Uważam twórczość w życiu,
za jeden z najważniejszych czynników
wydobywania się z depresji.

cytat z książki

 Prosisz o pomoc, a oni faszerują
cię pigułkami. Nie słuchają cię,
bo potrzebujesz miliona godzin.

Potrzebujesz miliona uścisków.
Potrzebujesz miliona
uspokajających słów.

j.w.

Czego się dzisiaj nowego nauczyłeś/aś? Poznałeś nowy program komputerowy, wypróbowałeś nowy przepis, znalazłeś skrót w drodze do pracy,  a może rozpoczęłaś kurs języka obcego?  Może zmieniłeś zdanie na swój temat, a może udało Ci się pokonać lęk, który paraliżował Cię od miesięcy?

Czegokolwiek się uczysz, rób to uważnie, kiedyś może to bowiem uratować Twoje życie. Bardzo drobna umiejętność uratowała kiedyś moje. Rok 2006, Wojciech Eichelberger uczy swoich kursantów biegu transowego. Poza specyficznym tempem biegu, rozpoczynaniem kroku z pięty, opuszczonymi podczas biegu rękoma, bieg ten zakłada wprowadzenie się w rodzaj transu. „Nie myśl o tym, jak długo będziesz biegł – mówi nasz nauczyciel. – Myśl tylko o kolejnym kroku. Zawsze jest wystarczająco dużo energii do zrobienia kolejnego kroku“.

Gdy rok później zaczynam tracić siły na środku jeziora, tym co ratuje mnie od paniki [i najpewniej – zatonięcia] są słowa usłyszane od Wojciecha Eichelbergera. Nie myślę o tym, jak wiele dzieli mnie od brzegu i że najpewniej moje ciało ma wszelkie objawy niedocukrzenia. Koncentruję się tylko na kolejnym ruchu. Skupiam się na miarowym i spokojnym oddechu [temat dla mnie wtedy zupełnie nowy], sekunduję sama sobie i… dopływam do brzegu cało i zdrowo.

Jak wiele zależy od małych rzeczy. Gdybym tamtego warsztatowego poranka nie wstała o szóstej rano i nie przekonała się, że biegnąc „transowo“ mogę bez żadnego przygotowania przebiec jezioro dokoła trzy razy… Gdybym zwagarowała z tej – zupełnie  dla mnie wtedy nieistotnej lekcji… Gdybym…

Zawsze, gdy czytam nową książkę, zastanawiam się, jak okaże się ona dla mnie pomocna w przyszłości. Jaki wpływ ta książka wywrze na moją praktykę psychoterapeutyczną. A może któraś zmieni moje życie? I czy nie wagaruję z lekcji, którą ta książka dla mnie niesie.

„Jak wydobyć się z depresji“ dostarcza lekcji, nie tylko tym, którzy się z depresją zmagają. To dowód na to, że swoje cierpienie można przekuć na coś większego od niego samego. To książka o sile samoobserwacji, cofania się [gdy jest nam to potrzebne] i powolnego kroczenia naprzód, niezależnie od tego, jak małe kroki czynimy. Rób jedną rzecz naraz – pisze autorka, nie zapominając, że czeka Cię długa podróż [swoją drogą, to zupełnie tak jak w biegu transowym].

Autorka „Jak wydobyć się z depresji“ doświadczyła depresji nieraz, poznała też na własnej skórze skuteczne i mniej skuteczne sposoby poradzenia sobie z nią. Książka mieści w sobie i naukowe tezy na temat depresji, jak i własne intymne przemyślenia autorki. Jest nieco o związku ciało-umysł w depresji, o towarzyszących depresji atakach lęku i paniki, o tym, jak pracować w depresji ze snami i o tym, jak poradzić sobie z poczuciem winy. To też świetny poradnik dla tych, którzy mają w rodzinie, wśród przyjaciół osoby chorujące na depresję. Możliwe, że książka Atkinson pozwoli Wam wesprzeć drogą Wam osobę w sposób taktowny i serdeczny.

„Jak wydobyć się z depresji“ to również kopalnia zwięzłych wskazówek i dających otuchę cytatów.  Z nich wszystkich, najbardziej uśmiecham się do tego poniżej.

Jeśli w ogóle potrafisz uświadomić sobie, że teraz jest trochę lepiej niż, powiedzmy, o czwartej rano, to umiejętność najważniejsza dla egzystencji ludzkiej jest w twoim zasięgu [od czasów przeczytania książki skorzystałam z tej mądrości nie raz].

Dziękuję Ci, Sue Atkinson. Dziękuję, panie Wojtku. Jak dobrze móc stale się uczyć.

Sue Atkinson [1993/2005], Jak wydobyć się z depresji? Warszawa: PWN

Do kupienia tutaj.