Ludzie, którzy usłyszeli moją historię,
nie mogą już udawać, że nie wiedzą.
Cytat z książki

 Życie zachwytem ma skutek uboczny – jest nim
rozwój kompetencji. Te z kolei generują sukces.
j.w.

 Prawdziwe uczenie się jest głęboko zakorzenione w codzienności.
Nie istnieje żadna wersja podstawowa, rozszerzona, ani „pro“.
j.w.

 Każde dziecko mogłoby przeżyć coś podobnego.
do tego nie jest potrzebne specjalnie przygotowane
środowisko – wystarczy zachwyt.
j.w.

„I nigdy nie chodziłem do szkoły” nie jest podręcznikiem edukacji domowej [autor zresztą się od takowej odżegnuje], nie jest autobiografią, nie jest wstępem czy rozwinięciem żadnej pedagogiki. Książka wymyka się prostym kategoriom, jak też wymyka się im sam autor [sam zresztą w pewnym momencie pisze, że nikt nigdy nie próbował go zaszufladkować, więc obce jest mu kategoryzowanie się i zamykanie w jednym nurcie/działalności/jednym li tylko słusznym przekonaniu]. Lektura ta najbliższa jest chyba wspomnieniom opatrzonymi nienarzucającym się merytorycznym komentarzem, zajęciem głosu w sprawie, podzieleniem się własnym doświadczeniem.

Mnie samą książka Andre‘ Sterna wyrzuciła poza strefę myślowego komfortu, skłoniła do marzeń o pozaszkolnej edukacji własnych dzieci, a już na pewno ułatwiła decyzję, by nie zgadzać się na bylejakość oferowanej publicznej edukacji. Ale – i to chyba najpiękniejsze – obudziła we mnie troszkę jednak uśpione ostatnio dziecko – które tak lubiło kiedyś uczyć się nowych rzeczy, dla którego zabawa i nauka stanowiły synonimy i które zarywało nocki dla rzeczy, które dorosłym wydawały się pozbawione sensu.

Nie, to nie tak, że nie ma we mnie zapału. Uwielbiam to co robię, uwielbiam poznawać nowe, myśleć o swojej pracy niestandardowo, inspirować się w pracy psychologicznej pracami biologów, antropologów, włączać w psychoterapię elementy biblioterapii i moich ukochanych powieści. Kiedy jednak ostatnio robiłam coś dla CZYSTEJ PRZYJEMNOŚCI? Stern pozwolił mi zobaczyć, jak bardzo w moim życiu brakuje zabawy. A przecież zabawa [i wywodzący się niej zachwyt] to tak ważne zjawiska dla higieny naszego mózgu. Poruszył mnie szczególnie zacytowany w książce poniższy fragment:

Małe dziecko osiąga stan maksymalnego zachwycenia od dwudziestu do pięćdziesięciu razy dziennie. W mózgu dochodzi wówczas do aktywacji ośrodków odpowiedzialnych za emocje. Znajdujące się tam komórki nerwowe mają długie wypustki sięgające innych części mózgu. Zakończenia tych wypustek uwalniają całą mieszankę neuroplastycznych substancji semiochemicznych. Substancje te sprawiają, że połączone skupiska komórek nerwowych prowadzą wzmożoną produkcję niektórych białek, wykorzystywanych do rozrostu nowych wypustek, wytwarzania nowych połączeń oraz utrwalania i stabilizacji tych połączeń, które aktywizowane są w mózgu w celu rozwiązania jakiegoś problemu lub przezwyciężenia nowego wyzwania. Dlatego właśnie człowiek staje się coraz lepszy w tym, co robi z zachwytem. Każdy mały przypływ zachwytu prowadzi w pewnym sensie do powstania w mózgu swoistego autodopingu. […] Mózg rozwija się w zależności od tego, co i w jaki sposób stymuluje jego zachwyt.

Gerald Huther, neurobiolog

Dziękuję Sternowi również za jego piękne opowieści o potędze mentoringu i tego, jak bardzo uczeń potrzebuje mądrego mistrza, ale i mistrz potrzebuje ucznia. Za zwrócenie uwagi na ideologiczny fast-food, w którym funkcjonujemy i który bezrefleksyjnie zasiewamy w głowach naszych dzieci.  Przynależność sprzedawana jest w gotowych, wcześniej zapakowanych i złożonych zestawach – od katalogowej wolności po pozorną demokrację – pisze Stern.

To lektura, którą powinien przeczytać każdy rodzic. Nawet jeśli wybrał dla swojego dziecka przedszkole, które w prostej linii zaprowadzi jego dziecko na wydział lekarski Akademii Medycznej.

Polecam Wam tę książkę gorąco!

Andre‘ Stern [2011], …I nigdy nie chodziłem do szkoły.  Gliwice: Element.

Książka do kupienia tutaj.