Zarówno siła, jak i słabość są dobre i każda z nich ma swoje miejsce
„Jak być przyjacielem chorego przyjaciela” Letty Cottin Pogrebin

Najlepsze, co można zrobić dla przyjaciela, to po prostu przyjść
jw

(…) ludzie w zagrożeniu nie szukają schronienia w określonym m i e j s c u
(na przykład w norze), lecz u o s o b y
„Przywiązanie w psychoterapii” David J. Wallin

Co powinnam zrobić? Czego nie? Co mówić? O czym milczeć? Proponować pomoc? Jaką? A jakiej nie? Te pytania prawdopodobnie niejednokrotnie pojawiały się również w Twojej głowie, gdy okazywało się, że twój znajomy czy koleżanka z pracy zmaga się z czymś trudnym. Bo – umówmy się – to się po prostu dzieje. Nasi bliscy chorują, opiekują się swoimi chorującymi dziećmi, rozwodzą się, tracą pracę, doświadczają żałoby po śmierci rodzica.

Trudności są czymś bardzo zwyczajnym (w znaczeniu: powszechnym). Gdy się pojawiają, stawiają osobę dotkniętą nimi przed koniecznością poradzenia sobie. Ale stają się też częścią każdej relacji: są trochę jak „trzecia osoba”, stale obecna i wpływająca na kształt związków z ludźmi.

Letty Cottin Pogrebin napisała książkę o tym, jak chorowanie naszych bliskich wpływa na nasze relacje z nimi oraz jak możemy pielęgnować te relacje, mimo obecności choroby. Zatytułowała ją (prosto, czule i pięknie) „Jak być przyjacielem chorego przyjaciela”. Treść książki z powodzeniem można odnieść również do bycia w relacjach z bliskimi zmagającymi się trudami innymi niż choroba (Letty całkiem sporo pisze także i o tym). To bardzo potrzebna książka. Bo wszyscy mamy wokół siebie ludzi, którzy zajmują ważne miejsce w naszych sercach, choć nie są naszą bliską rodziną, ani nie mieszkają z nami. To nasi przyjaciele, sąsiedzi, współpracownicy, dalsza rodzina, osoby, z którymi dzielimy pasje czy zaangażowania. Bardzo chcemy dbać o relacje z nimi, ale często nie mamy pojęcia, jak to robić, gdy z czymś się zmagają.

Zainspirowana książką i tym, co na temat radzenia sobie z obciążeniami mówi najnowsza wiedza na temat traumy, rezyliencji i więzi, spisałam dla Was kilka wskazówek na temat budowania relacji z bliskimi, którzy zmagają się z czymś trudnym.

Zatem, co robić?

* Zadaj sobie pytania z pierwszej linijki tego tekstu i po prostu pobądź z nimi chwilę (albo dłuższą chwilę, a może nawet kilka dni), nawet jeśli w odpowiedzi pojawiać się będzie jedynie niewygodne „nie wiem”. To, że je sobie zadajesz, jest bardzo cenne. Ich obecność:

– jest wyrazem uszanowania i akceptacji faktu, że wiele się u naszego bliskiego zmieniło;
– oznacza, że nasz bliski jest dla nas ważny i nie chcemy działać pochopnie (by go nie zranić), lecz ostrożnie i z troską;
– sprzyja zatrzymaniu się i namysłowi nad tym, czego nasz bliski potrzebuje TERAZ najbardziej;
– oznacza, że mamy świadomość, że dotychczasowe reguły relacji właśnie ulegają zmianie i – by relacja mogła trwać i by bliskość była możliwa – potrzeba znalezienia nowych sposobów bycia razem, spędzania czasu, wspierania się, pewnie też słów innych niż dotychczas. To czas wychodzenia poza automatyzmy, przyglądania się sobie nawzajem i pytania: Kim teraz jesteś, przyjacielu? I Kim dla Ciebie jestem ja?;
– podkreśla, że jesteśmy w pewnym sensie na nowym gruncie i musimy sprawdzać, co będzie użyteczne, a co zupełnie nie.

* Bądź uczciwy i mów prawdę. Choć bardziej adekwatne byłoby stwierdzenie: bądź w prawdzie, bo nie zawsze chodzi o to, by ją wypowiadać.

