Dawno nie natrafiłam na książkę, która nie poruszyłaby mojego serca. 

Poniżej znajdziecie opis tych moich osobistych poruszeń, a nawet osobistych trzęsień ziemi. Bo u mnie od zawsze wszystko było przez książki, ku książkom i dzięki książkom. 

Można spokojnie oddychać, czyli o lekturze “Czułej Przewodniczki”

Męczennica poświęciła się, bo to było łatwiejsze.

Walka tego, co głośne, z tym, co milczące, była, jest i będzie nierówna.

Ktoś nas zadłużył, nie mówiąc nam o tym […]. 
Tak właśnie działa tak zwane poświęcanie się.

Kolejny produktywny dzień, w którym ciebie nie było
i w którym nie doświadczyłaś życia. Byłaś swoją własną checklistą.

Jak możemy pomieścić i objąć swoje niewyjściowe, niekochane kawałki?

Jestem przekonana, że – poza kilkoma tragicznymi wyjątkami
– wszystkie byłyśmy naprawdę kochane.

Nie idź do przodu, zanim nie sprawdzisz, 
kim jesteś w swoim rdzeniu. 
Zacznij od środka.

Jesteś fundamentalnie dobra.
fragmenty książki

W 2021 mocno czekałam na 3 książki. Pierwszą jest opisana w tym zestawieniu poniżej  “The Matter of Death and Life” Yaloma. Drugą książką jest “What Happened to You? Conversations on Trauma, Resilience, and Healing” Bruce’a Perry’ego i Oprah Winfrey (książka Perry’ego “O chłopcu wychowanym, jak pies”, którą recenzowałam tutaj, to nadal jedna z moich ukochanych w temacie terapii traumy). Ta książka jednak pojawi się w księgarniach dopiero z końcem kwietnia, a u mnie pewnie – jak donosi Amazon – dopiero 17 maja (opiszę ją zatem pewnie w kolejnym zestawieniu). Trzecią i ostatnią mocno przeze mnie oczekiwaną książką 2021 była właśnie “Czuła Przewodniczka”. 

“Czuła Przewodniczka” jest dla mnie poradnikiem terapii akceptacji i zaangażowania, choć nie pada w niej słowo o tym nurcie terapii (i oczywiście zupełnie nie dotyczy ona tej terapii). Jest jednak tak bardzo spójna z założeniami ACT-u, że całe jej fragmenty mogłabym spokojnie wpleść do swoich ACT-owych warsztatów, webinarów, wykładów. Jest tak samo ACT-owa jako ACT-owe są książki zupełnie nie patrzących na świat przez kontekstualne soczewki autorek: Brene’ Brown czy Glennon Doyle

Pokochałam szczerze “Czułą Przewodniczkę”. Za jej hołd złożony witalności, za poetyckie i równocześnie bardzo wprost poruszenie tematu traumy (również traumy relacyjnej, a nawet transpokoleniowej), za niezwykłą, prawdziwie magiczną opowieść o adopcji, za uszanowujący, a równocześnie nie cukierkowy opis swoich rodziców (a przecież jeden z nich jest postacią w świecie psychoterapii bardzo znaną), za cytaty z Marion Woodman (i w ogóle za jungowski duch, który w tej książce i poza nią kocham), za kolaże (zapragnęłam swoich własnych), za przypomnienie niesamowitych filmów (FILMÓW), za historię o malowaniu łazienki (uwielbiam!). I jeszcze za zdanie, które choć jest autorstwa Woodman, to zawsze będzie dla mnie miało oczy i uśmiech Natalii de Barbaro: “Wybacz sobie, że jesteś człowiekiem”.

To książka perełka. Książka o mnie i o każdej z nas (choć jestem też głęboko przekonana, że odnajdą się w niej również mężczyźni).

Dziękuję, Natalio <3.

Natalia de Barbaro (2021), Czuła przewodniczka. Kobieca droga do siebie. Agora. 

Książka o śmierci, która przekierowuje w stronę życia “A Matter of Death and Life: Love, Loss and What Matters in the End” Irvina i Marylin Yalomów

My wife’s illness means that she will, in all probability, die before I do. But my turn will come soon thereafter. Strangely, I feel no terror about my death. Instead my terror stems from the thought of life without Marilyn.

My old mentor was saying, “Irv, you, as you, have only this one life. Enjoy every part of this amazing phenomenon called ‘consciousness’ and don’t drown yourself in remorse for what you once had!” 

“If you were to have feelings about what just happened what might they have been?”

