Czy i Ty stale odwlekasz realizację zadań? Zamiast kończyć projekt, myjesz okna i pieczesz ciasta? Jeśli tak, koniecznie przeczytaj artykuł „Co się odwlecze to… uciecze” Sabiny Sadeckiej, psychoterapeutki i psycholożki, która opisuje mechanizmy psychologiczne stojące u podłoża nałogowego odwlekania. 

CO SIĘ ODWLECZE TO…  UCIECZE – CAŁA PRAWDA O PROKRASTYNACJI

Nie ma nic łatwiejszego, niż bycie zajętym

i nic trudniejszego, niż bycie efektywnym.

Alec Mackenzie

ZAMIAST WSTĘPU KILKA PRZYKŁADÓW Z ŻYCIA PRACOWNIKA WZIĘTYCH

Sytuacja pierwsza (terminy gonią):  O najważniejszym w tym kwartale spotkaniu Tytus wiedział ze odpowiednim wyprzedzeniem. Zaproszono na nie osoby, które decydować miały o przebiegu jego kariery. Tytus zabrał się za przygotowanie do spotkania zaledwie na tydzień przed. Niewiele jednak udało mu się napisać. Tymczasem mamy noc poprzedzająca zebranie, a Tytus zamiast pisać… wybiera przez internet kafelki do swojego nowego domu.

Sytuacja druga (w martwym punkcie): Gdybyś tylko znał dobrze angielski… Takie zdanie Tytus słyszał w swojej karierze wielokrotnie. Zna ten język w stopniu podstawowym, zdecydowanie za mało by porozmawiać w nim na tematy biznesowe. Odkłada jednak z roku na rok kurs angielskiego, zasłaniając się brakiem i czasu i pieniędzy i szczególnych w tym kierunku zdolności.

Sytuacja trzecia (paraliż woli): Tytus otrzymał pulę pieniędzy na podwyżki dla swojego zespołu. Ma dylemat, czy uhonorować podwyżką pracownika, który pracował w ostatnim okresie najefektywniej, czy zaproponować ją podwładnemu, który ma obecnie bardzo trudną sytuację materialną. Odwleka w nieskończoność podjęcie tej decyzji. W efekcie Dział Personalny odbiera mu możliwość zmiany pensji komukolwiek w zespole.

Sytuacja czwarta (natychmiastowe przyjemności): Jutro wstanę wcześnie rano i pobiegam przed pracą – takie postanowienie Tytus podejmuje kładąc się wieczorem do łóżka. Rano jednak wyłącza dzwoniący budzik i zamiast biegania wybiera godzinę błogiego snu. I tak od… kilku ostatnich miesięcy.

To cztery zupełnie różne sytuacje, każda z nich oscyluje jednak wokół pojęcia zawartego w tytule tego artykułu – prokrastynacji (zwanej też syndromem studenta).  Filozofowie opisali by ją jako przepaść między intencją a działaniem. Przez psychologów definiowana jest jako celowe i dobrowolne opóźnianie rozpoczęcia lub zakończenia wykonania zadania aż do powstania dokuczliwego  psychicznego dyskomfortu.

DO CZEGO SŁUŻY NAM ZWLEKANIE?

Odwlekanie wykonania zadania, które i tak musimy wykonać wydaje się być działaniem całkowicie irracjonalnym. Tak przynajmniej wygląda z perspektywy osoby, która nałogowego prokrastynatora obserwuje z zewnątrz. W wewnętrznym świecie osoby prokrastynującej, ma ona jednak do spełnienia ważne funkcje. Prokrastynacja może być zatem:

