Nigdy dotąd nie był w takim strachu i nigdy nie czuł się tak odważny.
Tove Jansson, Kometa w Dolinie Muminków

Dawno, dawno temu, kiedy jeszcze żyliśmy wśród dzikich drzew i niebezpiecznych zwierząt, ewolucja wyposażyła nas w doskonały przepis na zachowanie życia – lęk. Lęk powodował, że najmniejszy szelest interpretowaliśmy jako dźwięk stóp skradającego się drapieżnika, a najlżejsze drżenie gałęzi jako sygnał do mobilizacji i błyskawicznej decyzji o tym, czy walczyć (bo mamy szansę wygrać), czy uciekać (bo to rozsądniejsze). Mobilizowaliśmy w pełni uwagę, bystrość umysłu, reagowały nasze źrenice i całe ciało. Serce biło mocniej, a my zastygaliśmy w pełnej gotowości do szybkiej reakcji.

Minęło trochę czasu i zamiast dzikich drzew zaczęły otaczać nas dzikie miasta, głośne ulice, duża liczba zawodowych zleceń, ale i zleceń rodzinnych, codziennych wyzwań i oczekiwań (nie zawsze wiadomego pochodzenia). Wyglądałoby na to, że ewolucja poszła naprzód, a jednak starsze struktury naszego mózgu nadal stoją na straży pierwotnej funkcji lęku, która co jakiś czas wysyła nam sygnały o zagrożeniu. Skoro jednak tygrysy zamknięte są w ogrodach zoologicznych – przed czym ostrzega nas lęk? O czym informuje?

Kiedy rozmawiam z klientami o lęku, często słyszę historie o tym, jak przez wiele, nieraz długich, lat dźwigali swoje ciężary, wytrzymywali obciążenia, taszczyli oczekiwania – własne i – częściej – cudze. Oglądamy wspólnie dzieje niesamowitej mobilizacji, chęci sprostania rodzinnym tradycjom, dzielność niemal bohaterską, która nie pozwalała odpuścić, nie pozwalała odpocząć, bo tak istotne wydawały się wartości rodzinne, przekazy, według których nauczyliśmy się żyć.

A z tymi przekazami to – wcale nie tak rzadko – jest podobnie jak w historii o brytfance, którą usłyszałam na jednym ze szkoleń. A brzmi ona tak:

W chacie mieszkało młode małżeństwo. Pewnego dnia żona postanowiła upiec pieczeń z szynki. Wzięła więc brytfankę, chwyciła mięso i – tak jak czyniła jej matka, a wcześniej babka – odcięła kawałek z jednej i kawałek z drugiej strony. Tak przycięte mięso upiekła. Mąż widząc jej poczynania zapytał:
– Żono, dlaczego za każdym razem przycinasz mięso z obu końców przed włożeniem do pieca?
– Mężu, moja matka tak piekła i zawsze wychodziło smaczne, tak więc i ja piekę.
– Ale dlaczego?
– Nie wiem. Zapytajmy matki.
Poszli więc oboje do matki.
– Matko, dlaczego przed upieczeniem szynki, przycinasz mięso z obu końców?
– Moja matka tak czyniła i zawsze było pyszne, dlatego i ja tak czyniłam. Idźcie zapytać babkę.
Poszli więc do babki.
– Babko, dlaczego przed włożeniem mięsa do pieca, przycinałaś je z obu końców?
– Córeńko, moja stara matka tak robiła, mięso było wtedy najlepsze na świecie, to i ja nauczyłam się tak czynić. Zresztą, zapytajcie ją sami.
Poszli więc do starej prababki.
– Prababko, czy możesz nam wyjawić sekret smaku pieczeni, którą piekłaś? Dlaczego obcinałaś mięso po obu stronach przed włożeniem do pieca?
– A, to nic takiego, kochanie. Brytfanka była za mała, to i ciachnęłam trochę tu, trochę tam, żeby się zmieściło.

Uwielbiam tę opowieść. W bardzo prosty sposób zaprasza do zastanowienia nad tym, które z rodzinnych przekazów są dla nas użyteczne, a które możemy odłożyć na półkę z legendami i wymienić na nasze własne, trochę inne sposoby układania się ze światem. Może być przecież tak, że to co kiedyś, w innych okolicznościach rodzinnych działało, dzisiaj wyczerpało już swoją skuteczność.

Podobnie może wyglądać historia rodzinnego lęku. Być może taki sposób życia, w którym duże znaczenie miała dzielność, wytrzymywanie, odwaga pomimo wielkich kosztów – nie sprawdza się już dzisiaj? Być może duży lęk, który przychodzi do nas (i przychodził do różnych osób w naszej rodzinie) chce nam przypomnieć historię o zapomnianej ostrożności? O tym, że warto odpocząć? Że nie wszystko trzeba dźwigać samotnie, nie wszystko przyjmować? Być może lęk zaprasza nas do tego, żebyśmy zatrzymali się i dostrzegli zagrożenie w postaci różnych nadmiarów (niekorzystnego środowiska pracy, tempa życia, niedobrych relacji)? Być może bywa też tak, że to właśnie lęk zaprasza odwagę do wprowadzenia w nasze życie takich zmian, które pozwolą nam odetchnąć pełną piersią.

Zapraszam Was do refleksji nad historią o zapomnianej ostrożności. Być może i w Waszym życiu warto zrobić dla niej trochę miejsca?