W czasie pandemii nasza piramida potrzeb mocno się odwróciła. Potrzebujemy mniej. Kupujemy mniej. Zapomnieliśmy o istnieniu galerii handlowych. Nowe ciuchy wydają się mało przydatne, no chyba, że mowa o wygodnym dresie. Minimalizujemy swoje potrzeby trochę z musu, trochę testując, czego naprawdę potrzebujemy.
Minimalizm jest bardzo bliską mi filozofią unikania nadmiaru, którą staram się (z różnym skutkiem) wprowadzać do swojego życia. Czytając o tym podejściu, natknęłam się na dwie książki poświęcone siostrzanej filozofii. Mowa o esencjalizmie, którego ideę zapoczątkował Georg McKeown w książce „Esencjalista. Mniej znaczy lepiej”. W polskiej literaturze esencjalizm doczekał się chyba jeszcze lepszego opracowania – mowa o książce „Prosto i uważnie na co dzień” Agnieszki Krzyżanowskiej.
W esencjalizmie – podobnie jak w minimalizmie – znajdujemy sprzeciw wobec rozbuchanej konsumpcji. Dla esencjalisty ważne jest skupienie na być, a nie mieć, życie tu i teraz, uwolnienie się od zbędnych przedmiotów. Jednak ta filozofia wykracza poza proste pozbywanie się nadmiaru czy minimalizm rozumiany jako estetyka prostoty. Uczy nas redukcji w sferze pracy i generalnego podejścia do życia. Jest podejściem do życia w duchu prostoty.
McKeown powołuje się na ekonomiczną zasadę Pareto mówiącą o tym, że 20% zadań generuje 80% rezultatów, przez 80% czasu nosimy 20% naszych ubrań, a 20% klientów przynosi firmom 80% zysku. Według esencjalistów powinniśmy odnaleźć nasze 20 procent, naszą esencję i na niej skupić swoje działania, a z reszty zrezygnować.
Esencjalizm jest podejściem dążącym do redukcji zarówno w sferze materialnej, jak i w sferze duchowej, ale także, co ciekawe, w sferze relacji. Ograniczenie zobowiązań zawodowych do tych najważniejszych, przynoszących nam satysfakcję i efekty, ale także zrewidowanie niektórych znajomości, które są toksyczne prowadzi według esencjalizmu do oczyszczenia umysłu. Pozwala skupić się na najważniejszych wartościach i jest świetnym narzędziem pracy ze stresem i napięciem wynikającym z nadmiaru bodźców, obowiązków, nieprzynoszących satysfakcji znajomości czy rzeczy, o które trzeba się martwić i otaczać opieką.
Dlatego esencjalizm uważam za świetną metodę pozwalającą pracować psychologicznie nad sobą. Jest na tyle prosty i uniwersalny, że każdy może go wypróbować, rozpoczynając od redukcji swojej cotygodniowej listy zadań czy prostej asertywności i stawiania granic wobec osób, które je naruszają. Agnieszka Krzyżanowska uważa, że dzisiejszy świat oferuje nam tak wiele możliwości. Pisze o tym pięknie w swojej książce: „Żyjemy w kulturze braku, wmawia nam się nieustannie, że czegoś nie mamy, że jesteśmy nie na czasie. Paradoksalnie prowadzi to do dyktatury nadmiaru…”
Współczesny świat wtłacza nas w system wiecznego zagonienia, braku czasu na refleksję, kupowania i zaciągania kredytów na rzeczy, których nie potrzebujemy. Zmusza nas do nieustannego odpowiadania „tak” na wszystkie propozycje zakupowe, rozwojowe, edukacyjne, zawodowe. „Czy chcesz mieć piękne włosy?” – pytają producenci odżywek do włosów. Tak! „Czy chcesz awansować w hierarchii korporacyjnej?” – pytają menedżerowie wielkich firm, oczekując jeszcze większego zaangażowania w pracę, jeszcze wyższych wyników finansowych. Tak! Według Krzyżanowskiej to błędne koło, w które wtłacza nas kultura kapitalizmu należy przerwać. A receptą jest proste słowo „nie”. Według esencjalisty współczesny człowiek częściej powinien odpowiadać „nie” na propozycje, które daje mu świat. Tak, by odnaleźć przestrzeń na refleksję, proste bycie, kontakt z naturą, z bliskimi. Dotrzeć do własnych wartości, a nie tych narzucanych przez konsumpcyjną kulturę.
Marta Nowakowska