Często marzymy o tym, żeby znaleźć kogoś, kogo kochamy i nie szukać już dalej tylko wspólnie iść przez życie. Nie wiemy wtedy o tym, że nasza relacja to żywy twór, który także potrzebuje, żeby o nią dbać, i że potrzebuje się rozwijać tak samo jak my się zmieniamy. Inne są pierwsze miesiące z motylkami w brzuchu, a inne kolejne lata kiedy zakładamy rodzinę (dla tych, którzy mają ten przywilej lub taką decyzję). Łączenie życia rodzinnego, zawodowego i jednoczesne dbanie o naszą relację to duże wyzwanie, na które w pewnym sensie nie można wcześniej się przygotować. Miesiące i lata spędzane głównie na wypełnianiu ról ojca, matki, szefa, pracownika sprawiają, że zaniedbujemy nasze role kochanków oraz partnerów i niezauważenie oddalamy się od siebie, nie nadążamy za swoimi zmieniającymi się potrzebami, marzeniami. Nie nadążamy my sami, nie nadążają też nasi partnerzy i partnerki, jeśli ze sobą nie rozmawiamy i nie spędzamy razem czasu. Nagle znajdujemy się w sytuacji kiedy żyjemy obok siebie, ale jesteśmy już sobie w dużej mierze obcy. Czy mamy jeszcze możliwość na nowo zbliżyć się do siebie i uratować związek? Na co warto zwrócić uwagę chcąc go odbudować?

Przede wszystkim obie strony muszą chcieć pracować nad relacją. Bo odejście do nowej relacji i zakończenie starej nie jest przecież zabronione. Chęć pracy nad sobą oznacza w moim odczuciu, że w konfliktowych momentach, kiedy bardzo wyraźnie widzimy przede wszystkim wady i obszary do pracy drugiej strony, chcemy jak najszybciej wycofać ten pierwszy odruch – obwiniania jej/jego; wymagania, żeby to on/ona się zmieniła – i skupiać się na tym jakie DLA NAS jest wyzwanie w pracy nad sobą związane z obecną sytuacją. Nie mamy przecież w ogóle wpływu na to kiedy/czy w ogóle zmieni się inny człowiek. Mamy tylko wpływ na to jak my sami się zmieniamy. Możemy narzekać na złość, niesłowność, zdrady lub wycofanie z relacji partnera, ale kiedy tak postępuje, to musimy od razu wiedzieć jakie to tworzy dla nas wyzwanie w tym momencie. Czy chodzi o to, żebyśmy umieli skupić się bardziej na swoim życiu poza rodziną? Nauczyli się asertywnie stawiać granice? Lepiej sami zadbać o siebie? A może chodzi o to, żebyśmy nauczyli się lepiej panować nad naszymi emocjami i nie dolewać ze swojej strony oliwy do ognia w coraz bardziej rozkręcających się kłótniach? Jak tylko, niczym bumerang, powraca konflikt, nad którym pracujemy musimy jak najszybciej uświadomić sobie: czego ta sytuacja ode mnie wymaga? I robić swoje, bez oglądania się na innych. Tylko wtedy mamy szansę autentycznie pracować nad sobą, rozwijać się jako człowiek, i w ten sposób, być może, dopomóc w zmianie w całej relacji.

Brak pracy nad sobą związany jest z dużym niebezpieczeństwem. Polega ono na tym, że jeśli nasz obecny związek się rozpadnie, będziemy za to obwiniali drugą stronę, a w nowej relacji, po początkowym etapie fascynacji, prędzej czy później pojawią się w zasadzie bardzo podobne problemy jak w poprzedniej. I bez ich przepracowania, ona też szybko zacznie zmierzać ku podobnemu kryzysowi. Może też się zdarzyć, że męczyć nas będzie prowadzenie podwójnego życia i dylemat, w którym związku właściwie chcemy być. Możemy zmienić związek, ale od siebie nie uciekniemy. Chyba, że w uzależnienie lub chorobę.