“You Must Give Up the Hope for a Better Past.” It’s not original, of course: the statement has been floating around for a long time. But I know of no other short phrase that carries such deep relevance for the process of therapy.
fragmenty książki

Yalom jest obecny w moim życiu prawie 20 lat. Poznałam go na studiach magisterskich z psychologii jako odległą postać, którą umieszczałam bardziej w historii tej dziedziny niż współczesności. Freud, Jung, Maslow, Yalom – rewolucjoniści dziedziny, którą właśnie poznawałam, nazwiska bliskie mi i obce zarazem, raczej etykiety przypięte do nurtów, a nie ludzie z krwi i kości. Czytałam oczywiście książki każdego z nich, ale to właśnie z Yalomem mogłam najbardziej z nich wszystkich nawiązać wtedy intymną czytelniczą więź. Poznawałam go bardziej, czytając o jego rozterkach, błędach terapeutycznych, przełomowych momentach w jego pracy, a nawet – co najbardziej cenne – w jego życiu poza gabinetem. 

Szczególnie mocno przeżyłam przedostatnią książkę Yaloma, jego autobiografię (pisała o niej dla nas Kasia Rawska). “Stając się sobą” to dla mnie przede wszystkim historia, niezwykłej, niemalże bajkowej (używam tego słowa świadomie) miłości między Irvinem Yalomem, a jego żoną Marylin (po ponad 60. latach bycia razem Yalom był w swojej żonie nadal szaleńczo zakochany). 

I tu zaczyna się magia, o której napisałam Wam już w tym poście, podsumowującym mój 2020 rok. Uskrzydlona opowieścią z książki “Stając się sobą” piszę do Irvina Yaloma mail z podziękowaniem za opisanie historii swojej miłości. I z zapytaniem, czy przyjąłby mnie na sesję (wiem wtedy – z jego konta na facebooku – że konsultuje nadal osoby poprzez zooma). Przeżywam dzięki temu odważnemu zapytaniu swoją pierwszą sesję terapeutyczną z nim. Nagrywam ją – za jego pozwoleniem – na dyktafon (do dziś trochę boję się tej sesji posłuchać :)). Po sesji robię długie notatki w moim dzienniku – z ważnych usłyszanych zdań, z moich odpowiedzi, które krążą mi w sercu i planów, które pojawiły się w mojej głowie po tej rozmowie. Po wielu miesiącach Irvin Yalom pisze do mnie mail z pytaniem o pozwolenie na opisanie sesji ze mną w opowiadaniu terapeutycznym (“umieszczę je w swojej – definitywnie już – ostatniej książce”). Czytam z zapartym tchem opowiadanie, które napisał o mnie. Mam w sobie tyle emocji, że muszę je godzinami wyspacerowywać na spacerze z psem Miszą. 

Gdy piszę te słowa, przede mną druga sesja z Yalomem (mam ją dokładnie za 26 godzin od pisania tych słów). Jestem też w momencie zakończenia lektury jego najnowszej książki, napisanej wraz z żoną Marylin, „The Matter of Death and Life”. Książka ta to obraz żegnania się Marylin z Irvinem i Irvina z Marylin oraz żałoby, jaką po śmierci Marylin doświadcza Irvin. Ta książka poruszyła mnie jeszcze mocniej niż “Stając się sobą”. Czuję, że przeglądam się niej, jak w lustrze (patrz: tytuł całego cyklu recenzji), mając okazję pobyć z tematami, przy których nie miałam nigdy wcześniej potrzeby/okazji zatrzymać się na dłużej. Jestem przy Irvinie, gdy dowiaduje się o śmiertelnej chorobie Marylin. Czuwam z zapartym tchem, gdy wypróbowują nowe strategie leczenia i gdy Irvin wykorzystuje nie do końca legalnie swoje dawne lekarskie uprawnienia, by poznać skuteczność terapii onkologicznej Marylin. Słucham szczerych do bólu rozmów tej pary o wspomaganym samobójstwie (legalnym w Kalifornii, gdzie Yalomowie mieszkają). Czytam o tym, że śmierć Irvina będzie zapewne nagła i szybka. I o tym, jak bardzo Irvin nie chce pozwolić Marylin umrzeć. Czytam o ostatnich godzinach życia Marylin. O wściekłości Irvina na podanie jego żonie zbyt dużej ilości morfiny, by mogła się w sposób świadomy z nim pożegnać. I wreszcie – o czasie następującym po śmierci Marylin. O obsesjach – seksualnych i nie tylko – jakie opanowują w tym okresie Irvina. O mózgu, który nie chce przyjąć do wiadomości, że jego żony już nie ma. O książkach, które wtedy Irvin czyta (i o tym, jak czyta też własne książki i jak zaskakuje się ich treścią). O serialu, którego już nie skończy oglądać razem z Marylin i o wystawie księgarni z jej książkami, którą dla niej sfotografował, choć przecież ona już tego zdjęcia nie zobaczy. 

