Wolność człowieka nie jest […] wolnością od ogólnych uwarunkowań, lecz wolnością zajęcia odpowiedniej postawy względem tych uwarunkowań, z jakimi przyjdzie mu się zmierzyć.
Victor Frankl, Wola sensu

 

Zapraszam Was do lektury tekstu, który został opublikowany pierwotnie w czasopiśmie „Terapia Uzależnienia i Współuzależnienia” nr 2/2018. Tekst podzieliłam na trzy części, w ostatniej z nich, piątkowej, znajdziecie również link do treści całego numeru czasopisma [MS].

 

Wprowadzenie

Wiele lat temu, przygotowując się do obrony pracy magisterskiej na poznańskiej psychologii, sprawdzałam, jakie czynniki mogą mieć znaczenie dla jakości życia seniorek i seniorów, którzy rozstali się z alkoholem i funkcjonują bez niego (w ramach grup samopomocowych) od co najmniej dwóch lat. Istotne dla poziomu odczuwanej satysfakcji z życia okazały się w badanej grupie: ekstrawersja, poziom nadziei podstawowej i poczucie sensu życia. Nieistotne pozostały: udział (lub nie) w terapii uzależnień, staż w AA, regularność uczestnictwa w mityngach, długość abstynencji, zaangażowanie w życie wspólnoty, sprężystość ego i pozostałe cechy osobowości zdefiniowane w Wielkiej Piątce. Przez niemal kolejną dekadę współpracowałam z seniorkami i seniorami w różnych kontekstach, mając przywilej spotykania się z nimi na co dzień i obserwując dużą różnorodność wybieranych ścieżek, sposobów radzenia sobie z cierpieniem (chorobami, diagnozami, żałobą, stresem dnia codziennego) i sposobów na budowanie relacji lub na radzenie sobie z samotnością. Spośród nich wiele osób żyło z diagnozą uzależnienia od substancji psychoaktywnych, inne radziły sobie z diagnozami osób bliskich, a jeszcze inne prowadziły życie wolne od nałogów (swoich i cudzych). W tym artykule chciałabym podzielić się moimi obserwacjami na temat możliwych kierunków wzmacniania osób starszych w wyborze takich dróg, które służyłyby budowaniu życia, które warte jest zaangażowania, ale i metodami pracy z seniorkami i seniorami, które szczególnie wydają mi się użyteczne zarówno w profilaktyce, jak i we wzmacnianiu decyzji o życiu bez nałogu. 

Taniec z diagnozą: o przestrzeni poza problemem

Pracuję terapeutycznie (ale i warsztatowo) w modalności systemowej (choć nie tylko), co wiąże się dla mnie ze specyficznym dla tego podejścia sposobem widzenia człowieka i problemów, które mu towarzyszą. W myśleniu systemowym zakładamy u podstaw, że  do tego samego problemu może prowadzić wiele dróg (przyczyn), ale i jedna droga (przyczyna) może prowadzić do powstania różnorodnych kierunków rozwoju (które niekiedy stają się problematyczne). Dlatego zakładam w mojej pracy, że różnym moim rozmówcom, którzy przychodzą z podobnie zdefiniowanym problemem, pomóc mogą odmienne strategie pracy. I tak, jeśli mówimy o problemie związanym z uzależnieniem, jednym użyteczna może okazać się terapia uzależnień w ośrodku leczenia uzależnień i współuzależnień, innym systemowa praca w prywatnym gabinecie, a jeszcze innym dobra relacja partnerska lub ponowne zamieszkanie z rodziną. Bywa różnie. To jednak, co jest jakoś stałe i ważne w mojej pracy z klientami, to głębokie przekonanie o obecnych w nich (zawsze) pięknych zasobach i cennych umiejętnościach (nawet jeśli czasowo przez moich rozmówców zapomnianych) oraz o istnieniu takich obszarów ich życia, które nie są dotknięte przez problem. Tam szukamy rzeczy ważnych, tam komunikujemy się z podstawową ludzką godnością, tam szukamy źródeł siły, mocy i motywacji do zmiany. Im dłużej trwa ludzki taniec z uzależnieniem, tym bardziej szukamy tego, co znaczące, czemu ludzie nadają sens, tego, co w człowieku dobre i jasne, czego można się chwycić, żeby nie patrzeć w dół (uzależnienia). Im dłużej trwa ludzkie życie, tym, naturalnie, więcej mamy możliwych obszarów, które zapraszają nas do poszukiwania tego, co w człowieku piękne.

