mistrza – Yaloma.

A historia, którą autorka opowiada jak zwykle – wartko i z polotem, jest niezwykle oryginalna, a z drugiej strony – uniwersalna. Oto stary Wilk, który wydawałoby się – swoje życie już przeżył (i był z niego całkiem zadowolony) – dowiaduje się od przyjaciółki Pajączki, że wypadające zęby są oznaką nadchodzącej niechybnie śmierci. Któż z nas w takim momencie nie byłby zszokowany, zawiedziony, przestraszony, zrozpaczony, zagniewany itd.?

Któż z nas w takim momencie (oczekiwania straty, straty bliskich osób, złudzeń, marzeń, iluzji) nie BYŁ zszokowany, zawiedziony, przestraszony, zrozpaczony, zagniewany?

No właśnie. Sęk w tym, co z takim doświadczeniem (z)robimy. Możemy w obliczu trudnej sytuacji (tak jak początkowo Wilk) pragnąć jak najszybciej „załatwić” sprawę, by uniknąć niepotrzebnego cierpienia, lęku, dyskomfortu związanego ze świadomością.

A czasami właśnie w takich momentach słyszymy, tak jak Wilk, pukanie do naszych drzwi. Dostajemy zaproszenie od (i do) ŻYCIA. Wilk, początkowo niechętnie, je przyjął (a przecież miało już nic go nie czekać!). Wyruszył w drogę…

Opowieść Marty Guśniowskiej jest dla mnie ilustracją poglądów wspaniałego psychiatry i psychoterapeuty, jednego z głównych przedstawicieli egzystencjalnego nurtu w terapii – Irvina Yaloma.

Otóż uważa on, że istnieją cztery egzystencjalne prawdy, co do których każdy z nas, chcąc, nie chcąc, musi się „jakoś” swoim życiem ustosunkować. Choć są one co najmniej ponure, niosą w sobie „ziarna mądrości i ocalenia”. Należą do nich: nieuchronność śmierci (naszej i bliskich), wolność kształtowania swojego życia według własnej woli, nasza ostateczna egzystencjalna osobność i brak narzucającego się oczywistego sensu życia.

„Smacznego, proszę Wilka” porusza każdy z tych tematów. Pokazuje, jak sobie poradzić z tymi danymi egzystencji. Ilustruje, że pełna świadomość śmierci pozwala uczynić życie bogatszym („zbawić”). Jest w niej o wolności, czyli o odwadze (i obowiązku) brania odpowiedzialności za swoje wybory, czyny, swoje życie. O podejmowaniu świadomych decyzji i ponoszeniu ich konsekwencji. O tym, że w obliczu śmierci, ale też nieuchronnie w innych momentach w życiu, jesteśmy, i musimy być, sami. O tym, że w takich właśnie momentach – mimo naszej ostatecznej izolacji – otuchy mogą nam dodać „światła z innych łodzi, pływających w pobliżu”.

W końcu, książka jest zobrazowaniem prawdy, że sens wyłania się z sensownego działania i postępowania. Kolejne posunięcia i kroki Wilka, relacje, które buduje, sytuacje, w których świadomie uczestniczy, wszystkie jego słowa i myśli doprowadzają go do punktu, w którym, oglądając się za siebie, widzi tylko „spalone ruiny”, czyli – dobrze i w pełni przeżyte życie.

Książkę Marty Guśniowskiej odbieram jako przepiękną ilustrację słów Nikosa Kazantzakisa, autora „Greka Zorby” i „Ostatniego kuszenia Chrystusa”, które przytoczyłam na początku tego artykułu: „Nie zostawiaj nic dla śmierci – tylko doszczętnie spalony zamek”. Oznacza to, że dobre wykorzystanie danego nam czasu pozwoli nam „spokojniej” żyć, „spokojniej” umierać i mniej bać się tego ostatecznego, nieuchronnie czekającego na nas momentu.

Anna Alaszkiewicz

Marta Guśniowska, Smacznego, proszę Wilka!, Wydawnictwo Tashka