“The Matter of Death and Life” to książka, dzięki której przypominam sobie, że mój czas tutaj jest czasem skończonym. Że śmierć prawdziwie dramatyczna to śmierć, która następuje po życiu, którego się w pełni nie przeżyło. I jeszcze o tym, że żadne zaszczyty, tytuły i sława nie chronią nas przed doświadczaniem cierpienia, samotności, zwątpienia, braku chęci do życia, czy depresji. To przepiękna książka, momentami aż niewygodnie szczera, niepozwalająca o sobie zapomnieć i sprawiająca, że chce się jeszcze pełniej żyć, dopóki jeszcze możemy.

Yalom, I.; Yalom, M. (2021), A Matter of Death and Life: Love, Loss and What Matters in the End . Little, Brown Book Group. 

Terapia ACT jako uzupełnienie dla terapii traumy, czyli o książce Acceptance & Commitment Therapy for the Treatment of Post-Traumatic Stress Disorder & Trauma Related Problems

Control as a strategy for solving human suffering is built into human language.

The ACT therapist believes clients are 100 percent acceptable as they are.

When conducted well, ACT offers the PTSD client both relief and freedom.

Life can become about showing up and living 
with intention rather than waiting for small moments of “good”
and “right” feelings as an indicator that life is worth living.

It’s like we’re standing in a forest and all of the trees are burned and dead. What I want to do is help you grow a new lush and green forest, but we can’t do that until we clear out all of the old burned and dead trees. Once we get them cleared, then we make space for something new to grow. This first part of this therapy is like that—we are clearing the forest so that something new can grow.
fragmenty książki

Czy uważam, że terapia akceptacji i zaangażowania wystarczy do skutecznej terapii traumy? Nie, nie uważam. Jestem – jak pewnie wiecie, jeśli spotykamy się nie pierwszy raz na stronie prowadzonego przeze mnie portalu – poważnie zauroczona terapią ACT i tym, co wniosła ona do mojego rozumienia ludzkiego cierpienia i mojego postrzegania relacji terapeutycznej. Ale terapeutycznie jestem poliamorystką. I niepoprawną praktyczką. Szukam metod, które działają. Od wielu lat przeczesuję różnorakie metody terapeutycznej pracy z ciałem, a na warsztatach terapii ACT, znajduję ich naprawdę niewiele. Dlatego uważam, że terapia ACT działa w przypadku traumatyzacji, o ile jednak wintegrujemy w nią techniki pracy z ciałem (tak zresztą sama uczę o terapii traumy na moich warsztatach, prezentując na nich ACT-owo-somatyczny zestaw interwencji).

Tyle wstępu, tymczasem o samej książce “Acceptance & Commitment Therapy for the Treatment of Post-Traumatic Stress Disorder & Trauma Related Problems”. Ta książka doskonale tłumaczy, dlaczego trauma zostanie z nami tak długo i czemu czas – w jej przypadku – nie leczy ran. Wyjaśnia, jak werbalna natura traumy rozciąga jej konsekwencje w bezczas i daleko dalej niż obszary z nią związane. Zestawia ze sobą pojęcie traumatyzacji i witalności i tego, jak możemy przekierować uwagę z wegetacji, w stronę wzrostu potraumatycznego. Ta książka zawiera przy okazji protokół do traumowej pracy z grupą (jeśli lubicie protokoły).

No i postać Robyn Walser! Jej książki to zawsze niezwykłą intelektualna i emocjonalna przygoda.

Walser, R., Westrup D. (2007), Acceptance & Commitment Therapy for the Treatment of Post-Traumatic Stress Disorder & Trauma Related Problems. New Harbinger Publications.  

Kiedy naprawdę jesteś gotowy/a na seks? Recenzja książki “Sex edukacja”

Dedykuję tę książkę sobie samej jako nastolatce.

Uważam, że zdrowe życie seksualne to nieodłączny element zdrowego życia w ogóle i zdrowego świata. 

