Jaki jest teraz twój wewnętrzny krajobraz?
Czy mogę przez chwilę porozmawiać ze spokojniejszą wersją ciebie?
Jaki najmniejszy krok do przodu możemy teraz zrobić razem?
Uczę się, jak to jest być w twojej skórze właśnie teraz.
wypiski z różnych sesji terapeutycznych,
które mogłam obserwować podczas konferencji ACBS
21 czerwca 2017 roku narodził się we mnie ACT-owiec (ACT od Acceptance and Commitment Therapy, Terapii Akceptacji i Zaangażowania). Weszłam wtedy po raz pierwszy – z parnej, prawie 40-stopniowej sevillskiej ulicy Pedro de Castro – do klimatyzowanego Sevilla Melia Hotel i już WIEDZIAŁAM. Że te kilka dni mnie zmieni. Że będzie mi mało – tych uśmiechniętych, wrażliwych, autentycznych ludzi, ich wiedzy i możliwej dzięki nim praktyki. Że ACT stanie się moja bezpieczną psychoterapeutyczną bazą. Że jest to nie tylko nurt terapii, ACT to doświadczenie, które zmienia też życie terapeuty. I teraz – kilka tygodni po konferencji – pozostały we mnie wszystkie te sevillskie “wiem”, a obok nich całe tony wdzięczności, że mogłam być częścią tego ACBS-owego wydarzenia. I zobowiązanie, by choć trochę kontekstualnych inspiracji zanieść w świat.
Znałam oczywiście ACT już wcześniej. Jestem absolwentką wspaniałego warsztatu podstawowego ACT i kursu intensywnego ACT z elementami FAP i mindfulness prowadzonego przez Lidię Budziszewską. Już wtedy połknęłam ACT-owego bakcyla. Ale Sevilla przypieczętowała moją miłość do tego nurtu terapii i przekonanie, że w tym kierunku chcę kształcić się przez kolejne lata.
Terapia Akceptacji i Zaangażowania, powstała w latach 80. XX wieku, jest jednym z nurtów tzw. trzeciej fali terapii poznawczo-behawioralnych. I to nurtem dość krnąbrnym wobec tych, które go poprzedzały, szczególnie fali drugiej (krążą legendy na temat niesnasek między jednym z założycieli ACT-u Stevenem Hayesem a nestorem podejścia CBT – Aaronem Beckiem **). W największym możliwym skrócie – terapie pierwszej fali poznawczo-behawioralnej nastawione były na zmianę zachowań pacjenta prowadzących go do psychopatologii, w drugiej fali (to ta o której najczęściej mówi się skrótowo “terapia poznawczo-behawioralna”) zakłada się, że źródłem psychopatologii są nasze myśli i to je właśnie zmienia się w terapii. W terapiach trzeciej fali zaś nie dąży się do zmiany myśli, a do dostrzeżenia w nich wytworów naszego umysłu (naszego “restless mind” lub “tricky mind”) i spojrzenia NA NIE, a nie POPRZEZ NIE (parę słów o tym znajdziecie w tej recenzji ). ACT nie jest jedynym z nurtów trzeciej fali. O drugim z nich, DBT, pisałam nieco w tutaj . A tu o MBCT, również terapii kontekstualnej.
Gdybym miała wskazać słowo, które pojawiało się na konferencji najczęściej, byłoby to słowo “kontekst”. W ACT-ie (i innych terapiach kontekstualnych) dużą wagę przywiązuje się do ujmowania naszych zachowań w ich kontekście oraz do funkcji, jaką w tym kontekście pełnią (dla zainteresowanych nieco więcej informacji tu ). Kolejnym ze słów, filarów, było też słowo “wartości”. Dzięki zaangażowaniu w działania zbliżające nas do ważnych dla nas wartości, przestajemy działać na autopilocie, zaczynamy żyć intencjonalnie. Rozpoczyna się nasza “journey to a vital life”. I to jest właśnie prawdziwy cel terapii ACT, nie jest nim zabranie nam objawu, ale wsparcie na drodze do życia, którym warto żyć. Nie zliczę też momentów, gdy podczas konferencji odwoływano się do popularnego w ACT-ie narzędzia, odsyłającego wprost do obszaru wartości, jakim jest “matrix”. Jeśli jesteście anglojęzyczni, zajrzyjcie, by zrozumieć matrix, do tego schematu tutaj. Dla całej reszty podaję moje tłumaczenie pytań, które przybliżają nas do zrozumienia naszej dynamiki dążenia i oddalania się od wartości w naszym życiu:
“Co jest dla mnie ważne?” (np. interesująca praca, miłość, profesjonalizm) || “Co niechcianego pojawia się, gdy idę w stronę ważnych dla mnie rzeczy?” (np. frustracja, myśli, że “nie poradzę sobie” lub że “na pewno mi się nie uda”)|| “co robię, by nie czuć tych niechcianych rzeczy?” (np. jem, piję alkohol, kłócę się z szefem ) || “co robię, by iść w stronę wartości?” (np. uczę się codziennie kilku słówek obcego języka, ćwiczę tai chi).
