Sir Winston Churchill to jeden z najznamienitszych brytyjskich i światowych polityków. Był podziwiany za swoje zdolności strategiczne, polityczne, a nawet artystyczne. W 2002 roku w plebiscycie zorganizowanym przez stację BBC został uznany za najwybitniejszego Brytyjczyka wszech czasów. Ale mało kto wie, że ten wybitny mąż stanu przez całe swoje życie zmagał się z powracającymi epizodami ciężkiej depresji. Nazywał swoją depresję „czarnym psem”. Na tę chorobę cierpiał również ojciec Churchilla, a także syn i córka.

Tytułowy pan Chartwell to właśnie czarny pies Churchilla. Debiutująca brytyjska pisarka Rebecca Hunt przedstawia nam swój obraz depresji, posługując się metaforą sir Winstona. A więc depresja to: „pies podobny do czarnego labradora, uderzająco paskudny – ze wstrętnego szerokiego pyska zwisa potężny szary jęzor, krople śliny skapują na podłogę; (…) trucizna na czterech łapach”. Otrzymujemy zupełnie zaskakujące spojrzenie na to zaburzenie psychiczne, niemające nic wspólnego z opisami specjalistów psychiatrów czy psychologów – jest to historia napisana z dystansem, w sposób niezwykle zabawny, a przy tym poruszający.

Autorka opisuje typowe dni Churchilla – wykonuje on swoje obowiązki domowe, popija whisky, bierze kąpiel w wannie lub rozmawia z żoną, a w pobliżu prawie zawsze jest jego nieodłączny towarzysz, Czarny Pat. Sir Winston nazywa psa gadem, nieukiem, prostakiem, ale nie jest w stanie się go pozbyć. Dlaczego? Autorka ma swoją odpowiedź: czarny pies depresji towarzyszy tym, którzy go zapraszają, potrzebują i kochają. Czarny Pat stwierdza: „Jeśli pozwolisz mi się kochać, to będzie to najdłuższa miłość twojego życia. (…) Ja przygniatam. Moje usługi polegają na składaniu okresowych wizyt poszczególnym osobom, osobom doświadczającym szczególnej ciemności.”

„Pan Chartwell” nie jest podręcznikiem psychiatrii, ani książką historyczną. Jest za to świetnie opowiedzianą historią, w której osoby, które kiedyś spotkały się z depresją na pewno rozpoznają głównego bohatera. Natomiast czytelnicy, którzy nie poznali depresji będą mogli choć częściowo doświadczyć tego, jak osoby cierpiące na depresję odbierają otoczenie („to była długa, coraz bardziej desperacka walka z ciemnością, która nadciągała bezksiężycowymi falami i pochłaniała go na tygodnie”).

Niemniej jednak mimo ciężkiego – wydawałoby się – tematu powstała opowieść o walce z chorobą, o wytrwałości i nadziei. Opowieść o tym, że można pokonać obrzydliwego czarnego psa, nawet wtedy, kiedy w jego towarzystwie czujesz się, jakbyś „miał na głowie opaskę uciskową z drutu”. Albo wtedy, gdy już zdążył władować się z brudnymi łapami do twojego łóżka, zniszczył ci łazienkę czy wypił cały alkohol z barku. Bo tak jak mówi nam autorka słowami sir Winstona Churchilla: „Czasem wydaje mi się, że moje życie składa się z bezładnie rozrzuconych drzazg. Nie da się przerwać tego cyklu, a bitwa nie polega na walce o pogodzenie się, tylko na pogodzeniu się z walką. Mam na myśli to, że jesteśmy kapitanami swoich dusz.”

„Pan Chartwell” – Rebecca Hunt, Wydawnictwo WAB, Warszawa 2013Autorką recenzji jest Wiktoria Jaciubek, psychoterapeutka w inspeerio w Poznaniu.