Będą mi się przydarzać cudowne rzeczy, o jakich wam się nie śniło, bo zrezygnowaliście z marzeń i nie pamiętacie snów.

Mężczyzna smakował tak samo. Wiśniami w likierze, kawą i korzennymi przyprawami.
fragmenty książki

Okładka książki Marty Motyl „Odcienie czerwieni” przeniosła mnie do biblijnej historii o rajskim ogrodzie, gdzie Adam i Ewa zjedli dorodny, zakazany owoc. „Ten, który smakuje najlepiej”, ten, który zmienia życie koneserów jego smaku. Już sama okładka wywołuje w czytelniku emocje, stymuluje proces myślenia i pobudza zmysły.

Biel – czystość. Czerwień – nieposkromiona namiętność. I o tym jest ta książka. O utraconej niechybnie niewinności i namiętności, która wychodzi poza wszelkie ramy. Niewinności i namiętności, która burzy ciało i ducha głównej bohaterki – Magdy. Biseksualnej studentki, zastawiającej „sidła” na swoje kolejne ofiary.

Nie jest to jednak płytka historia zagubionej istoty, która szuka swojej tożsamości i znajduje ukojenie w ramionach silnego mężczyzny. Nie jest to też lekkie „love story”, w którym dojdzie do „happy endu”. To skomplikowana historia, która odsyła czytelnika  do Nabokovskiej „Lolity” czy „Dziewczyny do wszystkiego” Roche. Dlaczego?

Żądze, o których pisze Marta Motyl są silne niczym uczucia Humberta do Lolity, z pewnym jednak wyjątkiem – ukazują relację lesbijską. Tu również następuje gloryfikacja i idealizacja postaci. Kompletne zlanie się z osobą, którą bohaterka „kocha”.  Pościg za doznaniami zmysłowymi z kolei przypomina mi Christine z „Dziewczyny do wszystkiego”. Ucieczka od prozy życia, wypieranie problemów, ukojenie poszukiwane w seksie. Jest jednak coś jeszcze. Psychologiczny fundament tej książki. Otóż sama autorka – Marta Motyl drobiazgowo, z matematyczną wręcz precyzją opisuje dzieciństwo głównej bohaterki – „(…) posiniaczone serca pompowały strach. Wypływał tętnicami i powracał żyłami”. Tak opisuje dom rodzinny, gdzie „ojciec był alkoholikiem”, gdzie odkryła masturbację, doświadczyła molestowania seksualnego czy straciła wiarę w Boga zamkniętego w świątynnej instytucji. Nagle zaczynamy rozumieć Magdę. Łączymy elementy. Zachowania otrzymują wytłumaczenia. Zaburzenia, diagnozy i niekończący się wachlarz porażek rodzi już tylko  współczucie. Współczucie odarte z kardynalnego pytania – Dlaczego Magdo? Dlaczego?

Główna bohaterka z łatwością wchodzi w seksualne relacje – zarówno z mężczyznami (również z bagażem trudnych doświadczeń) jak i z kobietami. Znane są jej – alkohol, samookaleczenia, nocne imprezy, prostytucja czy doświadczenie gwałtu. I pustka. Wszechogarniająca pustka.

Oprócz fabuły, ta książka jest dla mnie czymś więcej. Kolejnym spotkaniem z bohaterką wykreowaną przez otaczający nas świat. Bogatą w zmysłowe doznania, a totalnie ubogą w prawdziwe uczucia. To książka refleksyjna. Pozwalająca zbadać siebie. Dokąd zmierzam? Jak się czuję? Pozwalająca na chwilę zadumy.

Marta Motyl przenosi czytelnika w pionierskie obszary literatury. Tworzy psychologiczny erotyk – pełen bólu i prawdy. Odsłaniający, to co skrzętnie udaje się niejednemu z nas ukryć – ludzki głód na prawdziwą miłość, czułość i dotyk. Głód, którego przez doświadczenia dzieciństwa, wszechogarniający lęk lub tylko i wyłącznie nam znane demony, nie potrafimy zaspokoić…

„Odcienie” odczytać można jako ostrzeżenie, ukłon w kierunku własnej psychoanalizy, badań nad sobą. Jak w przypadku Roche i jej „Dziewczyny do wszystkiego” to książka, którą odebrać można jako literacki apel o pracę nad sobą, poszukiwanie, a nie uciekanie od własnego ja. Jest to świadectwo zagubienia młodego człowieka w skomplikowanym labiryncie relacji i zależności, który skłania do refleksji – czy rozumiem siebie?

Odważna, bezpruderyjna, prezentująca karmazyn, szkarłat i purpurę ludzkich uczuć – książka Marty Motyl „Odcienie czerwieni”.

Anna Koblowska

Marta Motyl, „Odcienie czerwieni”, wydawnictwo Znak