Pozyskiwanie zgody to ciągły proces.
fragmenty książki

Cieszę się, że mam tę książkę. Dla moich dzieci. Oby przeczytały ją najszybciej, jak się da. Chciałabym mieć duży wpływ na ich edukację seksualną, zanim wpłynie na nich ktoś, kto z tego tematu chciałby zrobić tabu, zabrać im radość z cieszenia się ze swojego życia seksualnego (gdy zechcą już je rozpocząć) lub seks im – na różne sposoby – wypaczyć. To książka o potędze granic, o uzgadnianiu zgody na seks, o prawie do bycia niekonsekwentnym/ą w swoim życiu seksualnym (o tym, że możemy mówić “nie”, nawet w trakcie seksu i nawet, gdy chwilę temu mówiliśmy głośne “tak”).

Moim ulubionym fragmentem książki jest konfrontujący mnie mocno test „Czy jesteś gotowy na seks?” Mam poczucie, że moje pokolenie wskakiwało często w seksualność z zamkniętymi oczami. „Ucieczka do przodu” to chyba najlepsze określenia na to, jak przebiegały te początki. Nie sądzę – mówiąc zupełnie szczerze – by wielu z nas w momencie inicjacji przeszło pozytywnie test gotowości seksualnej Jennifer Lang :).

Nie chciałabym, by moje dzieci musiały seksualnie uciekać do przodu. Chciałabym, by mogły zawsze stać po swojej stronie. By mogły spokojnie o seksie rozmawiać. I po ten dobry seks sięgać i nieodpowiedniego seksu dla siebie odmawiać. Dziękuję wydawnictwu Laurum za tę potrzebną – mi, moim dzieciakom i moim klientom –  książkę!

Jennifer Lang (2020), Sex edukacja. Warszawa: Laurum.

To jakby słuchać kogoś bardzo mądrego, kto w prosty sposób opowiada o tym, czym fascynował się całe życie, czyli o  książce “Zaburzony umysł” Kandela

Jak ludzka natura wyłania się z fizycznej materii mózgu?

Zaburzenia pracy mózgu są oknem, przez które możemy podejrzeć typowy zdrowy mózg.

Nowa biologia umysłu doprowadzi do radykalnych zmian 
w sposobie uprawiania medycyny pod wieloma względami.

“Eureka!, jestem nowoczesna humanistką”, pomyślałam czytając pierwsze rozdziały niesamowitej książki Erica Kandela. Neurobiolog, psychiatra, laureat Nagrody Nobla w 2000 roku (za badania nad przekazywaniem sygnałów w układzie nerwowym), definiuje w swojej książce “Zaburzony umysł” nowy rodzaj humanizmu jako podejście do człowieka mające głębokie ugruntowanie w naukach przyrodniczych. Wiele zawdzięczam jego książce, ale najbardziej chyba tę nowo nabytą tożsamość. Poczułam dzięki niej, że najbardziej na świecie przynależę chyba właśnie do tej grupy: humanistów poszukujących odpowiedzi nie tylko w filozofii, literaturze, kulturze, ale i w naukach przyrodniczych. Jest we mnie miłość do Franklowego, Rogersowego, czy Yalomowego podejścia do człowieka, ale równocześnie ciekawość biologii człowieka i tego, jak ta biologia wpływa na to, jak funkcjonujemy.

W duchu nowoczesnego, “przyrodniczego” humanizmu utrzymana jest cała książka Kandela. To książka dla tych, którzy potrzebują zajrzeć w ich uwarunkowania, przyczyny, biologiczne (i nie tylko) mechanizmy przyczyniające się do psychologicznego funkcjonowania (i zróżnicowania) ludzi. Autor opisuje w niej m.in. biologiczne mechanizmy wyjaśniające pogarszanie się ludzkiej pamięci (też to, czym różni się zwykłe pogarszanie jej od choroby Alzheimera), zagląda do genomu dzieciaków z diagnozą autyzmu (tu fascynujące badanie o wieku ojców i tym, jak może być związany z autyzmem u dzieci), przygląda się zagadnieniu tożsamości płciowej (i jak to się z poziomu biologii i rozwoju prenatalnego dzieje, że może ona różnić się od płci anatomicznej), przygląda się mechanizmowi nadmiarowego przycinania synaps (w schizofrenii) i niedostatecznego (w autyzmie) itd. itd.

To również książka dla zafascynowanych historią psychiatrii. Opisuje zawiłe losy tej naukowej dziedziny i to jak często jej rozwojem rządzi zupełny przypadek.

Ostatecznie “Zaburzony umysł” to również próba częściowej odpowiedzi na pytanie “Jak człowiek może stać się tak zły?”, które zadaje sobie człowiek, który w obliczu prześladowań nazistów, musiał opuścić w 1939 rodzinny Wiedeń i wyemigrować do Nowego Jorku. 

Bardzo zazdroszczę tym, którzy mają lekturę tej książki jeszcze przed sobą.