  • obroną przed lękiem przed porażką – Osoby odwlekające swoją pracę najczęściej utożsamiają się z wykonywanymi przez siebie zadaniami. Innymi słowy stawiają znak równości między swoimi dokonaniami a sobą. Myślą według następującego schematu: Jeśli zatem udało mi się dokonać coś wielkiego, oznacza to, że jestem wielki. Jeśli jednak odniosłem porażkę… No właśnie… Lęk przed porażką działa w takiej sytuacji paraliżująco. Osoby takie mają tendencję do sabotowania własnych działań (poprzez odwlekanie ich w nieskończoność) i w efekcie tłumaczenie sobie, że nie udało mi się, bo miałem na to tak mało czasu. Na marginesie warto zacytować badania nad dziećmi chwalonymi przez swoich rodziców niezależnie od ich realnych dokonań. Dzieci, które zawsze słyszały od rodziców, że są wspaniałe, genialne, utalentowane, mają często problemy z nauką. Bojąc się stracić etykietkę „genialnych” nie angażują się aktywności, które mogłyby nadszarpnąć ich wizerunek „geniuszy”. W szkolnych ławach lepiej sobie zatem radzą uczniowie chwaleni za konkretne osiągnięcia, a nawet – paradosalnie! – ci chwaleni stosunkowo rzadko. Ich lęk przed porażką jest dużo mniejszy nić u oznaczonych etykietką „utalentowanych” kolegów z klasy. Podobnie jest ze zwlekaniem –  prokrastynujemy bojąc się oceny innych.
  • obroną przed lękiem przed sukcesem – tak, lęk przed sukcesem również istnieje i tak samo, jak obawa przed porażką, może nas pchać na bezdroża prokrastynacji. Niektórzy przeczuwają bowiem , że jeśli osiągną coś wyjątkowego w pracy, wymagania wobec nich automatycznie wzrosną, nie warto się zatem za bardzo epatować swoimi umiejętnościami. Lęk przed sukcesem może jednak działać bardziej „podstępnie”. Może on dotyczyć osób niepewnych siebie, zwłaszcza takich, którym od dzieciństwa wpajano, że do niczego się nie nadają i nic w życiu nie osiągną. Jeśli zdania takie wryły się w nasz „obraz ja”, ukształtowały nasze postrzeganie siebie, możemy zupełnie nieświadomie sabotować wszystko, co może „obrazowi ja” zagrozić. Osoby lękające się sukcesu często zadają sobie pytanie: Co jeśli inni odkryją prawdę o tym, jaki naprawdę jestem?
  • sygnałem, że coś w naszej pracy szwankuje – prokrastynacja może być też symptomem przeciążenia pracą, stresem, a jej pojawienie się może zwiastować rychłe wypalenie zawodowe. Odwlekanie wykonania zadań charakterystyczne jest też dla osób, które wybrały dla siebie drogę kariery sprzeczną z ich zainteresowaniami, temperamentem, naturalnymi predyspozycjami…
  • formą niejawnego buntu – prokrastynują często osoby nieasertywne, niepotrafiące odmówić lub zbuntować się przeciwko nadmiernym wymaganiom otoczenia. Zamiast bezpośredniego NIE wybierają drogę pośrednią – zwlekają z wykonaniem zadania, którego wykonania nie potrafiły odmówić. W efekcie osiągają swój cel, tracąc jednak przy tym często zawodową reputację i resztki nerwów. Tę funkcję odwlekania spraw potwierdzają badania, pokazujące, że prokrastynatorzy mają zmniejszoną odporność na naciski społeczne, dodatkowo kiepsko radzą sobie z kontrolą impulsów.

PROKRASTYNUJĘ – I CO DALEJ?

Walka z prokrastynacją, zwłaszcza chroniczną , nie jest prosta. Nie wystarczy bowiem proste przyswojenie sobie technik zarządzania czasem czy automotywowania się. Prokrastynator zmierzyć się musi często z tą częścią siebie, od której na co dzień ucieka. Bez wewnętrznej uczciwości trudno tego organizacyjnego demona pokonać. Dla tych, którzy chcieliby rozpocząć tę trudną podróż, cztery wskazówki – na start:

Po pierwsze: Przyglądaj się sobie w momentach, gdy odwlekasz ważną pracę. Co zainicjowało prokrastynację? Jakie wydarzenie, jaka myśl, jakie uczucie? Stwórz listę bodźców, które odciągają Cię od pracy, łatwiej będzie Ci siebie w tych momentach kontrolować. Być może Twoja koncentracja nad zadaniem spada, gdy kolega wyciąga Cię na lunch. Wychodzisz z nim tylko na 20 minut, jednak do przerwanego zadania nie wracasz przez kilka kolejnych dni. Możliwe, że każdy komplement na temat Twojej pracy wywołuje u Ciebie falę dobrego samopoczucia, która sprawia, że Twoja mobilizacja opada. Takich momentów zapalnych może być wiele. Obserwuj je i bądź czujny!

Po drugie: Gdy masz zadanie do wykonania, po prostu się nim zajmij. Nie ulegaj pokusie porządkowania biurka (dzięki której ma Ci się rzekomo łatwiej skupić na zadaniu) lub odpowiedzeniu na wszystkie e-maile (po to, by nic nie odciągało Twojej uwagi od pracy). Czynności przygotowawcze najpewniej odciągną Twoją uwagę od zadania głównego. Nie martw się też, gdy na początku wykonywania zadania brakuje Ci koncentracji. Spokojnie, skupienie pojawi się stopniowo, gdy zajmiesz się pracą.

Po trzecie: Zaczynaj pracę od tego, co lubisz i/lub potrafisz robić.  Pierwsze sukcesy przykują Cię do wykonywanej aktywności na dłużej.

Po czwarte: Pamiętaj, że Twoje dzieło, efekt Twojej pracy ma być po prostu good enough (wystarczająco dobry). Nie daj się perfekcjonizmowi, częstemu poplecznikiem prokrastynacji!

Życzę powodzenia w mierzeniu się z prokrastynacją! Przede wszystkim zwalczenia pokusy by notorycznym zwlekaniem zajęć się później…

Autorką artykułu jest Sabina Sadecka, psycholożka.

Artykuł ukazał się w Miesięczniku Benefit, 12/2012. Cały numer do ściągnięcia tutaj.