Książka z serii tych, które lubię najbardziej – niby dla dzieci, a tak naprawdę dla nas wszystkich.

Oto chłopiec, Ebsen, któremu właśnie umarł dziadek. Trudno przedszkolakowi zrozumieć, co tak naprawdę się z dziadkiem stało. Zmienił się w anioła – mówią jedni, ale nie przekonują (dziadek ze skrzydełkami i w białej sukience?). Obrócił się w proch – nie sposób sobie tego nawet wyobrazić, tak samo jak grzebania dziadka w ziemi.

Jedno jest pewne – dziadka nie ma i Ebsen za dziadkiem tęskni. Wieczorem dzieje się jednak coś, o czym nie uprzedził go nikt: dziadek siada ot tak obok łóżka na komodzie. Ebsen się go nie boi, raczej z ciekawością przygląda się sytuacji i nowym umiejętnościom dziadka (…przenikanie przez ściany!).

Obaj próbują zrozumieć, co sprawia, że dziadek-duch wrócił, obaj też już doskonale wiedzą, że ten, kto umiera, powinien odejść na zawsze. Wniosek jest jeden: zdecydowanie dziadek o czymś zapomniał! Ebsen próbuje pomóc dziadkowi to odnaleźć. Efekt nocnych rozmów i wędrówek to solidne zmęczenie rano. Ebsen przestaje chodzić do przedszkola, a jego rodzice są coraz bardziej zasmuceni i bezradni. Nie wierzą w jego opowieści, próbują zracjonalizować tęsknotę syna.

Ebsen i dziadek znajdują w końcu odpowiedź, której Wam oczywiście nie zdradzę. Zdradzę Wam natomiast, że każdorazowo, gdy czytam tę książkę, mam łzy w oczach i są to dobre łzy.

O ważnych rzeczach można opowiadać tylko prosto, bez wyszukanych metafor, bez balastu patosu. Wtedy trafia w sam środek.

To książka o szukaniu w mroku (nie tylko nocy) odpowiedzi, o byciu razem pomimo różnic, o szukaniu i kosztach szukania, o cierpliwości i sile dobrego pożegnania. Bardzo polecam.

Ebsen i duch dziadka, wydawnictwo Media Rodzina

Agnieszka Kaluga