Uczciwie przyznaje, że mam pewien problem z mindfulnessem, podobny z resztą do tego z coachingiem. Może tak zawsze bywa gdy zjawisku towarzyszy duży zachwyt, proporcjonalne do niego pojawiają się przeróżne wynaturzania jego istoty. Bo natura spraw ważnych jest trudna do przyjęcia, łatwiej je zatem trochę upupić, zniekształcić, zrobić z nich pewną filozofię pop. Moim zdaniem rzecz leży jednak w entelechii – arystotelejskiej duszy, która sprawia, że pojęcia (rzeczy, sprawy, relacje)  zachowują swoje właściwości i mają swoją niezmienną istotę. Otóż mindfulness w założeniu, to pełna, uważna obecność. Niby takie to proste, dziecinne, zwyczajne. Podobnie jak coaching, to po prostu bezpieczna eksploracja nowych perspektyw, nieco ustrukturyzowana, ale tylko po to, by dojście do celu było możliwe w nieco gładszy sposób. Wypaczeń tego, czym jest coaching i mindfulness widzimy tyle, ile popularnych tygodników, opowieści celebrytów, instagramowych relacji, internetowych virali i  świetnie zarządzających swym wizerunkiem pseudonauczycieli .

Ostatecznie do mindfulnessu, naszej portalowej specjalności i książki, o której chce wam opowiedzieć, „Mindfulness. Droga do kreatywności” dr Danny Penman, przekonała mnie inna książka. Książka szczególna w odbiorze dla osoby, zadurzonej we wszelkich świadectwach, dziennikach, zapiskach. Mówię tu o książce „Tęczowe San Francisco. Wspomnienia o moim ojcu” autorstwa Alysii Abott. To historia tacierzyństwa nieheteronormatywnego, okupionego ogromnym trudem i obdarzonego wielką miłością i partnerstwem w traktowaniu swojej córki – Alysii. Ojciec, Steave, od wczesnego dzieciństwa uznaje Alysię za równoprawną partnerkę i odbiorczynię rzeczywistości. Mała dorasta w artystowskim środowisku, a ojciec odrabia swoje życiowe lekcje, próbując pogodzić chęć życia na własnych zasadach z ekonomiczną nieuchronnością domowego budżetu. Przechodzi wówczas przez różne formy radzenia sobie z trudnościami losu, ostracyzmem, nieprzychylnymi spojrzeniami, dotkliwą biedą i olbrzymią potrzebą ekspresji własnej wrażliwości, która czasem jest w kontrze do rytmicznego, przewidywalnego rytmu dnia, jaki zwykle ludzie dorośli starają się zapewnić dzieciom. Poszukuje wsparcia i ukojenia, początkowo znajduje je w zmienianiu stanów świadomości i uzależnieniu od innych. To jednak na dłuższą metę nie działa. I wtedy przychodzi to odkrycie – medytacja, praca z oddechem, próby wyciszania się poprzez akceptację tego, co przychodzi, a nie walkę z tym. Steave znajduje to, gdy już poważnie choruje – widać jednak, jak to odkrycie zmienia go w łagodnego i pokornego przyjaciela, partnera, ojca i dojrzałego pisarza. Tak, muszę przyznać, że to mnie, jako psychologa i zapracowaną mamę, bardzo ujęło i sprawiło, że z zaciekawieniem spojrzałam na różne mindfulnessowe pozycje. Ta „Mindfulness. Droga do Kreatywności” przyszła do mnie w najodpowiedniejszym momencie i choć piszę o niej dopiero dziś, zawarte w niej perspektywy, postawy praktyki mocno wcieliłam już w swoje życie.