Oddam głos Letty Cottin Pogrebin, która pisze: „Najwyższy czas, żeby tyrania uprzejmości zrobiła miejsce otwartości w mówieniu prawdy. Gdyby szczerość stała się powszechnie obowiązującym kanonem postępowania, pacjenci mogliby wyrażać swoje potrzeby w sposób bezpośredni, a ich przyjaciele nie czuliby się już dłużej skołowani nie wiedząc, co i jak powiedzieć”.

Potrzebujemy uczciwości w kilku kontekstach.

Po pierwsze: w odniesieniu do sytuacji naszego bliskiego. To ważne, by nie „zakrzywiać rzeczywistości” i nie udawać. Jeśli jest źle, przyjmijmy to.

Po drugie: w odniesieniu do swoich uczuć. Pewnie doświadczysz ich wiele w kontekście zmagań bliskiej Ci osoby. Przyjmij je, postaraj się zrozumieć. Więcej o trosce o siebie piszę w dalszej części tekstu.

Po trzecie: w odniesieniu do naszych możliwości pomagania naszemu bliskiemu. Jeśli wiemy, z czym się zmaga, a także, jak my sami się z tym czujemy i co jest dla nas w danej chwili dostępne, możemy uzgodnić ze sobą, jakiej pomocy jesteśmy w stanie udzielić. Znów Letty: „Jeśli brak Ci czasu, pieniędzy albo umiejętności, żeby zaspokoić potrzebę chorego przyjaciela, powiedz mu o tym. Uczciwość to dwukierunkowa ulica. Wyjaśnij, dlaczego nie możesz spełnić prośby osobiście i zastanów się nad innym sposobem jej załatwienia”.

Mówienie prawdy jest trudne. Ale tylko wtedy, gdy obie strony wiedzą jak jest, nie ma przestrzeni na domyślanie się, snucie historii i obawy. Taka transparencja jest dobra i kojąca dla naszego układu nerwowego. I sprzyja poczuciu bezpieczeństwa, które w kontekście trudności zawsze jest naruszone, a którego tak bardzo potrzebujemy, by sobie z tymi trudnościami radzić.

* Pytaj i działaj. Działaj i pytaj.

Kiedy ludzie przechodzą przez trudności i doświadczają nieprzewidywalnych zdarzeń, ich poczucie sprawstwa, kontroli i kompetencji ulega zachwianiu. Wtedy może pojawić się wściekłość, lęk lub bezradność (to oczywiście duuuży skrót myślowy, tych uczuć może być znacznie więcej).

Ta trzecia reakcja, czyli bezradność, w połączeniu z obecnością zagrożenia – a choroba, utrata pracy czy rozwód to zdarzenia postrzegane przez nasz układ nerwowy jako zagrażające – to warunki, które sprzyjają reakcji traumatycznej. Dlatego gdy nasi bliscy doświadczają zagrożenia dbajmy o to, by swoim (pomocowym) działaniem nie pogłębiać ich poczucia bezsilności. Nie traktujmy ich jak dzieci, lecz jak dorosłych (którymi przecież są!). Oddawajmy im tyle sprawstwa i kontroli, ile się da. Pytajmy o potrzeby. Konsultujmy, jakiej pomocy chcą, a jakiej zupełnie nie. Takie działanie jest wyrazem troski i szanowania – i tak naruszonej – autonomii naszego przyjaciela.

Dodatkowo, autorka zachęca, by nie pytać „Czy mogę jakoś pomóc?”, lecz „Jak mogę Ci pomóc?”. Ta druga forma wyraża aktywną postawę i gotowość do pomocy, stanowi też zaproszenie dla naszego rozmówcy, by skorzystał ze swojego sprawstwa i wyraził swoje potrzeby konkretnie i wprost.

*Pytaj o wartości.

Ilu nieporozumień można byłoby uniknąć, gdybyśmy wiedzieli, co jest dla naszego bliskiego tak NAPRAWDĘ ważne. W (pięknej!) książce „Ostatni oddech”, jej autor, neurochirurg, opowiada, jak podejmował decyzje związane z ochroną obszarów mózgów swoich pacjentów podczas operacji: przed zabiegiem pytał ich po prostu, co chcą zachować, czego potrzebują najbardziej, co jest dla nich ważne.

Pytajmy więc siebie: co wiem na temat tego, co jest dla mojego przyjaciela ważne? Pytajmy o to również naszych bliskich. Dzięki temu w prostu sposób dowiemy się, że np. dziś największą pomocą będzie towarzyszenie przyjacielowi podczas wizyty lekarskiej, albo podwiezienie go na wywiadówkę do szkoły jego córki.

