Nikt nie musi ci udzielać głosu, żebyś go zabrał.
(…) bycie sobą można porównać do bazy, którą każdy z nas ma w środku i która informuje, co jest dla nas dobre, z czym czujemy się komfortowo, a z czym nie.
– Każdy ma granice.
– A co to jest?
– To taka niewidzialna linia, która oddziela to, co ci odpowiada i z czym się czujesz dobrze, od tego, co ci nie odpowiada.
fragmenty książki
To był długi dzień, a objęcie umysłem tego, czego chciał się dowiedzieć, wymagało dekady studiów. Ale wszystko na świecie zaczynało się od pytań dziecka.
„Zadziwienie” Richard Powers (przełożyła: Dorota Konowrocka-Sawa)
Czy zdarza ci się, że coś krzyczy w tobie „NIE CHCĘ TAK!”? W Pinku tak właśnie krzyczało. I zarówno Pinkowi, jak i kilkuletniemu dziecku czy dorosłej osobie, od czasu do czasu przypada w udziale mieszczenie w sobie takich głośnych wewnętrznych niezgód. Rozpoznawanie tego, wobec czego mówię „tak”, a wobec czego „nie”, jest zasadniczo rozpoznawaniem siebie. I wszyscy potrzebujemy tego do życia.
Z myślą o tym dwie przyjaciółki, psycholożka Urszula Młodnicka i ilustratorka Agnieszka Waligóra, stworzyły książkę o asertywności i stawianiu granic „Bądź sobą, Pinku!”. Proponują ją dzieciom i dorosłym od 6 roku życia. Tytułowy niebieski stwór zawitał jesienią na nasze półki już po raz czwarty. Nie przesadzę, jeśli powiem, że Pink staje się we współczesnym polskim rodzicielstwie bohaterem kultowym. Poprzednio towarzyszył nam w dbaniu o poczucie własnej wartości („Jesteś ważny, Pinku!”), relacje z rówieśnikami („Jesteś prawdziwym przyjacielem, Pinku!”) i odporność psychiczną („Odwagi, Pinku!”).
Konstrukcja książki pozostaje niezmieniona: mamy tu do czynienia z kilkunastoma rozdziałami (luźno ze sobą związanymi, co sprzyja czytaniu w dowolnej kolejności i powracaniu do wybranych historii), a każdy z nich to dialog między Pinkiem a jego mamą. Tematem ich rozmowy jest najczęściej wydarzenie, które tego dnia spotkało malca w szkole. Dzięki temu zarówno bohaterowie, jak i czytelniczki i czytelnicy spoglądają na opowieści Pinka z szerszej perspektywy, umożliwiającej wzbudzenie nad nią refleksji i sformułowanie postanowień, jak chcielibyśmy się zachowywać w podobnych sytuacjach w przyszłości. Naprzemienne wypowiedzi Pinka, reprezentanta dzieci, i jego mamy, reprezentującej wszystkie osoby sprawujące nad dziećmi opiekę, mogą być inspiracją i wsparciem dla prowadzonych przez nas rozmów. Zadbano, by zawarta tutaj wiedza była przekazywana nie w moralizatorski sposób, lecz prosto i po przyjacielsku. Doświadczaniu tych treści sprzyja przyjemny i atrakcyjny dla dzieci styl całej książki (barwne ilustracje, ćwiczenia do samodzielnego wypełnienia, zróżnicowane czcionki i wielkości słów). Atutem takiego wydania jest przyjazność dla osób neuroróżnorodnych, którym często łatwiej się skupić na niejednolicie przedstawionych treściach.
W tym tomie dobroduszny stwór zabiera nas w drogę stawania się najprawdziwszym sobą. Najlepsze jest to, że tylko ty jeden/jedna wiesz, jak ona wygląda i jakie panują na niej zasady. Wewnętrzne zgody i niezgody są tak charakterystyczne dla danej osoby, jak jej kod DNA (przy czym granice mogą się zmieniać wielokrotnie w ciągu życia). Twoje bycie najbardziej sobą, wyznaczane przez to, co jest dla ciebie dobre, będzie również inne od bycia najbardziej sobą twojego dziecka. Omawiana książka zachęca do słuchania i poznawania, a także – jeśli zajdzie taka potrzeba – obrony siebie. W końcu nie istnieje takie bycie w zgodzie ze sobą, w którym siebie naruszam. Zatem Pink, a wraz z nim osoba czytająca, uczy się traktować z szacunkiem jednocześnie siebie i innych.
Ten szacunek to trzon całej książki. Temat granic i asertywności miewa złą sławę ze względu na umieszczanie go niekiedy wśród takich pojęć jak egoizm (a przecież „egoizm jest przeciwieństwem miłości własnej”, jak to ujęła bohaterka „Smutków wszelkiej maści” Mariany Leky) czy samolubność (a, idąc za źródłosłowem tego wyrazu, czy nie dobrze byłoby lubić siebie? – parafrazuję to pytanie po prowadzących podcast Big Book Cafe, które wysnuły je w odcinku o książce „Nigdy, nigdy, nigdy” Linn Strømsborg). Autorki odczarowują ten stan rzeczy, przypominając, że chodzi o jednoczesne uszanowanie innych oraz niepomijanie w godnym traktowaniu siebie samych. Opowieści Pinka pokazują, że granice nie zamykają, tylko zabraniają wyrządzania komukolwiek krzywdy. Co więcej, one wręcz otwierają – na kontakt ze sobą, na rozmowy, wzajemne zrozumienie, a co za tym idzie polepszenie relacji. Autonomia to nie tylko potrzeba i składowa dobrostanu, ale także prawo przysługujące każdej osobie. Kojarzy mi się to z miejscami w kinie – każdy ma swój fotel i, nie wpychając się na miejsca sąsiednie, może rozsiąść się w nim wygodnie, z wyprostowanymi plecami i wewnętrznym nieskrępowaniem.
Wprawdzie spokojne siedzenie nie towarzyszy zwykle takim odczuciom, jak złość, frustracja czy rozdrażnienie, lecz je również możemy w sobie ugościć. Omawiana książka rzuca nam koła ratunkowe na wypadek doświadczanego wzburzenia. Jednym z nich jest, po uprzednim przyjęciu emocji, skierowanie się w stronę sprawczości. Odkrycie Pinka, że jest (choćby w małym stopniu) w stanie wpływać na to, co mu nie odpowiada, dodaje mu wiatru w żagle. Uczy się wyrażać własne zdanie, podejmować świadome decyzje, nie skupiać się na zadowalaniu innych, przeciwdziałać hejtowi, przyjmować, że inni także mają prawo własnego wyboru. Wierzę, że społeczeństwo wyposażone w takie umiejętności stałoby się prawdziwym domem dla wszystkich.
Gdyby ta książka była człowiekiem, to byłaby taką przyjaciółką rodziny, która bez trudu znajduje wspólny język z dorosłymi i dziećmi. Taką, która potrafi rozbawić, jest otwarta na trudne tematy, obdarza wsparciem i zrozumieniem, a z każdą swoją wizytą wprowadza do domu ciepło. Bez wątpienia jest wiele małych i dużych osób (włączając w to autorkę tego tekstu), które potrzebują odbyć z Pinkiem wyprawę do życia w zgodzie ze sobą. Książko, istny promyku, jak dobrze, że jesteś.
Aleksandra Kawa