Eric R. Kandel, (2018), Zaburzony umysł. Co nietypowe mózgi mówią o nas samych. Kraków: Copernicus Center Press.

W byciu rodzicem chyba chodzi jednak o coś innego, czyli o najlepszej książce o wychowaniu dzieciaków, jaką przeczytałam “Hunt, Gather, Parent”

Truth is, I didn’t know how to be a good mother. 
Never before had I been so bad at something that I wanted to be good at. 

Parenting is exquisitely personal.

Western culture is relatively new at raising children.

Inuit even have a special kiss for kids, 
called a kunik, where you put your nose against the cheek and sniff the skin. 

“Dlaczego tak późno i jak dobrze, że chociaż teraz!” – takie miałam myśli czytając niezwykłą książkę o rodzicielstwie “Hunt, Gather, Parent”. Autorka książki, Michaeleen Doucleff, równocześnie zdesperowana i wypalona rodzicielsko mama 3-letniej córki, postanawia zabrać ją ze sobą w długą międzykontynentalną podróż, która – jak się okaże – zmieni życie ich obu. Razem trafiają do rdzennych społeczności, słynących z naprawdę niezwykłych umiejętności wychowawczych. Są to: Maya w Meksyku znani z uczenia dzieci współpracy, Inuici z obszarów arktycznych przodujący w kształceniu u swoich dzieci umiejętności samoregulacji i inteligencji emocjonalnej oraz Hadzabe w Tanzanii, o których mówi się, że wychowują bardzo sprawcze i pewne swojej wartości dzieci. Efekt tych spotkań, zaskoczenia metodami wychowawczymi stosowanymi w tych społecznościach i głęboką rodzicielską przemianę autorki (oraz dobroczynny wpływ tego procesu na jej córkę) mamy okazję śledzić w kolejnych rozdziałach książki. 

“Hunt, Gather, Parent” nie tylko rodzicielski poradnik. To również głos krytyczny wobec europocentryczności badań psychologicznych. To pełen (zasłużonej) złości traktat o tym, skąd przywędrowały do nas absurdalne zalecenia rodzicielskie (np. to o zostawianiu dzieci do wypłakania przed snem). To otwieranie nam oczu na to, jak bardzo nasza zachodnia kultura przeszkadza nam wychowywać nasze własne dzieci i jak niewiele mamy w tym zakresie doświadczenia (czym jest kilkaset lat w obliczu tysiącletnich tradycji innych kultur). I koniec końców, to pełna szacunku dla różnorodności opowieść o tym, jak bardzo potrzebujemy przenikania kultur, bo tam, gdzie królują kulturowe monolity, najbardziej cierpią nasze dzieci. 

Michaeleen Doucleff (2021), Hunt, Gather, Parent. 

O przebudzeniu do bycia w pełni i o “Podróży bohaterki”

Wciąż potrzebujemy tej książki.
ze wstępu Christine Downing

Dewaluacja kobiety zaczyna się od matki.

Jednym z zadań bohaterki jest znalezienie takiej pracy w świecie 
zewnętrznym, która pozwoli jej odnaleźć własną tożsamość.

Na drodze prób kobieta przekracza granice swojego uwarunkowania.

Nie jestem wszystkim… i jestem wystarczającą ilością rzeczy.

Uwalnianie smutku jest dyscypliną, jak uważne oddychanie.
fragmenty książki

I na koniec piątego zestawienia książek, które zmieniły mi coś w życiu, pozycja najmniej psychologiczna, za to bardzo duchowościowa (czy istnieje takie słowo?! jeśli nie, czy możemy je właśnie powołać? :)). To książka, która w magiczny sposób odzwierciedla zapis niekończącej się rozmowy-rzeki z moją przyjaciółką. Ta rozmowa między nami, toczona od lat, ma jeden obowiązujący temat: jak przebudzamy się do życia i co starego musimy pożegnać. “Podróż bohaterki” to jest właśnie taka książka – o przebudzeniu i o żałobie i znów o przebudzeniu. To książka o “świętej zwyczajności”. O potędze kręgu (a nie piramidy). O duchowym wyjałowieniu. O tym, co się dzieje, gdy dawne “ja” zaczyna nas uwierać. O patriarchacie. O boskości. O podróży ku sobie.

To święta podróż pisze Murdock, a ja jej mocno przytakuję. Jestem/jesteśmy już w tej podróży. Niech tylko nikt nam w niej nie przeszkadza.

Maureen Murdock, Podróż bohaterki. Instytut Studiów Kulturowych RAVEN.

Sabina Sadecka