Nie możemy rozwiązywać naszych problemów, wykorzystując sposoby myślenia, które te problemy stworzyły.

Albert Einstein

Kreatywność jest chyba jednym z najbardziej zużytych pojęć. Obok komunikacji interpersonalnej i asertywności króluje na listach bestselerów umiejętności interpersonalnych. Napisano już o niej tak wiele, że ponowne podejmowanie tematu wydawać się może niepotrzebne. Nic bardziej mylnego. Do trzech wymienionych przeze mnie kompetencji warto nieustannie powracać, odkrywać je na nowo i szukać dla nich miejsc w naszym życiu i praktyce zawodowej. Dzięki książce Macieja Bennewicza utwierdziłam się w przekonaniu, że kreatywność jest fundamentem udanego procesu coachingowego.

Edward de Bono w swoim Myśleniu lateralnym przytacza opowieść o dziewczynie i kamieniach. Dawno, dawno temu żył człowiek, który winien był lichwiarzowi sporą sumę pieniędzy. Lichwiarz zaoferował, że anuluje jemu dług, jeśli będzie mógł poślubić jego córkę. Spostrzegłszy ich niechęć zaproponował, by podjęcie decyzji zostawić w rękach losu. Powiedział, że włoży biały i czarny kamień do pustej torby, a następnie dziewczyna wyciągnie z niej jeden kamień. Jeśli wylosuje czarny kamień, ożeni się z lichwiarzem, a ten anuluje dług jej ojca. Jeśli wylosuje biały kamień, nie będzie musiała brać ślubu z lichwiarzem, a mimo to dług jej ojca zostanie anulowany. Wreszcie, jeśli odmówi udziału w losowaniu, jej ojciec zostanie uwięziony. Stali tak wszyscy na wyściełanej kamykami ścieżce na polu dłużnika i rozmawiali, kiedy lichwiarz pochylił się, aby podnieść dwa kamyki. Bystrooka dziewczyna zauważyła, że wkłada on do torby dwa czarne kamienie. Następnie poprosił ją, aby wyjęła jeden kamyk z worka. Co powinna zrobić? Odmówić losowania kamienia? To na nic. Zdemaskować lichwiarza? Przecież nie ma świadków. Wylosować kamień, poświęcając się w ten sposób i uratować ojca? Ach…

Opisana przez de Bono sytuacja jest świetną metaforą coachingu. Klienci często zwracają się o wsparcie, ponieważ problemy, z którymi przychodzą, jawią im się jako niemożliwe do rozwiązania. Cokolwiek zrobią ktoś będzie cierpiał. Jeśli zdecydują się na rozwiązania, o których myślą, coś stracą. Z tej sytuacji naprawdę nie ma wyjścia – mówią. Jak się czują i co robią, gdy tak myślą? Możliwości jest kilka – Bennewicz, powołując się na ustalenia wybitnej badaczki zachowań zwierząt Temple Grandin (autystycznej dziewczynki, przed którą nikt nie widział żadnej przyszłości) oraz psychobiologa Jaaka Pankseppa, zarysowuje parę możliwości, które warto w tym miejscu przytoczyć. Wyróżnić można dwa podstawowe mechanizmy motywacyjne, które kierują naszymi działaniami: szukanie i lęk. Przyjrzyjmy się lękowi. Jest on oczywiście naszym sprzymierzeńcem, gdyż przez tysiące lat ewolucji ratował nam życie.  I czasem nadal to robi. Prowadzi on do jednej z czterech reakcji, które pomagają nam przetrwać: agresji, znieruchomienia, ucieczki i automatyzmów. Problem polega na tym, iż dawno, dawno temu prawdopodobnie człowiek lękał się tego, co jemu naprawdę zagrażało. Innymi słowy, odpowiedź naszego organizmu na przykład na kłopoty w pracy czy czarne scenariusze, które analizujemy w cichości swoich serc bez wytchnienia, jest taka, jakby – nie przymierzając – na sawannie gonił nas lew. Jak to się objawia? Na pewno znacie ludzi, którzy w trudnych dla siebie chwilach zachowują się agresywnie, albo takich, którzy pod obstrzałem swoich myśli (tak, swoich myśli!) o okolicznościach, w których się znaleźli, postanawiają uciec, zaszywają się w domu, nie odbierają telefonów albo nagle rzucają pracę lub się rozwodzą. Są też i ci, którzy nieruchomieją – dosłownie: chorując lub mniej dosłownie: powielając negatywne zachowania. I wreszcie tacy, którzy oddają się czynnościom powtarzalnym, które nieco osłabiają lęk: zakupy, wino, nienadeptywanie na przecięcia chodnikowych płytek. Istnieje jeszcze jeden, oprócz lęku,  antagonistyczny wobec szukania mechanizm, o którym warto w tym miejscu wspomnieć. Bennewicz nazywa go instalacją i pisze, że „nierzadko wędrujemy przez życie, wykonując kolejne zadania i obowiązki zupełnie nieświadomi tego, że cudze słowa, zapożyczone interpretacje, oceny lub nawet przypadkowy strumień sugestii płynących z mediów mogą nas ograniczać, wywoływać w nas niepokój, a nawet ranić (…). Nadanie znaczenia dowolnemu faktowi, a nawet myśli, może powodować, że przez wiele godzin, dni czy lat traktujemy ową interpretację, cudzą ocenę, jak wyrocznię, obiektywną prawdę (…). Zmień znaczenie, nadaj osobisty, unikalny sens danej sytuacji, wydarzeniu, faktowi, a wówczas zmieni się twoje postrzeganie i odczuwanie sytuacji”.