Kolejnym z naprawdę ważnych słów tej konferencji jest “uważność”. Ale o uważności w ACT-ie nie tylko się mówi. Uważność praktykuje się. Uważnością się oddycha. Każdego dnia mogliśmy rozpocząć dzień wykładów i warsztatów praktyką którąś z fizycznych dziedzin obejmujących uważność. Ćwiczyliśmy więc aikido, ucząc się uważności na ciało, szczególnie ciało, które poddawane jest presji. Kontaktowaliśmy się z tym w naszym ciele, co pozwala nam stać stabilnie i zachować strukturę pomimo energii, które wywierają na nas wpływ. Ćwiczyliśmy jogę i uważnie przyglądaliśmy się myślom, jakie nasz umysł produkuje, by wyciągnąć nas z bólu i dyskomfortu. Organizatorzy konferencji podarowali nam też sesję Qigong, podczas której pozostawaliśmy uważni na to, co z naszym ciałem i umysłem robi kontakt z drugim człowiekiem. I odkrywaliśmy z wnikliwością, jak i gdzie ruch pompuje w nasze ciało energię. Warsztat “Harnessing the Power of the Present Moment in ACT” Kirka Strosahla (też jednego z założycieli ACT, teraz opracowujący krótkie, 15-minutowe ACT-owe interwencje, tzw. FACT) i Patricii Robinson (wdrażającej ACT do służby zdrowia, prywatnie żony Kirka) dotyczył tego, jak poprowadzić klienta przez momenty uważności w psychoterapii. Według Strosahla i Robinson wielu terapeutów czuje się bezradnie, gdy ma przekierowywać uwagę swojego klienta na “tu i teraz”, jeszcze trudniej im zintegrować moment uważności z resztą sesji. Pomocy w byciu uważnym potrzebuje jednak przede wszystkim klient (“uważność potrzebuje asysty”), być uważnym to bowiem równocześnie nauczyć się być ze swoimi największymi demonami. Terapeuta zaś powinien poprowadzić klienta od uwagi do intencji, innymi słowy, by klient nie tylko poznał trudną część siebie, ale i zadecydował, co zrobi ze swoimi demonami.
O tym, że przez ciemne strony docieramy do swojego wewnętrznego piękna traktował też warsztat z założycielem nurtu Terapii Skoncentrowanej na Współczuciu – Paulem Gilbertem. Wzruszająco i wnikliwie – poprzez omawianie badań neurobiologii interpersonalnej, swoje odkrycia dotyczące nauki ludzkiej i obserwacje kliniczne – przekonywał nas on, że współczucie rodzi się ze zrozumienia, że człowiek jest najokrutniejszą z żyjących na ziemi istot. Terapia Skoncentrowana na Współczuciu to zaś oduczanie mózgu – naturalnego dla niego – skręcania w stronę negatywności oraz – i to wydaje mi się najważniejsze – pomoc klientowi w stworzeniu lub rozwinięciu w jego umyśle bezpiecznej bazy, do której może on “udać się” z trudnych emocjonalnie chwilach (idea bezpiecznej bazy zaczerpnięta została od Bowlby’ego). Z tego warsztatu biorę też sobie do pracy i życia po pracy niezwykle użyteczne zdanie: “Współczucie jest motywacją, a to motywacja organizuje nasz umysł”.