Wszystko to dotyczy również osób dojrzałych i starszych. Jak większość ludzi, a z pewnością podobnie jak większość osób z diagnozą uzależnienia, seniorzy bezbłędnie potrafią wskazać obszary wstydu i rozczarowania (również sobą i całym swoim życiem), z dużą jednak niewprawnością kierują uwagę na to, co poza tym, co ważne, cenne i dobre. Bywa tu może nawet i trudniej, bo mając świadomość dojrzałego wieku i finalnego etapu życia, seniorzy myślą niekiedy, że wszystko, co ważne i znaczące już za nimi, że wszystkie ważne decyzje podjęli w młodości, że to już nie jest czas budowania, tylko zbierania żniw. A te, w życiu z uzależnieniem najczęściej jawią się im nie najciekawiej. Ich uwaga często więc skierowana jest na przeszłość.

Odnoszę wrażenie, że taniec seniorów z diagnozą (uzależnienia) odbywa się we wszystkich możliwych stylach. Pisząc o tańcu, chcę zwrócić uwagę na dynamikę wplatania diagnozy do biografii (co na etapie tworzenia bilansu życia wydaje się mieć szczególną wagę), nadawaniu jej znaczenia (lub nienadawaniu), na przyjmowaniu-odrzucaniu, na traktowaniu jako szansy lub jako przegranej. Wydaje mi się, że szczególne znaczenie odegrać tu może podejście i temperament instruktora tańca. Jeśli będzie nim AA, seniorzy (szczególnie osoby odcięte od rodzin, przyjaciół i innych ważnych więzi) otrzymają bezcenną możliwość przynależenia do grupy ludzi, którzy również doświadczyli życiowych trudności jakoś związanych z uzależnieniem, z którymi można spotykać się regularnie (ba! do woli nawet) i na rzecz których można działać (oddając się służbie), czyli budować poczucie bycia ważnym i potrzebnym. To dużo skarbów. Jeśli tańca uczyć będzie terapeuta uzależnień z pewnością wyposaży seniora lub seniorkę również w porządkującą świat choroby wiedzę dotyczącą mechanizmów powstania uzależnienia, zachęci do przestrzegania ważnych zasad wspierających decyzję o nieużywaniu substancji psychoaktywnych, trochę przypilnuje i zadba o poszukanie wsparcia społecznego, i o to, żeby senior czy seniorka poznali wyrządzone przez alkohol w ich życiu szkody oraz sformułowali cele i plany, na rzecz których podejmują decyzje o utrzymaniu abstynencji w przyszłości. To bywa ciekawa szkoła życia, także poprzez jej ważny element psychoedukacyjny (ale i więziotwórczy, poprzez nawiązywanie relacji z grupą terapeutyczną). Jeszcze innym nauczycielem tańca może być rodzina, która przyjmuje seniora do siebie, wybacza krzywdy i daje miłość. Zdarza się i tak. W systemowej pracy z problemem związanym z uzależnieniem tańczymy do rytmu, który nadaje klient i w stylu, w jakim życzy on sobie tańczyć. Nie rozmawiamy o problemie, jeśli klient go nie wnosi. Ale zawsze możemy rozmawiać o przestrzeni do tańca i o tym, jakie chciałby stawiać kroki, dokąd miałyby go doprowadzić i czego już nauczył się o sobie, co mogłoby mu w tym dopomóc. Rozmawiamy więc o tym, co dla naszego rozmówcy jest ważne, sprawdzając, czy strategie jakie obiera, by do ważnego się zbliżać służą mu czy nie. Budujemy więc bezpieczną przestrzeń, w której może narodzić się zmiana. Jak mawia jeden z moich nauczycieli psychoterapii, niemiecki terapeuta uzależnień, Rudolf Klein: „O moim wstydzie mogę rozmawiać dopiero wtedy, kiedy jest mi na tyle bezpiecznie, że mogę mówić o wstydzie, nie wstydząc się”. To bezpieczeństwo i zaufanie współtworzone w spokojnym tempie, wydaje mi się szczególnie ważne w budowaniu relacji (terapeutycznej i każdej innej) z seniorami (choć przecież nie tylko). Szczególnie może dlatego, że trudnością, z jaką przychodzą (albo częściej niestety nie przychodzą), jest ta, być może, z najdotkliwszych: długo pielęgnowana samotność (przyjmująca niekiedy postać izolacji). Czyli taki obraz świata, w którym zapomina się o tym, jak to jest przynależeć, a dość dobrze zna się doświadczenie odłączenia.

***

O kluczowej roli relacji w życiu seniorek i seniorów przeczytacie w kolejnej części artykułu, który znajdziecie na portalu w środę. Do spotkania!

     Maria Sitarska