Wraz z początkiem 2023 roku powróciła refleksja nad książką, która wywarła na mnie największy wpływ w ostatnich latach. Zrozumiałam przy okazji, że recenzując wcześniej książki o charakterze przewodników, nawet jeżeli były wysokiej jakości merytorycznej, popełniałam błąd nieprzykładania się do ćwiczeń w nich zawartych. Brakowało mi rzetelności w pracy nad sobą przy ich pomocy. Niestety była to pułapka, którą na siebie zastawiłam, chcąc osiągnąć jak najszybciej jak najlepsze rezultaty. W końcu żyjemy w kulturze instant, więc treści psychologiczne można tak po prostu konsumować, a im więcej, tym lepiej. No właśnie nie… Co z tego, że przeczytałam do tej pory kilka podręczników (niektóre z nich zawierały ćwiczenia) na temat lęku, jeżeli wcześniej jakość mojego życia niewiele się przez lata zmieniała?

Jak pisałam w recenzji z książki roku 2021, mój osobisty przewrót kopernikański zaczął się w 2019 roku, co pociągnęło za sobą wiele radykalnych zmian w życiu. Jestem przekonana, że książka Susan Jeffers Nie bój się bać, którą tak bardzo polecał Wiktor Osiatyński, również i na moje życie miała niebagatelny wpływ. W momencie, gdy pisałam poprzednią recenzję, zatrzymałam się na podejmowaniu ryzyka, które miałoby poszerzać moją strefę komfortu. Rzeczywiście, wciąż pracuję nad wystąpieniami publicznymi i nawiązywaniem relacji, ale nie tylko. Jednym z moim przełomowych osiągnięć był wyjazd na miesięczne stypendium, gdzie czekało mnie wiele wyzwań. Sam fakt, że wyjechałam i nie zrezygnowałam z powodu chęci unikania ryzyka jest dla mnie wielkim osiągnięciem. Pozwoliło mi to uwierzyć w siebie po raz kolejny… a nawet i pierwszy raz naprawdę świadomie i autentycznie. Uważam, że to zasługa właśnie zmiany myślenia, jakkolwiek może brzmieć trywialnie mówienie do samej siebie: „NIE BÓJ SIĘ BAĆ I TO ZRÓB”.

Gdy otworzyłam się i zaczęłam rozmawiać z innymi ludźmi o moich różnych obawach i lękach w różnych aspektach życia, spotykałam się z akceptacją, niektórzy też otwierali się i dzielili swoimi trudnościami. To pokazuje, że nie jesteśmy sami z naszymi niepokojami, choć oczywiście warto mądrze dobierać adresatów takich rozmów, aby sobie nie zaszkodzić. To jest również nauka płynąca z książki Jeffers: każdy z nas ma jakieś obszary, w których czuje, że może nie do końca sobie daje radę, ale to jeszcze nie powód, żeby zrezygnować z czerpania z życia. Wręcz przeciwnie: pokazuje to, że jeżeli jakiś obszar jest zaniedbany, to jest sygnał dla nas, żebyśmy się temu uważniej przyjrzeli i pomyśleli, co możemy z tym zrobić, a potem spróbowali tę zmianę wprowadzić w życie. Wtedy myślenie kategoriami „mam problem”, zastępujemy myśleniem w kategoriach: „mam szansę” przyjrzeć się temu, zobaczyć, co nie działa i dlaczego, a następnie wprowadzić pewne zmiany w życiu.

A zatem, w 2022 roku pracowałam nad pozostałymi rozdziałami książki. Chciałabym tu zwrócić uwagę na dwa ważne elementy, które najbardziej do mnie przemówiły. Pierwszy jest związany z tym, że czasem pewne osoby z naszego otoczenia nie zaakceptują naszego rozwoju. Zobaczą, że się zmieniamy i nie będą w stanie towarzyszyć nam w dalszej drodze w sposób życzliwy i wspierający. Ważne jest, żeby się nad tym zastanowić i być może konieczne będzie postawienie im wyraźnych granic, a nawet zaprzestanie z nimi dalszego kontaktu. To jest wyjątkowo trudne dla osób, które nie chcą zrażać do siebie ludzi. Ale czasami to jest jedyne wyjście, jeśli naprawdę chcemy ruszyć dalej. Nie chodzi mi o to, że jeżeli podejmujesz zmianę w swoim życiu to masz automatycznie odciąć się od wszystkich, których do tej pory znałeś i „zacząć na nowo”. Chodzi raczej o uważne przyjrzenie się, co dana relacja „z nami robi”: czy daje wsparcie, pomaga wzrastać, a może wbija cię w ziemię i podcina skrzydła? Jeffers w moim przekonaniu trafnie oddaje reakcje niektórych osób z otoczenia każdego człowieka, który jest w procesie transformacji: niektórym ludziom nie będzie już dłużej z nami po drodze. Po prostu, należy to przyjąć z akceptacją, a nie szukać winy w nich lub w sobie. Odpuścić sobie takie „mielenie” naszego umysłu, które autorka książki nazywa głosem „wewnętrznej trajkotki”.

Innym, ważnym wątkiem książki, który wyjątkowo do mnie przemówił i pozwolił mi rozwinąć pewne aktywności w moim życiu, była tzw. „matryca mojego życia”. Zrozumiałam, że w ostatnich latach bardzo zawęziłam różne obszary w moim życiu, które mogłyby mi pozwolić żyć w sposób pełniejszy. Dotarło do mnie, że jeżeli skupię się na wąskim obszarze mojego życia i w niego zainwestuję całe moje zaangażowanie i energię, to bardzo wiele stracę, gdy ten obszar zniknie. Zostaje jedynie pustka… A przecież nigdy nie mogę być pewna, czy tak się nie stanie, jakkolwiek bym się nie starała. Więc zadaniem, które przed sobą postawiłam, było wypełnienie mojej matrycy życia różnymi obszarami, które wymagały ode mnie zaangażowania. W taki sposób wraz z początkiem tego roku, rozpisałam sobie matrycę na drobne części i sam fakt, że te elementy zostały przeze mnie nazwane i określone w sposób bardziej szczegółowy, dało mi poczucie satysfakcji i wiary, że jednak zmierzam w dobrym kierunku. Zamierzam konsekwentnie podążać w wypełnianiu zadań, które przed sobą postawiłam i nie budzi to już we mnie lęku, ale raczej powoduje pewną ekscytację. Jak opisuje życie jednej ze swoich kursantek Jeffers, też bardzo zależy mi na tym, aby dążyć do zbudowania w samej sobie i posiadania dostępu do tylu zasobów, że moje życie mogłoby jawić mi się jako „olbrzymi, niewyczerpany róg obfitości”. Czego i Wam życzę! Zadbajcie o siebie i rozwijajcie dostęp w samych sobie i w swoim otoczeniu do zasobów, które pozwolą Wam żyć pełnią życia.

Elżbieta Filipow

Susan Jeffers, Nie bój się bać, przeł. Helena Grzegołowska-Klarkowska, Wydawnictwo Akuracik, Warszawa 1999.