Zupełnie dla mnie zaskakującą pokonferencyjną konstatacją było to, jak bardzo terapie kontekstualne włączają do swojej praktyki obserwację i pracę z ciałem. Zachwycił mnie warsztat z Maartenem Aalbersem “Evoking, Exploring and Shaping Relevant Bodily Responses”, który połączył z ACT-em moją ukochaną teorię poliwagalną Porgesa (co nieco o niej pisałam tutaj ). Zakochałam się też w Robyn Walser, w niej jako terapeutce i w pięknie jej wyjątkowej duszy. To ona uświadomiła mi, jak bardzo fizyczność terapeuty (to jak traktuje on swoje ciało i jakie komunikaty ono wysyła) wpływa na to, czego w terapii doświadcza klient. To ona też utwierdziła mnie w przekonaniu, że najważniejsze dla powodzenia terapii jest “felt sense” – wiedza o sobie, którą wyciągamy z doświadczenia (szczególnie doświadczenia swojego ciała), a nie opisu dostarczonego nam z zewnątrz. Jej warsztat “Training the Therapist to be a Therapist Using ACT and Mindfulness” wydarzył się w mojej głowie gdzieś pomiędzy słowami i pomimo słów, był próbką czystej uważności, łączności i zaangażowania.
Całkiem przypadkowo trafiłam na jeden z ważniejszych dla mnie warsztatów ACBS-owej konferencji “Fear and Flexibility: ACT and Inhibitory Learning for Anxious Children and Teens” harvardziej psycholożki Lisy Coyne. Warsztat dotyczył terapii zaburzenia obsesyjno-kompulsyjnego u dzieci i młodzieży. Nikt nigdy wcześniej nie pokazał mi tak dobitnie, jak cierpią osoby dotknięte OCD. Wcześniej wiedziałam to w teorii, teraz WIEM. Był to warsztat, podczas którego uczestnicy (czyli my) cierpieli równie mocno, co nastolatki, których terapię obserwowali. Na wielu ACBS-owych warsztatach wzruszałam się, płakałam, płakali też prowadzący, jednak u Lisy Coyne najwrażliwsza część mnie została wyjęta na wierzch bez najmniejszego bufora. Przypomniały mi się wtedy słowa wspomnianej już wyżej Lidii Budziszewskiej – “terapia ACT konfrontuje z cierpieniem nie tylko klienta, ale i terapeutę”. Oraz to, co usłyszałam na innym ACBS-owym warsztacie z Martinem Brockiem – “jeśli naprawdę współczujesz, będziesz czuł ból”.
Lisa Coyne jest też autorką książki na temat zastosowania ACT w rodzicielstwie, którą bardzo Wam polecam.
To skromne sprawozdanie zbliża się już do nieuniknionego końca, a ja nadal nie napisałam Wam jak solidnie osadzone są nauki kontekstualne w nauce i że obok wzruszeń serca podczas nauki ACT mocno pracuje głowa. Nie napisałam też o tym, że psychoterapia jest jednym z bardzo wielu dziedzin, w których ACT ma swoje zastosowanie. Nie napisałam o wielkich wykładach, które otwierały lub zamykały każdy dzień konferencji. O tym, jak wielką charyzmę ma Steven Hayes i że tak, słyszałam na żywo wielkiego Fransa de Waala. Nie napisałam o metaforach i niezwykłych warsztatach o ich zastosowaniu w ACT-ie. Jest bowiem czas pisania i czas wykorzystania tego, czego się nauczyłam poza wirtualnym światem. Zostawiam Was więc z jednym z moich ulubionych cytatów Stevena Hayesa i wracam do pozanetowego życia. I mam nadzieję, że widzimy się na światowej konferencji ACBS w Dublinie 2019 (chyba że uzbieramy na Montreal w 2018 🙂 ).
Życie jest dokonywaniem wyborów. Wybór nie dotyczy tego, czy chcesz czuć ból, czy nie. Dotyczy raczej tego, czy żyć życiem wartościowym i pełnym sensu – czy nie (S. H.).
Sabina Sadecka
*ACBS czyli Association for Contextual Behavioral Science czyli kontekstualnych nauk o zachowaniu.
** Jest to też niewyczerpane źródło żartów na towarzyszącej konferencji ACBS wieczornej imprezie “Follies”, przypominającej amerykańskie stand-up comedy.
O ACT-ie pisała też dla Was niedawno Nina Sobczak-Matysiak w tym artykule .