To już zadanie na coaching, tak jak i to, by uruchomić mechanizm szukania, wywołujący w nas ciekawość, a czasem nawet ekscytację. W języku psychologii szukanie określa się jako potrzebę poznawczą. Optymalne warunki dla poznawania przynosi zabawa, a nieskrępowanej pasji odkrywania towarzyszy zaś flow. Jest to stan, którego opisywaniu Mihály Csikszentmihályi poświęcił całe swoje naukowe życie. Dzięki flow możemy wydostać się ze schematów i wymyślać rozwiązania oraz mieć pomysły, o które byśmy się nie podejrzewali. Bennewicz, powołując się na gruzińskiego badacza, wśród licznych korzyści z flow wskazuje, że flow między innymi: uruchamia motywację wewnętrzną, opiera się na zdolnościach, zasobach, zmniejsza odruch poczucia kontroli. Sprawia, że odczuwasz przyjemność nieprzerwanie przez cały czas trwania czynności, bardziej interesuje Cię samo działanie niż jego efekt, potrafisz to robić bez znudzenia przy kolejnych powtórzeniach, oceny osób trzecich są Ci obojętne, lubisz siebie bardziej niż zwykle, a opór materii lub ludzi motywuje Cię jeszcze bardziej.

W tym sensie szukanie, dla którego inną nazwą jest kreatywność to po części po prostu umiejętność adaptacji. Żeby wymyśleć i wprowadzić jakąkolwiek zmianę należy spojrzeć na świat z innej perspektywy. Upieranie się przy starych nawykach i zachowaniach w obliczu nowej sytuacji może wywołać frustrację i zwiększyć poziom odczuwanego lęku.

Wydaje się to proste i oczywiste, ale wykorzystywanie technik kreatywności podczas coachingu czy warsztatów rozwoju osobistego często spotyka się z krytyką lub wyśmiewaniem. Odpowiadają za to ograniczające przekonania, które – dodajmy – są karmione przez nasz system szkolny. Są to zarówno przekonania dotyczące obrazu własnej osoby (obawa przed niepowodzeniem, nieświadomość, brak wiary we własne możliwości, „i tak się nie uda”, „nie jestem artystą”, „wstyd mi to robić”), ale również predylekcja do nadmiernego koncentrowania się na wąskim zakresie możliwości, sztywnego opierania się na wcześniejszych doświadczeniach („inaczej się nie da”, „istnieje tylko ta możliwość”) czy utarte schematy percepcyjne (brak  świadomego spostrzegania rzeczywistości). Z przekonaniami tymi pomaga walczyć wiedza. I oczywiście ćwiczenia. Zarówno tę pierwszą, jak i te ostatnie znaleźć można w omawianej przeze mnie książce, którą polecam Waszej uważnej lekturze.

A co z dziewczyną? Włożyła rękę do sakiewki i wyjęła kamyk. Nie patrząc na niego, szybko upuściła go, a ten spadł na kamienistą drogę i natychmiast zgubił się wśród innych kamieni. – „Och, jak ze mnie niezdara!”  – powiedziała. „Ale nic nie szkodzi, jeśli wyciągnąć z worka ten, który pozostał, będziemy w stanie powiedzieć, który upadł”. Tak też zrobiła, wyciągnęła czarny kamień z sakiewki i stwierdziła, że ten który upadł musiał być biały. A ponieważ lichwiarz nie śmiał przyznać się do nieuczciwości, dziewczyna zmieniła to, co wydawało się niemożliwe.

I takich nieoczywistych, samodzielnych odkryć Wam życzę!

Joanna Krajewska

Pozostałe recenzje wydawnictwa Sensus tutaj.