*Szanuj takie radzenie sobie, które wybiera Twój bliski. Nie narzucaj swoich znaczeń i swoich opowieści. Słuchaj.

Bycie odzwierciedlanym i widzianym przez innych to coś, czego potrzebujemy w każdych okolicznościach. Chronimy się w ten sposób przed samotnością i nawzajem zapewniamy sobie bezpieczeństwo. Przeczytasz o tym więcej w tym moim tekście.

Gdy doświadczamy kryzysu i zagrożenia, potrzeba bycia widzianym nabiera szczególnego znaczenia. Akceptacja, troska, opieka i dostępność pomocy to społeczne czynniki, które, w trudnych, kryzysowych sytuacjach, stanowią płaszcz ochronny przed reakcją traumatyczną.

Zatem kluczowy, wspierający przekaz dla przyjaciela w kryzysie brzmi: „Widzę, że cierpisz i jestem tu z Tobą”. Bądź ostrożny w kwestii udzielania porad, komentowania i interpretowania, dzielenia się gotowymi rozwiązaniami i opowieściami o własnych kryzysach. Jeśli zaczniesz od nich i nie wysłuchasz najpierw swojego przyjaciela, to jest spora szansa, że raczej go osamotnisz, zamiast wesprzeć. Dlatego porady zastąp zaciekawieniem i pytaniami: „Co to wszystko dla Ciebie znaczy?”, „Jak to rozumiesz?”, „Co jest w tym dla Ciebie najtrudniejsze?”, „Co zamierzasz?”.

*Bądź obecny. „Po prostu przyjdź”.

Jako ludzie szukamy bezpieczeństwa w relacjach z bliskimi osobami, a nie w miejscach (przeczytałam o tym w książce „Przywiązanie w psychoterapii” i było to dla mnie niemałe olśnienie, choć przecież – intuicyjnie – wiedziałam to od zawsze). Gdy jesteśmy blisko wspierających i przyjaznych osób, nasze pobudzone zagrożeniem układy limbiczne otrzymują sygnały bezpieczeństwa. A wtedy, poprzez mechanizm koregulacji, dostrajamy się do naszych spokojnych bliskich i nasze układy nerwowe stabilizują się. Napisałam o tym długi tekst, w którym znajdziesz więcej szczegółów na ten temat (polecam Ci zwłaszcza fragment o bezpieczeństwie w relacjach).

W tej chwili ważne jest jednak, żebyś wiedział po prostu, że Twoja stabilna i spokojna obecność może przynieść Twojemu przyjacielowi wsparcie, ukojenie i uspokojenie. Nie musisz robić nic specjalnego (bo co – poza obecnością – jest do zrobienia w szpitalu, na pogrzebie czy na rozprawie rozwodowej?). Czasem nawet nie trzeba rozmawiać. Po prostu przyjdź. Posiedź obok. Bądź widoczny i dawaj sygnały, że widzisz. Obecność jest bezcenna.

*Pamiętaj, że Twój przyjaciel jest kimś więcej niż osobą chorą/bez pracy/w trakcie rozwodu/w żałobie.

Dawaj jasno do zrozumienia: „Widzę Cię także poza okolicznościami, w których się teraz znajdujesz”. Tylko wtedy, gdy widzimy drugiego człowieka w szerszej perspektywie, możemy dostrzec zasoby, rozwiązania i możliwości, których w innym planie byśmy nie dostrzegli. Zaglądanie do tych kawałków tożsamości Twojego bliskiego, które teraz są mniej widoczne, może być ożywcze, przynosić ulgę i zaprzeczać bezradności (a, jak wiemy, doświadczenia chroniące przed bezradnością są, w okresie zmagań, na wagę złota).

Zatem, poza wszystkim tym, co związane ze zmaganiami, rozmawiaj ze swoim przyjacielem tak, jak dotychczas. Tak często, jak się da, przywołuj „cudowną zwyczajność”. Planujcie, co zrobicie, gdy czas kryzysu się skończy. Dyskutujcie o tym, co jest możliwe teraz, gdy kryzys trwa. Może wcale nie musicie rezygnować z wyjścia na spacer albo z maratonu filmowego, który jest Waszą urodzinową tradycją? Proś swojego przyjaciela o porady w sprawach, w których jest ekspertem. Rozmawiajcie o rolach, które Twój przyjaciel pełni (rodzica, pracownika, szefa, dziecka, siostry czy brata, cioci czy wujka) i zastanawiajcie się wspólnie, w jaki sposób może pełnić je nadal, w zmienionych okolicznościach. Wszystko oczywiście w ramach możliwości i potrzeb!

