Jeszcze 200 lat temu mieliśmy dużo więcej czasu wolnego.
W świecie preindustrialnym życie nie kręciło się wokół pracy.
Postęp w dziedzinie informatyki i narzędzi komunikacyjnych oznacza,
że wiele zadań można teraz wykonać szybciej. Mimo to nadal godzinami ślęczymy w pracy,
jak gdyby rewolucja cyfrowa wcale nie nastąpiła.
Wraz z postępem technologicznym oddaliliśmy się od tego,
co robimy najlepiej i co w największy sposób czyni nas ludźmi.
W rezultacie sprawiliśmy, że nasze życie jest trudniejsze i znacznie smutniejsze.
Możemy i musimy przestać traktować siebie samych jak maszyny,
które powinno się napędzać, podkręcać, wzmacniać i hakować.
fragmenty książki
Wbrew temu co sugeruje jej tytuł, to nie jest książka o nicnierobieniu. To książka o kulcie pracy, produktywności i ciągłej zajętości. Autorka poszukuje w niej odpowiedzi na pytanie, co kieruje nas w stronę pracowania coraz więcej i więcej. A jednocześnie szuka pomysłów na to, jak zerwać z przepracowaniem, nauczyć się na nowo odpoczywać i zacząć żyć.
To książka, która pokazuje, że praca jest częścią życia, ale nie jedyną jego częścią. O czym części z nas zdarza się zapominać. Tak, mnie czasem też.
Autorka nakreśla kontekst historyczny w zmianie podejścia do czasu pracy przez ostatnie wieki. Pokazuje jak duży wpływ na nas miała rewolucja przemysłowa. Przypomina, co kiedyś było dla nas jako ludzi naturalne i jak to się zmieniało się na przestrzeni wieków. Mimo że nigdy nie byłam fanką historii, to moja ulubiona część tej książki.
Autorka pokazuje, jak coraz dłuższy czas pracy przekłada się na zmniejszanie produktywności i jakości naszej pracy (mimo że niektórzy mają złudzenia, że jest odwrotnie). Przywołuje też mnóstwo badań o wpływie przepracowania na samopoczucie fizyczne i psychiczne. Przypomina o tym, jak ważny jest czas wolny i kontakt z innymi ludźmi.
Ulgę dało mi uświadomienie sobie podczas tej lektury, że kiedyś naturalne było przeplatanie cykli wzmożonej aktywności dłuższymi okresami odpoczynku i regeneracji. I tego, że ludzie mieli kiedyś zdecydowanie więcej dni wolnych niż teraz.
To książka-lustro, w której z łatwością mogą odnaleźć się osoby, dla których praca jest ważną częścią życia, a momentami najważniejszą. Myślę, że to może być wartościowa lektura dla osób, które pracują w środowisku biurowym i dla których normą jest praca po kilkanaście godzin dziennie. Z pewnością przejrzą się w niej też Ci, którym na koniec dnia starcza sił tylko na zalegnięcie na kanapie i obejrzenie kolejnego serialu na Netflixie. Albo scrollowanie facebooka czy instagrama.
Bardzo bliskie jest mi to co autorka pisze o odchodzeniu od kultury produktywności i przepracowywania się. Na pewno wciągnę tę książkę na listę polecajek w kursie dbania o siebie dla zapracowanych i wiecznie zmęczonych, który rusza w połowie września.
Często słyszę od uczestniczek moich kursów i warsztatów o tym, jak trudno jest im sięgać po dbanie o siebie i odpoczynek. A nawet krótkie chwile lenistwa często okupują poczuciem winy i wyrzutami sumienia. Autorka normalizuje korzystanie z czasu wolnego i odpoczynek, dlatego myślę, że ta lektura może się wielu odbiorczyniom moich działań (a na pewno nie tylko im) spodobać.
Coraz częściej myślę o tym, że potrzebujemy na nowo nauczyć się odpoczywać i korzystać z czasu wolnego i na nowo zdefiniować, co jest dla nas w życiu ważne. Tak żeby mieć więcej życia w życiu i żeby praca nie była jego jedyną wartością.
Sama często łapię się na tym, że w odpowiedzi na pytanie „co słychać?”, opowiadam o tym co u mnie w życiu zawodowym. A zapominam wspomnieć o życiu osobistym. A przecież ono nie jest dla mnie mniej ważne czy mniej wartościowe. Tylko z jakiegoś powodu to mówienie o pracy stało się bardziej oczywiste.
Jak pisze autorka, technologia rozwinęła się tak szybko, że w tym momencie większość z nas mogłaby osiągnąć standard życia z czasów naszych dziadków, przepracowując tylko połowę roku. A jest wręcz przeciwnie. Wiele osób pracuje z roku na rok coraz więcej. I coraz ciężej.
Zwiększanie produktywności i efektywności pracy mogłoby prowadzić do zmniejszenia czasu pracy. W końcu jesteśmy w stanie zrobić to samo co kiedyś w dużo krótszym czasie. Niestety większość firm zamiast tego wybiera zwiększenie produkcji i ciągłe parcie na coraz to wyższe zyski. Wygląda na to, że nie tylko kiepsko gospodarujemy zasobami naszej planety, ale też swoimi własnymi. Bo koniec końców, coraz więcej osób jest przepracowanych, przebodźcowanych i zwyczajnie zmęczonych.
Autorka skłania do refleksji: Czy nie powinniśmy mieć więcej czasu niż nasi przodkowie? W końcu mamy mikrofalówki, zmywarki, kosiarki spalinowe i Internet! Możemy zamówić praktycznie wszystko z dostawą pod same drzwi. (…) Gdyby zsumować cały ten zaoszczędzony dzięki postępowi technicznemu przez ostanie sto lat czas, czy nie powinniśmy mieć wielu nadmiarowych godzin do wykorzystania w dowolny sposób?
No właśnie. A jakoś ich nie mamy. Wygląda na to, że jako ludzkość gdzieś się zagalopowaliśmy. Pytanie czy warto. I jakim kosztem.
Na koniec recenzji zostawię Cię z pytaniem pochodzącym z tej książki:
Wyobraź sobie, jak mogłoby wyglądać Twoje życie, gdybyś pracował_a co drugi rok? (albo co drugi dzień czy tylko pół dnia – przypis KB). Co robiłabyś_byś ze swoim czasem, gdybyś mógł_a przez 365 dni z rzędu nie wstawać do pracy i nie odpowiadać na maile, a także nie martwić się, że stracisz pracę lub szansę na awans?
Karolina Buszkiewicz