Ostatnio moją ulubioną sentencją jest per aspera ad astra, co znaczy „przez trudy do gwiazd”. Pasuje do wielu sytuacji. Oznacza, że kiedy robi się coś trudnego, coś przed czym odczuwa się strach, na przykład jedzie się samemu pociągiem, to później jest się z tego dumnym, i za każdym następnym razem jest łatwiej, a człowiek czuje się trochę tak, jakby zbliżał się do najpiękniejszych gwiazd na niebie. Aby coś osiągnąć, trzeba się natrudzić. Wkrótce pojadę sama pociągiem.

[…] czytanie to jakby myślenie pożyczoną głową. Czasem mam ochotę usłyszeć myśli kogoś innego, nie tylko swoje własne.
fragmenty książki

Kończą się wakacje, nadchodzi szara jesień, a dziewięcioletnia Linn jest bardzo smutna. Właśnie zaginął jej ukochany kot Gwoździk, niemiła sąsiadka ofukała ją za wywieszanie ogłoszeń o poszukiwaniu zwierzaka i, jakby tych problemów było mało, mama planuje wyprawić jej przyjęcie urodzinowe, którego ona nie chce. Dziewczynka prawie nie widuje się ze swoim tatą, który mieszka osobno i jest bardzo zapracowany. Linn nie ma też bliskich przyjaciółek, z trudem przychodzi jej nawiązywanie nowych znajomości, a poza tym nudzą ją zabawy jej rówieśniczek, które czasem nazywa dziecinnymi. Czas woli spędzać sama, czytając książki i ucząc się nowych łacińskich sentencji, co stało się ostatnio jej wielką pasją.

Autorka, Maja Hjertzell, w „Wiktorio, I love you” w bardzo obrazowy sposób pokazuje przede wszystkim złożone emocje, jakie towarzyszą dorastającemu dziecku w relacjach z dorosłymi. Czytamy o małej dziewczynce, która bardzo chce, aby mama w końcu zaczęła liczyć się z jej zdaniem i wsłuchała się w jej potrzeby, zamiast decydować o niej bez niej. Kiedy próbuje wyrazić swoją opinię, powiedzieć, że chce inaczej rodzic ucina „[…] pomyślałam, że najlepiej, jeśli to ja zdecyduję. Jak dorośniesz będziesz wybierać sama, ale na razie ja wiem, co jest najlepsze”. Tak jest z wyborem telefonu, zajęć dodatkowych, czy koleżanek, z którymi na siłę próbuje ją poznać.  Budzi to frustrację, bunt, poczucie niezrozumienia i czasami też rezygnację, bo przecież mama i tak nie słucha, co do niej mówi córka. Jej przeciwieństwem jest tytułowa Wiktoria, energiczna i przebojowa bibliotekarka, która kieruje wzbudzającym spore zainteresowanie książkobusem i pewnego dnia wprowadza się do małego domku w sąsiedztwie. Linn jest pod jej ogromnym wrażeniem, a obie nawiązują niezwykłą nić porozumienia. Wiktoria jest cierpliwa, uważna, poświęca małej sporo uwagi i szanuje jej zdanie. To sprawia, że ta uwielbia spędzać czas w towarzystwie dużo starszej, nowej znajomej, czując, że jest ważna i w końcu dostrzeżona. Czy taką samą, partnerską relację uda się jej zbudować z mamą?

Mojej córce bardzo podobała się historia Linn, ale myślę, że ta książka to nie tylko propozycja dla tych najmłodszych czytelników. Dla dorosłych to refleksja nad tym, jak wyglądają ich własne wyobrażenia o uszczęśliwianiu dzieci w odniesieniu do tego, czego młodzi pragną i za czym tak naprawdę tęsknią. Potrzeba dużo mądrości i szczerych rozmów, aby te dwa światy zaczęły ze sobą współgrać.

Joanna Duda

Maja Hjertzell, Wiktorio, I love you, Zakamrki