Ktoś mógłby zapytać: jeśli nie możemy uniknąć cierpienia, to po co nam psychoterapia? Czasem słyszę w gabinecie: „Nie mogę żyć inaczej, bo cierpię”. Jako terapeuta ACT [Acceptance and Commitment Therapy] mogłabym powiedzieć, że cierpienie jest nieodłącznym atrybutem ludzkiej egzystencji.
Jednak, gdy przychodzisz na psychoterapię to powiesz raczej: „ale ja nie chcę cierpieć, mam dosyć cierpienia, jestem tu byś mi pomogła przestać cierpieć”.
Terapia ACT proponuje inne, niepowtarzalne, podejście do zrozumienia cierpienia i radzenia sobie z nim. Choć może to brzmi kontrowersyjnie, są sposoby, by cierpieć i równocześnie znaleźć spełnienie w tym, co robimy z naszym życiem.
Czy zatem to, że cierpimy jest normą czy patologią? W naszej kulturze dość powszechnie uważa się, że „normalność psychiczna” to stałe poczucie szczęścia, brak negatywnych uczuć i myśli. Natomiast przeżywanie przykrych stanów emocjonalnych, negatywne myśli, złe samopoczucie i cierpienie są traktowane jako przejaw patologii, której należy zapobiegać i leczyć.
Mit bycia szczęśliwym jako stan, który jest lub powinien być normą, utrwalają media promujące osiąganie samych sukcesów czy też narcystyczne autoprezentacje. W związku z tym wiele osób myśli, że tylko one cierpią i nie potrafią osiągnąć szczęścia. Jeśli jednak rozejrzymy się wokół nas z wnikliwością i wrażliwością, to zobaczymy jak wszechobecne jest cierpienie psychiczne, znacznie bardziej powszechne, niż podejrzewałaby większość ludzi [potwierdzają to wyniki badań epidemiologicznych].
Jeśli tak wiele ludzi cierpi i cierpienie jest po prostu normą, może jest w porządku, gdy cierpisz i Ty? Być może sądzisz, że cierpienie i szczęście się wykluczają: albo doświadczasz cierpienia albo radości. Wątpisz czy to możliwe doświadczać obu jednocześnie? Kiedy się przyjrzeć relacji między cierpieniem a szczęściem, do głowy przychodzą nam pytania: czy istnieje jakiś sposób, by cierpieć i jednocześnie robić przyjemne i wartościowe rzeczy? czy moglibyśmy cierpieć i robić jednocześnie coś radosnego?
W terapii ACT mówi się o cierpieniu „czystym” i „brudnym”.
Cierpienie „czyste” to takie, którego nie sposób uniknąć, to przeżywanie bólu psychicznego jako reakcji na wydarzenia traumatyczne, choroby, straty itp. Cierpimy, kiedy przydarzają się nam złe rzeczy. Ten rodzaj cierpienia przydarza się nam wszystkim i jest po prostu funkcją życia. Normalną i adekwatną reakcją na te wydarzenia jest smutek oraz zachowanie, które stara się zaradzić tej sytuacji.
Cierpienie „brudne” powstaje, gdy próbujemy to pierwotne cierpienie wyeliminować, zaprzeczać mu, pozbyć się go jako objawu, traktować jako niewłaściwe. To właśnie to „brudne” cierpienie leży u podłoża znacznej części psychopatologii. Kiedy nie akceptujemy ludzkiej, naturalnej reakcji na bolesne wydarzenia, kiedy nie akceptujemy naszego uczucia smutku lub niepewności i walczymy, żeby się ich pozbyć, nie chcemy być zranieni i staramy się coś zrobić, by uciec od doznawania trudnych myśli i uczuć, to „czyste” cierpienie zmienia się w „brudne”. Traktujemy to nasze wewnętrzne doświadczenie jako problem, który należy eliminować i kontrolować, a to prowadzi do uwikłania się w beznadziejną i wyniszczającą walkę z własnymi myślami, uczuciami czy doznaniami.
W ACT czyli Terapii Akceptacji i Zaangażowania określa się to jako „unikanie doświadczenia”. Jesteśmy tak skoncentrowani na obronie przed własnymi uczuciami i walce z negatywnymi myślami, że zabiera nam to energię i zubaża nasze zachowanie do takiego, które w naszym przekonaniu, uchroni nas od kontaktu z niechcianym doświadczeniem wewnętrznym. Zapominamy o tym, czego naprawdę pragniemy, o wartościach, które nadają sens naszemu życiu, bo uparcie i beznadziejnie próbujemy unikać cierpienia, lęku, czy złego samopoczucia.
Bardzo chcemy czuć się lepiej, nie cierpieć, być szczęśliwymi. I coraz więcej osób kupuje poradniki o tym jak to szczęście osiągnąć, słucha aktywizujących wykładów o tym, jak mogą zmienić swoje życie i czuć się tak jak chcą. Niektórzy poczują się lepiej, jednak najczęściej na krótko albo tylko w trakcie słuchania tych motywujących rad typu: myśl pozytywnie, czuj się dobrze itp. odczuwając coraz większą frustrację i rozczarowanie gdy okazuje się, że nie udaje się utrzymać tego stanu na stałe.
Niepowodzenie tego typu motywatorów czy niektórych terapii, związane jest z fałszywym założeniem, że normą powinien być u każdego stan szczęścia oraz, że warunkiem, by lepiej żyć jest, by najpierw lepiej myśleć i lepiej się czuć. Ilustruje to dobrze zacytowana przez Hayes’a wypowiedź jego klientki: „Gdybym tylko mogła myśleć i czuć się lepiej, w końcu mogłabym robić to, co zawsze chciałam”. Wiele osób czeka na stan idealnego samopoczucia, pozbycia się negatywnych myśli, uczuć i stawia sobie to jako warunek podjęcia działania.
ACT proponuje akceptację swojego doświadczenia, cierpienia i zaangażowanie, zobowiązanie [commitment] do działania w kierunku swoich wartości.
Akceptuj i przeżywaj to, co musisz przeżyć, cierpienie, radość i wszystkie inne uczucia, a jednocześnie dalej angażuj się w robienie tego, co należy, byś żył/a spełnionym i bogatym życiem, zgodnie z wybranymi przez siebie wartościami. Możesz wybrać i robić rzeczy, które lubisz i cenisz, bez względu na to, co czujesz.
Metaforycznie cierpienie jest jak kamień w bucie, nawet gdy uwiera to idziesz, bo na czymś Ci bardzo zależy. I to w terapii ACT jest ważne, by iść tam gdzie chcesz, w kierunku swoich wartości, nawet z tymi „kamieniami” w bucie.
W terapii ACT możesz szukać odpowiedzi nie tylko na pytanie: dlaczego cierpię?, ale przede wszystkim: jaką funkcję w moim życiu pełni cierpienie?, co powoduje, że cierpię? Odpowiedzi na te pytania mogą Ci pomóc wyruszyć w nowym kierunku, wyrwać się z kręcenia po utartych ścieżkach, które nie prowadzą do dobrego życia.
Nina Sobczak-Matysiak
Umów się wizytę: 601 584818