Kiedy nasza wieloletnia relacja przeżywa kryzys bardzo łatwo także o zauroczenie innymi osobami. To tam, z nimi, marzymy o bliskości, intymności, wspólnym spędzaniem czasu, rozmowach. Decydując się na nowy związek warto pamiętać o tym, że on także zmieni się z biegiem czasu. Pojawi się rutyna, nuda, zwykłe życie, które są w pewnym stopniu nieodłącznym elementem bycia razem przez lata. Oraz problemy, bo dopiero kiedy ta fascynacja opada mamy możliwość zobaczenia drugiego człowieka bardziej takim jakim on/ona jest naprawdę, a nie przez okulary naszych własnych marzeń, wyobrażeń, które w zasadzie utrudniają nam bycie w rzeczywistym kontakcie. Dzięki przezwyciężeniu kryzysu mamy okazję lepiej poznać siebie nawzajem, głębiej się akceptować i dzięki temu poczuć się jeszcze bezpieczniej, zbudować większe poczucie intymności. Jeśli ktoś inny zwraca naszą uwagę, jeśli chociaż trochę mimowolnie się rozglądamy, jeśli czujemy pewien rodzaj magnetyzmu przyciągającego nas do kogoś poza naszą długoletnią relacją to warto zawsze spróbować wnieść do niej to, co nas tak fascynuje w tej nowej osobie: obojętnie czy chodzi o długie rozmowy, spacery po lesie czy fantazje seksualne, o których nie mieliśmy nigdy czasu, siły lub odwagi powiedzieć naszemu stałemu partnerowi czy partnerce. A może chodzi o to, że w tej nowej relacji czujemy potencjał do tego, żeby stać się kimś innym niż w tej dotychczasowej? Łatwiej jest nam być bohaterem i walczyć, mamy lepszy kontakt z własną siłą, albo na odwrót, łatwiej przychodzi nam okazywanie naszych słabości. A może stajemy się bardziej namiętnymi kochankami? To może być na początku trudne, ale nie jest niemożliwe, żeby tę nową postawę, inny sposób funkcjonowania przenieść do naszego długoletniego związku. No i jeśli nie decydujemy się na odejście, trzeba tę nową fascynację zakończyć lub maksymalnie ograniczyć kontakt. Inaczej będzie nas tam nadal ciągnęło: nie tylko z tego powodu, że to naturalne, że ktoś nowy wydaje nam się na początku bardziej atrakcyjny, ale także ta nasza nowa rola, nowy sposób zachowania potrzebuje się wyrazić i nie ma żadnego innego miejsca gdzie może się to stać.

Często jest też tak, że pierwszym krokiem do powtórnego zbliżenia się musi być porozmawianie o trudnych sytuacjach, które wydarzyły się w przeszłości. Może być tak, że jedna ze stron przeprosiła, ale w sposób, który nie bierze pełni odpowiedzialności za zaistniałą sytuację. Wtedy osobie, która została zraniona może być trudno zdystansować się emocjonalnie od tego co się wydarzyło i ciągle wraca do trudnych tematów. A czasami zdarza się tak, że nawet najszczersze przeprosiny nic nie pomogą i rana nie może się zabliźnić. Najczęściej przypomina wtedy podobne zranienie z przeszłości – często zdrady tak długo bolą, bo w pewnym symbolicznym sensie, byliśmy „zdradzani” przez naszych rodziców (nawet jeśli generalnie nas kochali): zaniedbywali nas emocjonalnie, porzucali, traktowali przedmiotowo, krytykowali.

No i jeśli ma wrócić prawdziwa bliskość, musi wrócić też seks. Jedni go potrzebują więcej, inni mniej, ale tym właśnie intymna relacja różni się od relacji przyjacielskiej, że nie jesteśmy dla siebie kumplami, ani mamusiami i tatusiami, tylko kochankami. Jest to jeden z gorących tematów w każdym związku i warto od niego nie uciekać i nauczyć się rozmawiać w intymnej atmosferze o tym co nas pociąga, czego się obawiamy, jak się czujemy. I co z innych obszarów relacji wpływa na to, że czasami nie mamy ochoty się kochać.

Wychodzenie z kryzysu wymaga zadbania o dotychczasowy związek, co często wiąże się także ze spędzaniem ze sobą większej ilości czasu. Chodzi o wprowadzenie nowych nawyków. Na początku możemy robić pewne rzeczy bez przekonania, mogą nam się wydawać sztuczne, ale nie poddawajmy się, to jest właśnie praca nad relacją: pewien wysiłek, który mamy nadzieję, że zaprocentuje w niedalekiej przyszłości. Postarajmy się wyjechać na weekend tylko we dwoje, bez dzieci (jeśli tworzymy rodzinę z dziećmi); pójść razem do kina; nie rozmawiać tylko i wyłącznie o domowej logistyce lub budżecie, tylko świadomie, konsekwentnie zawracać rozmowy na tematy związane z naszym związkiem, naszymi marzeniami. Jeśli możemy wpisać do kalendarza spotkanie z klientem, to dlaczego nie możemy wpisać godzinnego spaceru z żoną? A jak będzie spontaniczny, to też oczywiście będzie miło 😉

Maciej Gendek