Przez bardzo długi czas byłam przekonana, że jestem zupełnie beznadziejnym przypadkiem. „Jakim cudem ktokolwiek mógłby mnie pokochać?”. Chciałam po prostu mieć kogoś, kto towarzyszyłby mi w wędrówce i akceptował mnie taką, jaka jestem.
fragment książki
O spektrum autyzmu nie wiedziałam do tej pory zbyt wiele. Kończąc trzeci rok studiów psychologii nie zetknęłam się z tym tematem na uczelni. Jedyna sytuacja związana z kwestią autyzmu, jaką potrafię sobie przypomnieć, to szkolne plotki o chłopcu, który na nasze (i nauczycielskie również, ale niestety, nikt z nami o tym nie porozmawiał) oko zachowywał się dziwnie. Nieodpowiednio. „Pewnie ma autyzm” – tak sobie to tłumaczyliśmy, nie rozumiejąc zupełnie nic. A on spotykał się z wyśmiewaniem, drwinami i złością wynikającymi ze strachu przed odmiennością.
Takie były moje doświadczenia związane z ASD. Niedawno przeczytałam jakąś książkę fabularną, ojciec próbował nawiązać relację z autystycznym synem. Słyszałam też od znajomej, która uczęszczała na wolontariat, że praca z chłopcami ze spektrum jest niezwykle trudna. Nigdy nie słyszałam natomiast niczego o autystycznych dziewczynach. I jeszcze do niedawna ktoś mógłby mi odpowiedzieć, że to nic dziwnego. Przecież zaburzenia ze spektrum dotyczą w przeważającej większości płci męskiej. Cóż, nie mogło stać się inaczej, skoro profil osoby autystycznej opracowano na podstawie badań wyłącznie chłopców. I tak, podczas gdy dziewczynki i kobiety zmagały się ze swoją odmiennością w samotności, żyjąc w poczuciu niedopasowania i bycia „dziwną”, chłopcy otrzymywali diagnozę i byli obejmowani różnego rodzaju działaniami terapeutycznymi. Długim procesem będzie na pewno zmiana myślenia o spektrum u dziewcząt, ale lawina drobnych zmian została już zapoczątkowana – o czym świadczą chociażby wzmianki o różnicach międzypłciowych ASD w DSM-V, czy książka pani Hendrickx pełna znaczących świadectw kobiet, którym udało się uzyskać diagnozę i – czasem dopiero po latach niedopasowania do otoczenia, a czasem szybciej – odczuć ulgę.
Z zacytowaną przeze mnie na samym początku wypowiedzią pewnie wielu z nas mogłoby – na pewnym etapie życia – się utożsamić. Szukamy akceptacji i bezwarunkowej miłości. Pomimo i na przekór wszystkim naszym dziwactwom i niedoskonałościom. I tak sobie myślę, że opisywane przeze mnie dzieło autorki to, przede wszystkim, dwie rzeczy. Ogromna wartość merytoryczna: przejście przez niemal cały cykl życia wraz z kobietami ze spektrum i możliwość poznania choć odrobiny ich doświadczeń i codzienności to rzecz niezwykle cenna, zarówno dla terapeutów, diagnostów i bliskich (by móc wspierać pełniej, ale przede wszystkim poprzez odpowiednie pytania i umiejętność słuchania szukać autyzmu za starannie wypracowaną „zasłoną dymną”) oraz dla wszystkich kobiet z ASD. Rzecz druga, to piękna lekcja akceptacji, ba, pochwały! odmienności. Różnimy się, wszyscy. Jedni bardziej wpasowują się w kulturę i świat, który pędzi, bywa raczej głośny i wymaga wiele, inni mniej. Ale niezależnie od łatek, jakie na przestrzeni życia otrzymujemy lub przypisujemy sobie sami – przyglądajmy się sobie z ciekawością. Bo to w porządku, być innym.
Natalia Stasiowska