*Sprawiaj radość i przyjemność.

Gdy przechodzimy przez trudy, potrzebujemy dobrego ugruntowania w zasobach. Jest to jedna z podstawowych zasad terapii traumy i terapii systemowej. Pisze o tym Lisa M. Shulman w książce „Mózg w żałobie” i zwraca uwagę na potrzebę równoważenia zanurzania się w bólu i rozpraszania uwagi. Z kolei w terapii traumy Somatic Experiencing mówi się o pendulacji, czyli przenoszeniu uwagi od doznań w ciele, które są trudne, obciążające i wzbudzające lęk, do tych, które koją gruntują i przywracają poczucie bezpieczeństwa. Ten wahadłowy ruch między trudnym a bezpiecznym jest po to, by od trudnego odpoczywać, nie dać mu się przygnieść i wzmacniać rezyliencję.

Usłyszałam ostatnio piękne zdanie, że nasze dobre doświadczenia opiekują się tymi obciążającymi. Nie traćmy więc z oczu tych dobrych, lecz tym bardziej zauważajmy je i twórzmy konteksty, w których mogą zaistnieć. A można to zrobić na milion sposobów: przygotowując przyjacielowi jego ulubioną potrawę, wspominając przyjemne zdarzenia, oglądając wspólnie ulubiony film, oglądając zdjęcia, wysyłając przyjacielowi jego ulubioną piosenkę na „dzień dobry”, spacerując.

*Dbaj o siebie!

Przede wszystkim dajmy sobie możliwość zauważenia, jak cierpienie przyjaciela wpływa na nas. Naturalnym jest, że zmagania naszych bliskich mogą wzbudzać w nas różne emocje: lęk, smutek, złość, bezradność i wiele, wiele innych. Mogą otwierać również nasze własne rany i uruchamiać ból, związany z naszymi trudnościami z kiedyś lub z teraz. Ważne jest jednak, abyśmy potrafili dokonać rozróżnienia: czy ból, którego doświadczam w kontakcie z cierpiącym bliskim, jest dla mnie możliwy do pomieszczenia czy może obciąża mnie w sposób skrajny? Jeśli np. sami przechodzimy przez żałobę, może być nam trudno wspierać przyjaciela w żałobie, którego ból będzie wciąż i wciąż uruchamiał nasz własny ból.

W terapii traumy mówimy o oknie tolerancji stresu: znajdują się w nim zdarzenia, które powodują pobudzenie układu nerwowego możliwe do pomieszczenia. Jeśli jakieś zdarzenie jest zbyt obciążające, zbyt duże, to wytrąca nas poza okno tolerancji. Sprawdzaj, ile z tego, co wydarza się w relacji z bliską, cierpiącą osobą, mieści się w ramach Twojego okna tolerancji. Jeśli regularnie z tego okna wypadasz, zadbaj o siebie. Ustal ze sobą, co jest z Twojej strony możliwe, a także, o co ważnego dla przyjaciela chcesz, w ramach swoich możliwości, zadbać. Jednym z pomysłów jest napisanie listu, w którym wyrazisz troskę i wyjaśnisz powody, dla których potrzebujesz być odrobinę dalej i co z tej odległości możesz dla swojego przyjaciela zrobić. Możecie też po prostu o tym porozmawiać. Gotowość do mówienia prawdy (o którym pisałam w pierwszym punkcie) będzie nieocenionym zasobem!

Mam nadzieję, że będzie Ci łatwiej znaleźć odpowiedź na pytania Co powinnam zrobić? Czego nie? Co mówić? O czym milczeć? Proponować pomoc? Jaką? A jakiej nie? Zwłaszcza, że w grafice obok tekstu jest jeszcze mała ściąga. Ale, poza wszystkimi podpowiedziami i ściągami, posłuchaj przede wszystkim swojego serca. Trzymam za Ciebie kciuki!

Katarzyna Rawska

Literatura:

„Jak być przyjacielem chorego przyjaciela” Letty Cottin Pogrebin
„Strach ucieleśniony” Bessel van der Kolk
„Teoria poliwagalna” Stephen Porges
„Podstawy terapii traumy” John Briere, Catherine Scott
„Przywiązanie w psychoterapii” David J. Wallin
„Mózg w żałobie” Lisa M. Shulman