„Ja naprawdę uważam, że jestem maniakalno-depresyjna, tyle że nikt nigdy tego nie zauważa (…). A może to depresja bipolarna?”.

„Od dawna już noszę się z pewnym planem, życzeniem, marzeniem. Chętnie bym gdzieś sama pojechała, po raz pierwszy i ostatni”.

fragmenty książki

Charlotte Roche – niemiecka pisarka znana jako autorka „Modlitw waginy” i „Bezwstydnych miejsc” po raz kolejny zapuszcza się w głąb ludzkiej psychiki i fizjologii zarazem. Snuje nieprzyjemną w doznaniach literackich historię o życiu Christine – matki, żony, a przede wszystkim totalnej malkontentki. Christine narzeka permanentnie. Małżeństwo w jej mniemaniu to istna pomyłka, macierzyństwo to okropny czas ze stworzeniami, które „niczego nie potrafią”, a aranżacja domu sprowadza się do stwierdzenia „Jesteśmy jak wszyscy. Potworne”.

Czy są chwile w których jest szczęśliwa? Tak – czas, gdy snuje fantazje seksualne (opowiedziane jak na Roche przystało prostym, pozbawionym choćby krzty zmysłowości językiem), masturbuje się czy uwodzi opiekunkę swojej córki – tytułową „dziewczynę do wszystkiego”. Bohaterowie nie zyskują sympatii czytelnika, dialogi są płytkie, akcja oscyluje wokół konsumpcyjnej seksualnej relacji między Christine i… teoretycznie powinno się odłożyć książkę na półkę. Dlaczego tak się jednak nie dzieje?

W Christine można zobaczyć kogoś więcej. Dlaczego narzeka? Dlaczego sięga po alkohol i narkotyki? Co oznaczają jej słowa – „(…) nie wychodzi to tuszowanie uczuć. Minę mam raczej zrozpaczoną, a nie wyluzowaną, szczęśliwą, swobodną”? Czy nawiązanie erotycznej relacji z opiekunką nie jest ucieczką od rzeczywistości? Towarzyszy mi, od chwili, gdy je przeczytałam zdanie Irvina D. Yaloma, które w tym miejscu po prostu muszę zacytować: „Często podczas terapii okazuje się, że to zewnętrzne kłopoty pacjentów i zaburzające życie ich skutki są reakcją na troski ostateczne jak nieuchronna śmierć, brak oparcia, izolacja, brak sensu”. Christine stanęła w miejscu. Apatia. Dwadzieścia cztery godziny każdej doby pozbawione planu.

Zgadzam się też z Pilchem, który mówi, że „Obowiązkiem pisarza jest zachwyt”. Roche z całą pewnością nie wprowadziła mnie w zachwyt. Będę szczera – jej sposób opisywania naszej seksualności we mnie wzbudził jedynie odrazę. Nie rozpatruję jednak tej książki jako dzieła literackiego, ale jako kadr z życia kobiety, jednej z nas, której piętrzące się problemy – relacje z rodzicami, mężem, dzieckiem, bezsens życia doprowadzają do przykrych wniosków, że jedynie seksualne uniesienia i relacja z opiekunką traktowaną totalnie instrumentalnie mogą dać namiastkę radości.

Pozycja ta utwierdza mnie też w dwóch przekonaniach. Po pierwsze – Rozwijajmy się! Cokolwiek ma to dla każdego z nas znaczyć. Nauka języka obcego, kurs tańca, szkolenie, dobra książka, a może po prostu podróż. Po drugie – Nie bójmy się psychoterapii! Gdy dosięgnie nas apatia, relacje staną się niejasne niczym w życiu Christine, a my pogubieni, nie szukajmy za wszelką cenę odpowiedzi w samych sobie i pozwólmy sobie pomóc.

Autorka recenzji: Anna Koblowska

Opis: Anna Koblowska – germanistka uzależniona od książek, nie tylko tych napisanych po niemiecku. Entuzjastka Irvina Yaloma i Lwa Starowicza. Od dawna w literackiej przyjaźni z Olgą Tokarczuk i Vladimirem Nabokovem.

Charlotte Roche, Dziewczyna do wszystkiego, Czarna Owca.

Książkę kupisz TUTAJ.