To właściwie pozycja o zmaganiu się z wewnętrznym chaosem. A dobrze wiemy, że w dobie szybkich podróży, mnogości kanałów społecznościowych, nakazów by być fit, well, less – o chaos, doprawdy, nie trudno. „Zmaganie się z wewnętrznym chaosem niszczy kreatywność. Wszyscy mamy ten problem. Płacimy za niego wysoką, choć nieoczywistą cenę. Projektanci i inżynierowie nie dostrzegają niedrogich i prostych rozwiązań. Lekarze przegapiają subtelne, ale ważne symptomy. Manadżerowie i przedsiębiorcy są zbyt wypaleni, żeby w pełni wykorzystać potencjał rozwijających się rynków. Pisarze i artyści czy aktorzy nie wzbudzają emocji w swoich odbiorach. Nawet osoby pracujące w domu bezwiednie duszą w zarodku swoją wydajność, a ich kreatywność spada w czarną dziurę”.

To, co mnie pozytywnie zaskoczyło w pozycji dr Penman to fakt, że uważność to nie tyle doskonały stan umysłu, ile droga, nawyki, dobre praktyki, których zwyczajnie można się nauczyć i które wymagają pewnej decyzji i systematyczności. Dopiero uporządkowanie tych spraw i opanowanie umiejętności wyciszania umysłu i oddzielania niszczących i niewspierających myśli od zadań sprawia, że robimy w naszym umyśle przestrzeń na kreatywne działanie. Wspierające i bardzo ważne są także postawy – jak odporność i odwaga. „Kreatywność, rozwiązywanie problemów, dokonywanie efektywnych wyborów – to wszystko potrzebuje szczególnego rodzaju uwagi, cichej i nieustępliwej. To nie arogancka brawura, to coś znacznie subtelniejszego. Coś co czujesz stojąc stabilnie na ziemi – kompletność, pewność i siłę; ufność że droga, którą idziesz prowadzi do celu, choć w danym momencie może wydawać się nieoczywista”.

Książka przestrzega przed rutynowym funkcjonowaniem naszego umysłu w trybie „autopilota”. Jeśli w trudnych momentach przychodzą ci do głowy takie myśli jak „Co jest ze mną nie tak”, „Dlaczego mi się nie udaje”, „Uwziął się na mnie”, to jasny sygnał, że autopilot negatywnych myśli został uruchomiony. Okazuje się jednak, że przełączenie na tryb „moje świadome życie” nie jest wcale ani trudne ani niedostępne.

Pozycja zbudowana jest w formie nienachlanego przewodnika, któremu towarzyszy także płyta, aby zapalony czytelnik, mógł jednocześnie z nabywaniem wiedzy, praktykować różne formy medytacji wspierające uważność.

Spośród prezentowanych technik, które mnie najbardziej ujęły to „oddychanie w nie” (w emocje) jako metoda radzenia sobie z podskórnym lękiem, który często towarzyszy pośpiechowi, przeciążeniu, a dopada nas właśnie wtedy, gdy bardzo nam na czymś zależy. „Oddychanie w nie” rozpoczyna się od procesu nazywania emocji, jakie w danej chwili ci towarzyszą: „Możesz to robić wypowiadając słowa „smutek, smutek” , „gniew, gniew” – mówiąc wszystko to, co wydaje ci się najbardziej adekwatne. Kiedy już to zrobisz, łagodnie powróć do skupienia się na oddechu. Jeśli niepokojące emocje będą powracać regularnie, spróbuj oddychać „w nie” rozwiewając je w ten sposób. Technika ta polega na skoncentrowaniu się na obszarze ciała, w którym wydają znajdować się trudne emocje, a następnie na świadomym odczuwaniu w jaki sposób wpływa na nie przepuszczany przez nie oddech”.

Ta technika okazała się bardzo pomocna, podobnie jak wiele innych opisanych w tej niewielkiej pomarańczowej książeczce.  Zupełnie prostej i nienadętej. Zapraszam was do lektury i odkrywania prawdziwej natury rzeczy.

Powodzenia!

Anna Olszewska-Konopa

dr Danny Penman „Mindfulness. Droga do kreatywności”, Samo Sedno

Jeśli chcecie poczytać więcej o uważności zajrzyjcie do naszej mindfulnessowej zakładki.