Hygge to zapożyczone z języka duńskiego słowo, które w tym sezonie opanowało internet i przeniknęło do powszechnej świadomości jako metoda doświadczania szczęścia w codzienności, szczególnie tej szaro-burej i słotnej związanej z aktualną porą roku.

Wróćmy do korzeni

Czytając o hygge dowiadujemy się, że to słowo właściwie nieprzetłumaczalne na język polski. Semantycznie najbliżej mu do mieszanki określeń: „przytulny”, „rodzinny”, „ciepły”, „domowy”. Hygge wyrosło z potrzeby „ocieplenia” surowego duńskiego klimatu, gdzie przez większą część roku jest zimno i mroczno. W dużym skrócie „robienie hygge” polega na uczynieniu ze swojego domu miejsca, gdzie można prawdziwie się zrelaksować w otoczeniu ludzi, których kochamy i przedmiotów, które kojarzą nam się z atmosferą domowego ogniska. Duńskim symbolem hygge są świece zapalane przez mieszkańców w oknach domów. Hyggelig są spotkania z przyjaciółmi, siedzenie przy kominku z ukochaną osobą, cieszenie się byciem tu i teraz.

Co hygge ma wspólnego z psychologią?

Słowo hygge najczęściej pojawia się w kontekście designu, mody i szeroko pojętego life style’u. W tym roku jest też ewidentnie świetnym hasłem reklamowym, które napędza sprzedaż. Hygge to może być ciepły sweter, designerska lampa czy koc pleciony z grubej wełny. Rzadko jednak mówi się o tej duńskiej tradycji w kontekście psychologii. A psychologicznych kontekstów dla hygge można odnaleźć co najmniej kilka:

Hygge a kapitalizacja emocji pozytywnych

Psychologowie pozytywni mówią: ewolucja i biologia zaprogramowały nas na doświadczanie emocji trudnych i nieprzyjemnych, takich jak smutek, strach czy złość. Człowiek ma naturalną skłonność do wychwytywania bodźców zagrażających po to, by szybciej i efektywniej sobie z nimi radzić. Sposobem na „odczarowanie” takiego stanu rzeczy i zwiększenie poczucia szczęścia jest kapitalizacja emocji pozytywnych. To mechanizm polegający na ich gromadzeniu i pomnażaniu w wyniku generowania przyjemnych sytuacji i mówienia o nich. U podstaw kapitalizacji leży przekonanie, że – gdy wyrażamy pozytywne emocje, wtórnie zwiększamy swoje poczucie szczęścia. Czymże w takim razie jest hygge, jeśli nie jednym ze sposobów na kapitalizację emocji pozytywnych?

Hygge a myślenie narracyjne

W podejściu psychologów narracyjnych i konstruktywistów świat jest zlepkiem znaczeń, jakie mu nadajemy, a narracja, jaką opowiadamy o rzeczywistości tą rzeczywistością się staje. I tak zimny, ciemny wieczór dla niektórych będzie depresyjny i przygnębiający, a dla wyznawców hygge może być przytulny, dający okazję do wyciszenia się i spędzenia czasu z rodziną. Słowa tworzą rzeczywistość, a hygge czyni tę rzeczywistość nieco piękniejszą.

Hygge a flow

Michaly Csikszentmihalyi mówi, że flow to absolutne zanurzenie się w jakieś czynności, zlanie się z nią. Stąd już całkiem niedaleko do hygge. Bo choć hygge kojarzy się z nicnierobieniem, a flow z intensywną pracą, to jednak łączy je poczucie zjednoczenia z tu i teraz, niewybieganie w przyszłość.

Hygge a autoterapia

Gdy myślimy o redukcji stresu i napięcia, hygge również ma nam wiele do zaoferowania. Kontakt ze wspierającymi osobami, atmosfera wzajemnego zrozumienia, odpoczynek od technologii w otoczeniu natury to elementy, które pomagają nam gromadzić zasoby do radzenia sobie z sytuacjami trudnymi. W „hyggowaniu” jest duży potencjał uodparniania się na stres.

Niektórzy mogą myśleć o hygge jako swego rodzaju eskapizmie, uciekaniu od problemów współczesnego świata w lukrowaną rzeczywistość wypełnioną ładnymi przedmiotami. Proponuję jednak spojrzeć na to zjawisko wielowymiarowo – ma nam ono przypomnieć o wartości czasu, jaki w tym zabieganym świecie, spędzamy sami ze sobą i ze swoimi bliskimi.

Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o tej duńskiej tradycji zapraszam do zapoznania się ze świeżymi pozycjami księgarskimi: ”Hygge – klucz do szczęścia” Mike’a Wikinga oraz „Hygge. Duńska sztuka szczęścia” Marie Tourell Søderberg.