W tym roku przeczytałam książkę, która poruszyła mnie najbardziej w świecie i połaskotała najtrudniejsze i najpiękniejsze uczucia. Wiele razy podczas lektury łzy napływały mi do oczu i ściskało mnie w gardle. Musiałam stopować czytanie, odrywać wzrok, oddychać głębiej, wydychać więcej. Czasem nie mogłam pomieścić w sobie obrazów i słów. Ale to wszystko było dobrem. I te łzy, i oddechy, i poruszenia. Jeszcze bardziej teraz wiem, że piękne i trudne – miłość i strata, to dwie strony tej samej monety. I będę do tej książki wracać, właściwie już wracam: kiedy szukam drobiazgów, kiedy obserwuję najbliższych, kiedy po prostu cieszę się urokami życia i zanurzam w bieżącej chwili. Ta książka, jak żadna do tej pory, skonfrontowała mnie ze śmiercią, bólem, ale i z życiem. Czytanie jej było dla mnie procesem, drogą, podczas której budowałam się na nowo, już trochę inna niż przed startem. Jestem wdzięczna autorce (dzięki, Aga :*) i światu za spotkanie z „Zorkownią”, i za ten cały rok, który był dla mnie rokiem naprawdę ważnym.
Karolina Piasecka-Gut