Społeczeństwo coraz bardziej wymaga od nas, abyśmy prezentowali się jako osoby szczęśliwe, zadowolone i spełnione. Nikt nie chce przecież pracować ze smutasami czy złośnikami. Kiedy wpiszesz w wyszukiwarkę frazę „negatywne emocje” znajdziesz mnóstwo artykułów o tym, jak sobie z nimi radzić. Coraz więcej osób uważa doświadczanie emocji takich jak smutek, złość czy żałoba za swój problem lub co najmniej za ten aspekt, którego nie powinno się ujawniać publicznie, a najlepiej także prywatnie. „Bycie pozytywnym” jest pewnego rodzaju wartością społeczną, stanem pożądanym. W końcu często słyszymy przekazy medialne mówiące, że trzeba zachować optymizm, pielęgnować radość, z uśmiechem radzić sobie z przeciwnościami i nie dać się „negatywnym emocjom”. Co to jednak oznacza, że emocje są „negatywne”?

Patrząc od strony poznawczej: kiedy jakaś sytuacja wyzwala w nas emocje, nadajemy im tzw. znak emocji, czyli „+” lub „-”. Te okoliczności, które identyfikujemy jako zaspokajające, prowadzące do założonego celu określamy znakiem dodatnim. Te natomiast, które uniemożliwiają osiągnięcie założonego celu i które widzimy jako przeszkodę w zaspokojeniu potrzeb – ujemnym. Czy to jednak oznacza, że mamy unikać lub dążyć do niewyrażania emocji, które powstają w odpowiedzi na nieprzyjemne dla nas bodźce i sytuacje?

Susan David w krótkim wykładzie „The gift and power of emotional courage” w ramach TED Talk* koncentruje się na tej kwestii. W oparciu o swoje obserwacje zauważa, że aż 1/3 ludzi ocenia się negatywnie tylko dlatego, że doświadcza negatywnych emocji i stara się je usunąć ze swojego życia. Tymczasem tzw. „negatywne” emocje są częścią naszego życia. Jest to nasza odpowiedź na rzeczywistość. Umiejętność wyrażania różnych emocji jest związana z naszą zdolnością do radzenia sobie ze światem, takim jakim jest, a nie takim, jakim chcemy, aby był.

W rzeczywistości spotykamy się z różnymi sytuacjami i to naturalne, że reagujemy na nie różnorodnie, także smutkiem, złością czy poczuciem straty. Ocenianie siebie źle, ponieważ przeżywamy te naturalne reakcje, jest nieadekwatne. Susan zauważa, że jeśli czyimś celem jest nie odczuwać negatywnych emocji – ma on cel tożsamy z byciem martwym. Tylko zmarli nigdy nie czują się zestresowani, nie mają złamanego serca, nie są załamani. Dla żyjących jest to rzeczywistość. Zdarzają się w niej różne sytuacje, stąd i różna reakcja emocjonalna na nie.

Kiedy próbujemy zaprzeczać niektórym emocjom, wypierać je, zablokować ich wyrażanie – tylko na tym tracimy. Zatracamy wówczas umiejętność radzenia sobie z prawdziwym światem w imię „fałszywego optymizmu”. Wiele osób takie przekazy usłyszało już jako dzieci: „No już, nic się nie stało, uśmiechnij się i przytul do mamusi”, „Koniec mazgajenia, jesteś dużym chłopcem / dużą dziewczynką, jak to wygląda?”, „Otrzyj łezki i się uśmiechnij”, „Co to za dąsy? Ooo, jaki nieładny chłopczyk / nieładna dziewczynka”. Nie ma oczywiście niczego złego w optymistycznym patrzeniu na rzeczywistość, warto pielęgnować szczerą radość. Pytanie jednak, czy prezentowany optymizm jest adekwatny do wspomnianej rzeczywistości, czy też raczej jest próbą niedopuszczenia do siebie tego, co nie jest dla nas już tak miłe i wygodne, choć jest autentyczne, np. smutku, złości, żalu. Ból, który odczuwamy wewnątrz, nie zniknie jednak kiedy przykleimy uśmiech do twarzy.

Co zatem jest korzystne? Zauważanie swoich autentycznych emocji i tego, co nam pokazują. Możemy wówczas wykorzystać swoje zasoby, aby zareagować na daną sytuację. Autentyczne emocje, adekwatne do sytuacji, pozwalają nam podejmować adekwatne działania i faktycznie, a nie fasadowo, radzić sobie z różnymi aspektami otaczającej nas rzeczywistości.

Agnieszka Woś-Szymanowska

* Wystąpienie Susan David można obejrzeć na stronie TED