„Mama Yolandy zmarła” – czytamy na pierwszej stronie książki o wyjątkowo pięknej okładce. Nie byłam na to zdanie przygotowana – nie od razu. Gdzie czas na przygotowanie do odejścia, gdzie chwila na oswojenie się z tą myślą? Nie ma. No właśnie. Bo w życiu nie zawsze dostajemy tę szansę. Słyszymy: nie żyje. I czujemy, jak coś w nas pęka nieodwracalnie. Z czasem próbujemy się poskładać, radzimy sobie (czasami nie) lepiej lub gorzej. Śmierć bliskiej osoby zawsze jest doświadczeniem przepełnionym cierpieniem po brzegi, lecz jako dorośli mamy już wykształconą choć w niewielkim stopniu prężność psychiczną (rezyliencję), mamy jakieś „narzędzia” i swoje sposoby, by sobie ze stratą radzić. A…co z dziećmi?

Błędne jest myślenie, że dziecko nie wie. Że trzeba je chronić za wszelką cenę, bo po co tak wcześnie miałoby stykać się ze śmiercią. Przecież nie czas na to, przecież powinno być pełne radości i beztroski. I, o ile prawdą jest, że do pewnego etapu rozwojowego dzieci nie rozumieją dokładnie pojęcia tak abstrakcyjnego jak „śmierć”, to zawsze jednak czują i przeżywają. A zatajając przed dzieckiem prawdę, pozbawiamy je możliwości wyrażenia całego mnóstwa trudnych emocji związanych ze stratą.

„Wszędzie i we wszystkim” to okraszona niezwykłymi ilustracjami opowieść o dziewczynce, która chce się dowiedzieć, gdzie jest jej mama. Mama, która zmarła. Yolanda zauważa, że dorośli nie lubią rozmawiać o śmierci, lecz ona nie chce milczeć. Na szczęście, są wokół niej bliscy, którzy w piękny sposób opowiadają dziecku o tym, w jaki sposób wciąż doświadczają obecności mamy dziewczynki. Dziadek widzi ją w różach, które jego córka posadziła jako dziecko, a które do dziś co roku zakwitają. Tata Yolandy odnajduje swoją żonę „w obrazie, który namalowała i w kubku, któremu przykleiła uszko”. I choć mamy dziewczynki fizycznie już nie ma, dzięki wspomnieniom i rozmowom ma ona okazję niemal namacalnie doświadczyć uścisku swej ukochanej mamy.

Żałoba dziecka zawsze będzie wyzwaniem. Najważniejsze, by nie zostawiać go samego ze swoimi myślami i uczuciami, by nie korzystać ze zbyt wielu metafor – między 5 a 8 rokiem życia dziecko słysząc, że „mama odeszła” lub „mama zasnęła” zrozumie to dosłownie i będzie oczekiwać na jej powrót, może też przeżywać poczucie winy myśląc, że jest powodem, dla którego mama nie wraca. „Wszędzie i we wszystkim” nie osacza tematyką śmierci, lecz w sposób prosty i wrażliwy pokazuje jak rozmawiać i wspierać. To książka, która może być nieocenioną pomocą w trudnej sytuacji żałoby, ułatwiając komunikowanie swych uczuć, nie zostawiając dziecka samemu sobie. A dla dzieci, które nie doświadczyły straty będzie dobrym pretekstem, by w towarzystwie pięknych ilustracji i prostej w odbiorze treści porozmawiać o tym, co najtrudniejsze.

Natalia Stasiowska

Pimm van Hest, Sassafras de Bruyn, Wszędzie i we wszystkim, wydawnictwo CoJaNaTo