Film i psychologia, prawdziwi przyjaciele od zarania. Trudno kategorycznie rozstrzygnąć, które w tym duecie  jest opowieścią, a które sposobem jej konstruowania, choć zdawać by się mogło, że role są jasno napisane. Film ma swój język opowiadania, a psychologia swoje opisy zjawisk i zdarzeń. Jednak podobnie jak historię można opowiedzieć na tysiąc sposobów, tak w każdej z nich dostrzec można wiele psychologicznych tropów. Dziś już nieomal każde zjawisko psychologiczne ma swoją filmową reprezentację. I dzięki temu, dla psychologa film staje się narzędziem refleksji wszędzie tam, gdzie trudno bazować na własnym doświadczeniu, a opisy przypadków nie oddają skomplikowanej rzeczywistości. Coraz szerzej pracę z fabularną opowieścią filmową stosuje się  w interpersonalnej pracy z grupą, psychoterapii, edukacji przyszłych adeptów psychologii, w pracy coachingowej.

Chcemy zaprosić Was do śledzenia tych związków filmu i psychologii w nowym cyklu o filmie na naszym portalu. (Kilka wcześniejszych recenzji ważnych dla nas filmów znajdziecie TUTAJ  i TUTAJ). Jako pierwsze prezentujemy wam refleksje Ani Olszewskiej-Konopy wokół nagrodzonego Oskarem za najlepszy film w 2016 roku „Moonlight” Barry’ego Jenkinsa.

Odrębność i przynależność – sprzeczne wartości? Jak je pogodzić i obie uznać w swoim życiu

Odkrywanie własnej tożsamości w kolektywnej społeczności to nigdy nie jest bułka z masłem. Kto jadł, lub choć próbował, ten dobrze wie. Symboliczna bułka może realnie utknąć w gardle i pozbawić oddechu, gdy jednocześnie konsumuje się zbiorowe tabu.  A tym, niewątpliwie, mogło być dla społeczności czarnoskórych Amerykanów odnajdywanie własnej homoseksualności przez jednego z nich. Jednego, dodajmy, z wychowanków ulicy, którego dzieciństwo to niekończące zmaganie się. Może właśnie to zmaganie ma być dla kolektywu gwarancją zahartowania, zbudowania etosu męskiej siły, a walce i byciu poza prawem przypisania roli jedynej bezpiecznej zbroi. Co jednak, jeśli to nic nie da, jeśli wrażliwość i odrębność przetrwa i zostanie otwarcie ujawniona? Rola kozła ofiarnego, która pozwala przemieścić i rozładować zbiorową agresję zdaje się właśnie dla takiej sytuacji zarezerwowana.

W tym punkcie, na przedmieściach Miami Mały – chłopak z ulicy poznaje Juana – narkotykowego dealera z wyższej półki. Chwilowo wybawcę z opresji, a przede wszystkim mężczyznę, który stanie się modelem roli ojca. Mieć swój obiekt i dla kogoś coś znaczyć, to dla chłopca, zaniedbywanego przez  samotną matkę w nałogu, cały świat. Obserwujemy jak dzieciak pozwala siebie oswoić, jak zaczyna ufać i stawiać pierwsze pytania, które pomogą mu skontaktować się z jego autentycznym ja. Otrzymuje też od przyszywanego rodzica ważną, choć odroczoną w czasie gwarancje. Kiedyś zdecydujesz kim chcesz być – mówi Juan gdy uczy chłopca pływać. Moment nie przypadkowy – samostanowienie zaczyna się od umiejętności utrzymania się na wodzie i obrania kierunku, w którym płyniesz.

Historia komplikuje się po śmierci Juana, dla chłopaka bolesnej straty najbliższej osoby na ziemi. Ta śmierć staje się traumą dla dorastającego już nie Małego/Chirona. Trauma ma poważne skutki dla rozwoju, gdyż z powodu dotkliwości zdarzenia stanowi rodzaj zamrożenia, odcięcia. Jest jak huba, która zaczyna żerować na młodym drzewie, albo kawałek lodu, który wbrew prawom logiki uchował się w gorącym źródle. Jednak czasu nie sposób zatrzymać i chłopak wchodzi w nastoletniość wraz z wszystkimi jej uniesieniami, nadziejami,  pierwszym doświadczeniami, całym pięknem i brutalnością zdarzeń. Homoseksualność przyniesie mu jednocześnie prawdziwą bliskość i doświadczenie dotkliwego upokorzenia. Ten okres rozpocznie niepewność i rozedrganie, a skończy niewola i skrępowanie. Chironowi przyjdzie dokończyć formowanie swojej tożsamości w domu poprawczym.

Tam, jak twierdzi, zbuduje się na nowo. I stanie przed widzem nie do rozpoznania. Ujrzymy Black’a, który dziś żyje po królewsku ze sprzedaży narkotyków. Stał się masywnym, umięśnionym facetem, który rozbija się „furą twardziela”. W jakimś sensie jest kopią Juana, a przynajmniej kopią fantazji  małego chłopca o swoim ojcowskim modelu. Swoją rolą życiową okazuje lojalność temu, kto wychowywał go jak syna. Czasem nie zadajemy sobie pytania, czy sposób w jaki okazujemy lojalność ludziom, których kochamy jest jedynym możliwym sposobem okazywania tej lojalności. Czy kochać kogoś nad życie, to znaczy całe życie okazywać lojalność cierpieniu po rozstaniu z nimi? Lub też bez zastanowienia wejść w jego buty, by pokazać jak bardzo był ważny i jak bardzo nadal jest?

Zdaje się, że ciągłość tożsamości Chirona została naruszona, zerwana, powraca  jednak pierwsza miłosna fascynacja, która pod tym zbudowanym do walki pancerzem, przetrwała.  To uczucie pozwala trochę odtajać i daje siłę, by podjąć decyzje o wyrwaniu huby mimo krwi, która popłynie. To właśnie pierwszej miłości udaje się trochę obśmiać teatralność roli w jaką wszedł Chiron i nie jest to odebrane przez niego jako ocena. Bohater, już jako dojrzały mężczyzna, ma szansę wejść w relację bez udawania, dozowania prawdy o sobie, ma szanse ponownie dać się oswoić i oswajać. A bliskość  najskuteczniej koi traumę i pozwala na nowo zdefiniować komu i w jaki sposób chcemy okazywać w swoim życiu lojalność.